Rozdział trzeci: Wyneris Frostbane
Ogród Wyneris Frostbane był miejscem, które zdawało się istnieć poza czasem. Kiedy Alaric wkroczył na ścieżkę wyłożoną kamieniami, zaskoczył go widok roślin kwitnących mimo chłodu i kalendarzowej zimy. Krzewy berberysu, róże o głębokim czerwonym odcieniu, nawet liliowce – wszystkie te kwiaty nie miały prawa być w pełnym rozkwicie w tym czasie. Atmosfera w ogrodzie była niemal sielankowa. Niepokój Alarica narastał jednak z każdym krokiem, który stawiał w tym nadprzyrodzonym otoczeniu.
Wyneris stała pośrodku ścieżki, przyglądając się mu z subtelnym uśmiechem. Jej oczy błyszczały, gdy zauważyła, jak Alaric niepewnie spogląda na otaczającą go bujną roślinność.
— Podoba ci się? — zapytała, nie kryjąc satysfakcji z jego zaskoczenia. Jej głos był dziwnie łagodny, wręcz kuszący, ale pod nim czaiła się stalowa nuta, której nie sposób było zignorować.
— To niezwykłe miejsce — odparł Alaric, zatrzymując się kilka kroków od niej. Nie chciał pozwolić, by widziała, jak bardzo ten widok go poruszył. Wiedział, że to nie była zwykła magia. — Jak to możliwe?
Wyneris uśmiechnęła się szerzej, niemal drapieżnie. Jej palce delikatnie przesunęły się po jednym z krzewów, a czerwone płatki poruszyły się, jakby reagując na jej dotyk.
— Natura ma swoje kaprysy, ale magia... cóż, magia ma swoje sposoby — powiedziała, po czym dodała od niechcenia: — Twój ostatni list, Alaricu, naprawdę mnie zaintrygował.
Jej głos był teraz bardziej rzeczowy, ale wyczuwalny był w nim cień wyzwania. Alaric wiedział, że to spotkanie będzie czymś więcej niż tylko wymianą myśli na temat homunkulusów. Ten ton powiedział mu, że ona też to wie. To było starcie woli.
— Cieszę się, że zainteresowała cię moja propozycja — odpowiedział spokojnie, przybierając równie rzeczowy ton. — Zdaję sobie sprawę, że to ryzykowne, ale wierzę, że razem możemy osiągnąć coś znaczącego. W końcu czyż magia nie polega na przekraczaniu granic?
Spojrzała na niego badawczo, jakby próbowała ocenić, jak bardzo jest zdeterminowany. Jej oczy zwęziły się lekko.
— Homunkulusy, które proponujesz stworzyć, to istoty, które mogą ewoluować. Domowiki, które chcesz nimi zastąpić, również w ten sposób zaczynały. To niebezpieczna ścieżka.
— Zdaję sobie sprawę z zagrożeń — powiedział poważnie. — Dlatego właśnie potrzebuję twojej pomocy. Twoje doświadczenie i wiedza byłyby nieocenioną pomocą. Wierzę, że razem będziemy w stanie przewidzieć i zneutralizować wszelkie potencjalne problemy.
Jej uśmiech nieznacznie się poszerzył, ale w oczach pojawiła się iskierka ironii.
— Schlebiasz mi, Alaricu, ale to ci nie pomoże.
— Miałem nadzieję, iż pomoże mi to, że jesteś zbyt mądra na bycie skromną.
Roześmiała się, patrząc na niego z rozbawieniem.
— Miałbyś rację — powiedziała, lecz zawahała się, idąc wzdłuż ścieżki. — Widzę ogromny potencjał tego pomysłu. Bardzo się ucieszyłam, gdy zgodziłeś się na nasze spotkanie. Zawsze doceniam dobrego korespondencyjnego rozmówcę, jednak listy to nie to samo, co wymiana myśli twarzą w twarz. Powiedz mi jednak, co zrobisz, jeśli coś pójdzie nie tak? Jeśli homunkulus, który stworzymy, zacznie rozwijać się w sposób, którego nie przewidzieliśmy? Czy jesteś gotów ponieść konsekwencje, jeśli tak się stanie?
Alaric poczuł, jak ciężar jej słów zapada mu w pamięć. Wiedział, że Wyneris nie pytała go tylko o potencjalnie niebezpieczną magię, z którą chciał eksperymentować. Pytała o jego gotowość do podjęcia ryzyka, które mogło zagrozić nie tylko jemu, ale i innym.
CZYTASZ
CIENIE WŁADZY: POCZĄTKI (Zawieszone)
FantasyAle czyż nie jest to znak prawdziwej wielkości? Ci, którzy osiągają najwięcej, nigdy nie zadowalają się tym, co już mają. Zawsze sięgają dalej, pragną więcej. W sercu królestwa, gdzie dwanaście książęcych rodów rządzi żelazną ręką, zaczyna się opowi...