Wierciłam się na krześle podczas lekcji fizyki z dwóch powodów:
Pierwszy był taki, że każde słowo wypowiadane przez nauczycielkę, brzmiało jak zlepek przypadkowych liter bez kompletnie żadnego sensu. A drugi nie dawał mi spokoju tak naprawdę od poprzedniego dnia. Za każdym razem oglądałam się za siebie na korytarzu, próbując zlokalizować tego cholernego chłopaka, który spędzał sen z moich powiek. Nie zrobiłam nawet poszkolnej drzemki! To pokazywało skalę problemu, ponieważ ja zawsze po powrocie do domu kładłam się do swojego łóżka na ,,30 minut", które i tak zamieniały się później w przynajmniej 4 godziny.
Udawałam, że pisze to co dyktuje nauczycielka za każdym razem, gdy jej wzrok spoczywał na mnie, a że była ciekawską sroką, to działo się to średnio co 2 sekundy. Nie winiłam jej, ale mnie to rozpraszało. Szczególnie, że nosiła wielkie, okrągłe okulary, więc jej oczy były jedynym elementem, na którym byłam w stanie się skupić, gdy ona wierciła mi dziury w czole. Odliczałam w myślach do dzwonka już od początku lekcji. Mój mózg parował od nadmiaru informacji. Z innych przedmiotów szło mi naprawdę nieźle. Nigdy nie lubiłam się uczyć, ale również nie miałam z tym większego problemu. Większość informacji udawało mi się, przyswajać na lekcji, więc później nie byłam zmuszona do wielogodzinnego siedzenia nad książką. Jednak, gdy chodziło o fizykę, to czułam pustkę. Choćbym przestudiowała każdy podręcznik na pamięć, dalej nic mi to nie dawało. Nawet słuchanie wywodu nauczycielki, było dla mnie męczące. Dopadała mnie senność, za każdym razem, gdy jej usta się otwierały.
-No na tyle moi drodzy, dziękuje za dzisiaj. - Kobieta rozciągnęła swoje usta w lekkim uśmiechu, gdy wszyscy łącznie ze mną zaczęli się pakować. - Do zobaczenia za tydzień.
Wyszłam z chłodnej sali szybkim krokiem, nie wiedząc nawet gdzie się kieruje, ale nie miało to znaczenia. Szłam przed siebie, starając odizolować się od ciekawskich spojrzeń. Wczorajsze przedstawienie ku zdziwieniu chyba wszystkich, nie pogrążyło mnie, aż tak bardzo. Ludzie zaczęli trzymać się od nas z daleka i poza tymi spojrzeniami, nie było nic, co mogłoby wydawać się wręcz niepokojące - tak, jak dwie sytuacje, które wcześniej spotkały moich przyjaciół.
Dzisiaj mama wcisnęła mnie siłą w ten niewygodny mundurek, choć mówiąc szczerze nawet się nie opierałam. Zdecydowałam, że sprawianie jeszcze większych problem, było robieniem samej sobie pod górkę, więc skapitulowałam. Wiedziałam, że i tak zostanę tu przynajmniej do końca roku, więc dokładanie problemów mojej rodzicielce, byłoby egoistycznym posunięciem. Dlatego chodziłam po korytarzu z trochę przykrótką, przylegającą spódniczką i szarym sweterkiem.
Z moimi przyjaciółmi bardzo rzadko przecinaliśmy się na przerwach. Głównie ze względu na to, że każdy z nas miał lekcje w mocno oddalonym od siebie miejscu, więc zanim byśmy wszyscy się znaleźli, to rozebrzmiałby dzwonek na kolejną lekcję. Dlatego zazwyczaj siadałam po prostu na uboczu, ewentualnie robiłam sobie krótkie spacerki po korytarzach. Musiałam wyglądać głupio i tak również się czułam.
Wyciągnęłam z torby telefon, kierując się do, stojącego w kącie automatu z napojami. Wybrałam numerek, pod którym stała woda, a następnie wrzuciłam dwie monety do automatu, czekając, aż dostanę napój w swoje ręce. Stukałam zniecierpliwiona palcem o maszynę.
-Co jest? - szepnęłam do siebie, gdy butelka dalej się nie wysunęła. - Serio?
-Pomóc ci? - zamarłam na dźwięk męskiego głosu.
Wstrzymałam na moment oddech, mając nadzieje, że jakimś cudem stanę się niewidzialna. Ewentualnie, że zyskam umiejętność teleportacji. To oczywiście się nie wydarzało, więc dalej nie zaczerpując tchu, odwróciłam głowę. Niemal jęknęłam w duchu, gdy zobaczyłam przed sobą te cholernie perfekcyjną twarz. W mojej głowie nie mieścił się fakt, że ktokolwiek mógłby mieć tak dobrze umiejscowioną każdą część ciała. Pieprzona, chodząca perfekcja.
CZYTASZ
Shadows of the Riverwood
RomantizmRiverwood było miastem rozciągającym się, jak dwie przeciwstawne strony księżyca - jedna lśniąca, pełna światła nocy i blasku, będąca siedliskiem ludzi wysoko postawionych, bogatych i uprzywilejowanych, których życie rozgrywało się wśród willi, bank...