Rozdział czwarty.

77 4 0
                                    

Od zawsze byłam osobą, która przeżywała wszystko odrobinę mocniej, niż inni. Gdy gołymi stopami dotykałam nierównej powierzchni piasku, obserwując napływające na brzeg fale. Gdy w nocy na łódce, obserwowałam spadające gwiazdy, czując, jak ta porusza się w rytm wody pode mną. Gdy krople nocnego deszczu dotykały mojego czoła, pozostawiając mokrą ścieżkę na twarzy. Wszystkie te, jak i podobne momenty trafiały niczym strzała w sam środek mojego rozszalałego serca, na moment zatrzymując jego bicie.

Jednak, bywały również sytuacje, w których nic nie było w stanie powstrzymać tego nierównego rytmu. Porównywalne było to do momentu, w którym perkusistka po raz pierwszy dostał pałeczki do ręki, wybijając nieznośną dla ucha melodie. Gdy on sam nie wie w co uderza i jaki dźwięk powinien wybrzmieć spod jego rąk.

Moje oczy ze skupieniem wbijały się w mężczyznę przede mną, a moje uszy siłą odpychały słowa, które chwilę wcześniej opuściły jego usta. Nagle zaczęłam zastanawiać się, jak mogłam przegapić coś tak ważnego, a raczej kogoś tak istotnego, jak syn samej burmistrz. Przeszukiwałam każdy zakątek mojej głowy, szukając luki, którą zrobiłam. Informacji, którą przegapiłam.

I to było to. Ten jeden moment, w którym coś zalśniło, a ja chwyciłam się tego w ostatnim momencie. Fakt, który przeczył jego słowom, mógł świadczyć o kłamstwie. Tego pragnęłam. Aby jego słowa okazały się jedną wielką nieprawdą. Zlepkiem przypadkowych zdań, które miały mnie wystraszyć.

-Burmistrz ma nazwisko Montgomery - wypowiedziałam przepełniona złudną nadzieją. - Ty jesteś Ward. Ares Ward, nie Montgomery.

Ares uniósł kącik ust w cynicznym uśmiechu. Ze strachem obserwowałam, jak wyciąga swój telefon, a chwilę później jedyne na czym potrafiłam się skupić to dźwięk jego palców przesuwających się po ekranie.

-Mam nazwisko ojca – przed moimi oczami pojawiło się jego zdjęcie u boku matki, która układała usta w dziubek, przyciskając je do policzka syna. A chwilę później zobaczyłam artykuł z napisem ,,Rodzina burmistrz na uroczystym balu z okazji otwarcia RiverHigh" i czwórkę osób obok siebie. - Ja nie kłamię. Za moje naboje służy prawda, nie nafaszerowane fałszem słowa. Strzelam tym, co rani najbardziej i wbija się najgłębiej.

Wtedy zrozumiałam, że gdybym dostała drugą szansę i miała okazję powtórzyć jeszcze raz pierwszy dzień w nowej szkole i tak wylałabym na niego koktajl. Z tą różnicą, że za drugim razem postarałabym się bardziej i doprowadziła do tego, że by się nim zadławił.

Byłam przestraszona. Wolałabym już, aby to zdjęcie trafiło do dyrekcji. Zostałabym wywalona, moja mama by się piekliła, ale w końcu by to minęło. Jednak okazywało się, że sprawa była o wiele bardziej poważna, a konsekwencje ujawnienia tego zdjęcia, nie dotknęłyby tylko mnie, a całą moją rodzinę. Nie byłam zła na Eliota. Byłam zła na siebie, ponieważ zrobiłam coś tak kurwa głupiego i dałam złapać się na tym jakiemuś Pożal się Boże chłopaczkowi pozbawionego człowieczeństwa.

-Nagle ucichłaś - zauważył, a ja miałam ochotę chwycić najbliższy ciężki przedmiot w pobliżu i po prostu zamachnąć nim w stronę jego głowy. - Dotarł do ciebie fakt, że zadzieranie z mężczyzną takim, jak ja było błędem?

-Jedyny fakt, jaki do mnie dotarł to ten, że im więcej widzę mężczyzn takich, jak ty, tym bardziej chce mieć psa - odparłam bez ogródek już nawet nie przejmując się tym, że rzucanie prowokacyjnych słów, działało na moją niekorzyść.

Ares spojrzał na mnie po raz ostatni, aby odwrócić się z zamiarem odejścia. Dotarło to do mnie, gdy zaczął zmierzać szybkim krokiem w stronę parkingu. Kilka sekund zajęło mi przemyślenie mojego następnego ruchu. Stwierdziwszy, że nie mam już nic więcej do stracenia, jak strzała popędziłam za nim. Stawiając ciche kroki, znajdując się kilka metrów za nim nie wiedziałam, co dokładnie miałam w zamiarze. Mogłam go męczyć gadką przez następnie kilka lat, a on dalej byłby nieugięty, pozostawiając mnie w nużącej niewiedzy. Jednak musiałam dowiedzieć się czegoś więcej. Co dokładnie pojawiło się w zakątkach jego głowy, gdy wypowiadał poprzednie słowa. Jaki był cel w jego czynach i czy faktycznie aż tak nie mógł znieść upokorzenia.

Shadows of the RiverwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz