—Hej doktorze. Potrzebuję ewakuacji z miasta. Punkt ekstrakcji oznaczę na mapie, to droga tuż przy plaży. Trzeba ewakuować jedną kobietę, była ich jeńcem. Zgłosiła, że była też druga ale już nie żyje, zabili ją wczoraj. Cel nazywa się Yunna, szczupła brunetka, azjatyckie rysy twarzy. Wzrost około metr sześćdziesiąt pięć, niebieskie oczy. Udzielcie jej azylu i ewakuujcie poza strefę walk.
– Pan Coen... miło słyszeć. Straciliśmy łączność godzinę temu. Widzę, że wycieczka trwa w najlepsze. Dziwne, że ma pan jeszcze łeb na karku przy tylu wrogach w pobliżu. Jeden pojazd jest w pobliżu, więc albo się wspólnie ewakuujecie ze statku, albo będzie pan musiał poczekać na kolejną taksówkę. Starczy miejsca dla dwóch osób. Po odebraniu celu żołnierze muszą od razu opuścić miasto. Ruscy powoli zbliżają się do brzegu, będzie problem jak nas zauważą.
— Spokojnie, wrócę z buta. Mam tu jeszcze niespodziankę do zostawienia. Transport ma być tam za dziesięć minut. I niech nie machają przed nią bronią, źle jej to się kojarzy.
– Jasne, będą za dziesięć minut ale paczka do odbioru też tam musi być. Dostałem powiadomienie o stanie zdrowia, pogarsza się. We krwi jest coraz mniej tlenu, to przez płuca. Zmniejsza się ich pojemność, też przez za duży wysiłek fizyczny. Czym się pan tak zmęczył? Obawiam się, że nie wróci pan z buta, już pan się zmęczył jakby się tam poszło dwa razy i wróciło. Na następny transport będzie trzeba poczekać pół godziny, pojawi się jak rozpoczną się fajerwerki. Jak coś nie wypali i dotrą do brzegu, nie będzie tam naszych. Ta kropka na mapie to cel?
— Tak, ma nadajnik w bucie. Tak na wszelki wypadek, by się nie zgubiła. Cel dotrze do brzegu na czas. Zmęczyłem się podrzynaniem gardła strażnikowi. Mój organizm nie przyjął za dobrze takiej aktywności fizycznej, dużo bardziej wolałbym pobiegać. Gdy będzie po wszystkim, zaczekam przy brzegu. Cel przypłynie łódką, mają ich tu dużo. Potem i tak dla nich będzie to bez różnicy. Mam nadzieję, że te ładunki nie zamokły, padał deszcz w nocy.
– Jeśli są mokre, zalecam odpalić je zdalnie, detonatorem. Ładunki po odpaleniu stopera, mogą wybuchnąć przed czasem albo w ogóle. Tylko że detonator ma ograniczony zasięg, myślę, że ze 2 kilometry.
— Wymiana towarów między statkami może odbyć się poza zasięgiem detonatora. Muszę zaryzykować i nastawić czas. Na dole jest czysto, zdążę uciec. Na górze jest głośno, chyba mają jakąś imprezę. Czyli strażnicy są kilka poziomów wyżej, nie usłyszą mnie. Muszę kończyć rozmowę, słyszałem trąbienie, inny statek się zbliża.
– Ruscy wyprawiają przyjęcie gdy kogoś wieszają za jaja albo topią w beczce. Jeśli nie ma tam już więźniów, pan wodzu ma urodziny, albo jakaś jego dziwka. Proszę zapewnić im wystrzałowe i emocjonujące urodzinki, z pozdrowieniami od Krukowskiego dla solenizanta. Przesyłam wodzu gorące całuski i życzę szybkiej śmierci, kartki nie będę pisał, nie marnuje papieru na takie gnidy. Następny wóz przybędzie za trzydzieści siedem minut. Niedługo zacznie się ściemniać, mamy przecież zimę, chociaż na termometrze tego nie widać. Proszę szykować się na kolację, transport chwilę zajmie. Co do parametrów życiowych, radzę zluzować z ciśnieniem, ciągle pan się czymś przejmuje. Jeśli pan chce dotrwać do kolacji, zalecam wrzucić na luz i rozkoszować się wybuchową imprezą za kilkanaście minut.
Operator niepostrzeżenie dokończył swoją robotę. Skierował się do jednej z łodzi i ewakuował po kilku minutach. Przybierał do brzegu ciągle oglądając się za siebie. Bardzo przejmował się ostatnimi wydarzeniami. Wziął wdech i spojrzał w niebo, przypomniało mu się dzieciństwo, ojciec zawsze mu powtarzał, że trzeba patrzeć w górę bo to, co jest na dole, już znamy. Zamyślił się, prawie walnął dziobem w piasek. Jego trzeźwość przywróciło urządzenie na ręce: – Parametry życiowe uległy zmianie. Stan zdrowia został uznany jako krytyczny. Proszę natychmiast zasięgnąć porady specjalisty i oddać się opiece medycznej. Pojemność tlenu w płucach zmniejszyła się o kolejne dziesięć procent w ciągu godziny i ośmiu minut. Proszę zmniejszyć wysiłek fizyczny, nawodnić organizm i oddać się badaniom lekarskim.
— Dobrze... Jest dobrze... Ja jestem tylko bardzo zmęczony, kiepsko spałem w nocy, miałem koszmary. Dotarłem do końca, udało się. Chwilka, jeszcze tylko chwilka. Nie widzę ich dokładnie, wzrok mi się rozmydla... Górka przy plaży? Czy ona tu zawsze była? A ten duży kamień? Nie widziałem tego wcześniej...
– Według danych geograficznych, struktura terenu nie uległa żadnej zmianie od ostatniego pańskiego pobytu w tym miejscu. Dane z satelity potwierdzają, że tutaj jest górka ze skałą.
— Satelity... Pieprzone satelity... Ludzie mówili, że zaczęły spadać, że nie ma z nimi łączności. To wszystko propaganda, oni wszyscy kłamią, wszystkie strony konfliktu! Jakby nie zaczęli bawić się bombami atomowymi to by nie było tak gorąco w styczniu. Na jednym ładunku wybuchowym umieściłem lokalizator. Określ jego prędkość na mapie i daj znać gdy prędkość drastycznie się zmniejszy, najlepiej jakby stało w miejscu. Tam teraz są ze trzy statki, z tego co widzę. Gdy się zatrzymają, muszę wiedzieć. Źle się czuję, czas dziwnie mija. To już powinno pójść z dymem... Muszę wysadzić to ręcznie. Usiądę przy tym kamieniu, ja muszę odpocząć...
– Lokalizator wszedł w zasięg dwóch kilometrów. Obiekt spowolnił o siedemdziesiąt procent od domyślnej wartości. Według obliczeń obiekt powinien samoistnie dryfować na morzu z małą prędkością za czterdzieści dwie sekundy.
— Ja... Ach tak, detonator. Ja nie wiem dlaczego to robię, chyba tak trzeba... W imię czego niby? By ratować świat? Czy to w ogóle wypali... Ja jestem taki zmęczony, normalnie usypiam. Wiem, że jest bezpieczna, widziałem jak odjeżdżają. Teraz tylko dokończyć robotę i wytrzymać trzydzieści minut, czy tam dwadzieścia. A może trzydzieści pięć. Czterdzieści sekund minęło, czas dokończyć to co zacząłem... Graj muzyko...
CZYTASZ
Battlefield: Czas Wojny
AdventureNastał rok 2040. Granice Stanów Zjednoczonych zaczęły się dynamicznie zmieniać. Rosja, wprowadzając nową broń biologiczną na pole walki oficjalnie przyznała się do istniejącego konfliktu zbrojnego. Wraz z końcem walki o Sand Village, bohater przeżył...