-Gdzie mama? - zapytałam na wejściu, spoglądając w stronę rozwalonego na poszarpanym fotelu brata.
Kol spojrzał w moją stronę z opóźnionym refleksem. Z jego warg wydobyło się ciche prychnięcie, gdy przeskanował swoimi oczami mój mundurek. Uznałam, że zużywanie swojego języka na tego szczyla, byłoby brakiem szacunku do samej siebie, więc po prostu zacisnęłam usta.
Przeszłam do małego, lecz przytulnego salonu, rzucając swoją torbę w kąt. Korzystałam z tego, że mamy nie było w domu i nie mogła mnie zbesztać za nie odkładanie rzeczy na miejsce. Zmęczona kolejnym dniem w szkole, opadłam plecami na skórzany fotel, krzywiąc się, gdy głośno zaskrzypiał. Jedynym, co mnie w tamtym momencie pocieszało, był fakt, że nadszedł mój wyczekiwany piątek, a co za tym szło mogłam w końcu odetchnąć od RiverHigh. Pierwszy tydzień w ,,szkole moich marzeń", okazał się być tygodniem żywcem, jak wyciągniętym z koszmaru. Nie wspominając nawet o pierwszych dwóch dniach, które okazały się być katastrofalne. A kolejne, były przepełnione moimi paranojami. W nocy ledwo sypiałam ze stresu i niewiedzy, ponieważ cholery Ares Ward, zdecydował nie pojawić się w szkole po wtorkowym incydencie ze zdjęciem. Grał mną, czułam to. Karmił mnie niewiedzą, która kaleczyła mój żołądek, domagającego się jedzenia, zaspokajającego głód. On pokazywał mi, że jest wyżej, pozostawiając swoje miejsce parkingowe i obiadowe kompletnie puste.
-Odpowiesz na moje pytanie? - przechwyciłam pilot, przeskakując kanały na telewizorze. Przystanęłam, gdy na ekranie zobaczyłam beverly hills 90210. Mimo, że ten serial miał swoje lata, to zdecydowanie był jednym z moich ulubionych.
-Ma nocną zmianę w pracy - poczułam, rozlewający się po moim wnętrzu żal. Mama harowała wręcz za czterech, czasami śpiąc w miejscu jej pracy, ponieważ brała dwie zmiany, między którymi miała krótko czasowy odstęp. - Czy możesz to wyłączyć? Mam pierwszeństwo, bo pierwszy zająłem telewizor.
-Ja pierwsza się urodziłam, mam pierwszeństwo do powietrza, które niepotrzebnie mi zabierasz i marnujesz - wytknęłam mu. - Więc idź odrób lekcję, czy nie wiem porysuj? Cokolwiek, byleby z dala ode mnie.
Rzuciłam się na pilot, gdy zobaczyłam, jak czai się na niego ten łachmyta. Zgarnęłam mu przedmiot sprzed nosa, wkładając sobie przedmiot w stanik. Tutaj nasza przepychanka się kończyła. Co, jak co ale siostrze ręki w biust nie wsadzi. A gdyby chociaż o tym pomyślał, to prawdopodobnie skończyłby, dławiąc się wodą toaletową.
-No kurwa! - wykrzyczał.
Pociągnęłam za koc z krzesła, stojącego przy telewizorze, a następie się nim okryłam, posyłając mu drwiące spojrzenie. Mieszkanie w tym domu, rządziło się własnymi prawami.
-Słownictwo imbecylu, bo nagram, jak klniesz i wyślę do mamy. Urządzi ci prawdziwy surviwal w domu.
-Surviwal to ja mam codziennie, mieszkając z tobą pod jednym dachem.
-To raczej szczęście.
-Krowy są szczęśliwe, a kończą jako hamburgery – przejechał ręką po swoich za długich włosach. - Tak samo działa posiadanie ciebie jako siostry.
Puściłam te obrazę mimo uszu. Przysięgłam sobie, że dzisiejszego wieczoru nikt nie zniweczy mojego, zaskakująco dobrego humoru. Zamierzałam spędzić resztę doby, wylegując się przed telewizorem z popcornem w ręce i colą w drugiej. Oglądanie w kółko tego samego serialu, było dla mnie tak samo zadowalające, jak wizja przeciętej w pół głowy Aresa. Był cholernym rekordzistą, ponieważ nikt nie doprowadził mnie nigdy do stanu przedzawałowego w tak krótkiej i niewymagającej większego wysiłku konwersacji. W mojej głowie tworzyły się najróżniejsze wizje jego krzywdy w zamian za moje siwe włosy na głowie, których pojawienie się przyśpieszył prawdopodobnie o kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt lat. Moim skrytym marzeniem, było, aby gnił w czeluściach piekła.
CZYTASZ
Shadows of the Riverwood
RomanceRiverwood było miastem rozciągającym się, jak dwie przeciwstawne strony księżyca - jedna lśniąca, pełna światła nocy i blasku, będąca siedliskiem ludzi wysoko postawionych, bogatych i uprzywilejowanych, których życie rozgrywało się wśród willi, bank...