Rozdział piąty.

95 5 0
                                    

Kolejny tydzień w RiverHigh mijał, a wraz z nim moje wszelkie chęci do życia. Jeździłam do szkoły i ze szkoły jednym busem w tym mieście, do którego miałam 20 minut pieszo każdego dnia. Wchodziłam do szkoły niewyspana i zestresowana, a wychodziłam w jeszcze gorszym stanie. Ściany tego budynku kurczyły się coraz bardziej, gdy samotna przechodziłam przez korytarz, a wzrok wszystkich utkwiony był we mnie. Zdejmowałam z szafek wredne przypiski, porozrzucane karteczki i starałam udawać się, że na mnie to nie działa. Wracałam do domu, kłóciłam się zarówno z mamą, jak i bratem, aby siedzieć w książkach do nocy, spać po 3 godziny i powtarzać te rutynę w kółko.  W tamtym momencie tak wyglądało moje życie. Realia, które sama na siebie sprowadziłam. 

-Maggie – lekkie szturchnięcie w ramię, wybudziło mnie ze snu – notujesz, co mówię?

Uniosłam głowę, wyrywając się z letargu. W pierwszej chwili impulsu, pomyślałam, że dalej tkwię w swojej rzeczywistości w jaką popadałam podczas snu. Gdy mój wzrok jednak się wyostrzył, a ja spojrzałam w oczy nauczyciela od angielskiego, zrozumiałam, że jestem w prawdziwym świecie. I ucieszyło mnie to. Ponieważ moje sny bywały jeszcze gorszym koszmarem, niż rozgrywające się w tym budynku zło. Zło posadzone w różnych ławkach tej samej klasy, kumulujące się i przekierowujące swoje negatywy na rzekomo najsłabsze ogniwo. W tamtym momencie, byłam nim ja. Kompletnie wykończona. Czułam na sobie wzrok wszystkich, gdy z włosami przyklejonymi do twarzy, próbowałam udawać, że wcale nie ucięłam sobie drzemki podczas lekcji. 

-Tak - złapałam szybko za długopis - oczywiście. 

-Byłabyś w stanie powtórzyć moje wcześniejsze słowa? - zapytał. Nie w sposób atakujący, raczej sprawdzający i próbujący udowodnić moje kłamstwo. 

Spojrzałam na tablice interaktywną. Zapisany na niej temat zajęć brzmiał ,,Hipokryzja według powieści Charlesa Dickensa ,,Wielkie nadzieje". Czytałam te książkę noc wcześniej, jednak zasnęłam w połowie, zbyt wykończona. Zdecydowałam jednak wykorzystać informację, które udało mi się przechwycić. 

-Zapewne mówił Pan coś o zaburzonym światopoglądzie ludzi obrzydliwie bogatych – wypowiedzenie tych słów przeszło mi z niesłychaną łatwością. - Wartościowanie ludzi na podstawie ich majątku i takie tam. Jeden z wielu problemów tej placówki. 

Brwi nauczyciela wystrzeliły do góry. Ku mojemu zdziwieniu na jego młodej twarzy nie odmalował się gniew, a raczej ciekawość. Był zainteresowany moimi słowami, choć reszta klasy raczej nie odebrała tego w ten sposób. Zanieśli się cichym, prześmiewczym śmiechem, który Pan Thomas natychmiastowo uciszył, unosząc dłoń do góry. 

-Cóż, nie były to moje słowa - powiedział zgodnie z prawdą. - Ale coś w tym jest. Uważasz, że problematyka książki jest ponadczasowa?

-Społeczeństwo wiktoriańskie było podzielone na klasy społeczne. Nasze społeczeństwo jest jego odbiciem lustrzanym. Każdy taki podział ma swoje konsekwencje. Szczególnie, gdy ci uznawani za najgorszą część miasta, dostaną w swoje ręce kawałek bogactwa – nie wiedziałam, czy moje słowa mają sens. - Ludzie bogaci przedstawiają się pieniędzmi, ci biedni jako karty przetargowej używają siebie. Są prawdziwi, jeśli wychowani zostali w biedzie. Chcą być bogaci, ale nie chcą, aby była to ich plakietka. Dotyka nas nierówność społeczna, przed którą nie da się uciec, chyba, że ją kupisz. Więc tak, problematyka jest ponadczasowa. 

-Czyli mówisz, że wszyscy zamożni ludzie nie mają moralności? - zadał mi kolejne pytanie. 

Nie dałam się jednak zwieść. Nie te słowa wypłynęły z moich ust i absolutnie nie miałam ich na myśli. 

-Oczywiście, że nie - zaprzeczyłam od razu. - Tylko ci bez szacunku do pieniądza, wychowani w bogactwie, na które nie musieli sami zapracować, albo w które nie włożyli ani trochę wysiłku. Ktoś, kto kiedyś sam dotknął ziemi, aby później wznieść się na szczyt, nigdy nie użyłby swojego majątku, aby kogoś upodlić. 

Shadows of the RiverwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz