Rozdział II

8 1 0
                                    


Musiała przyznać, że Nick był silniejszy od niej. O wiele, szczególnie pod względem psychiki i odporności na ból. Amy, mająca jedynie strzaskane żebra i coś z lewą ręką, miała ochotę się poddać i ułatwić zadanie zabójcy. Nick natomiast, który wyglądał, jakby go auto przejechało, niemalże zmuszał ją, by szła do przodu. Asystent w telefonie Nicka prowadził ich kanałami, co jakiś czas zarządzając, by przeczekali. Wiedziała, że ich szukają, że on ich szuka. Więc z milczeniem znosiła przeokropny smród, który wypełniał jej nozdrza i lodowatą wodę, która wypełniała jej buty oraz uparcie nie chciała zejść z ubrania. Telefon zostawiła w aucie, więc nie miała nawet możliwości sprawdzenia, ile godzin tułają się po tych zatęchłych tunelach. Przysłowiowe światełko zobaczyła dopiero gdy trafili do jednego z wielu wyjść. Widać było, że nie jest ono oficjalne i sądząc po muralach, pałętało się tam sporo zbuntowanej młodzieży

Gdy wyszli na zewnątrz, na dworze robiło się już ciemno. Nie miała pojęcia, gdzie Nick ją ciągnie, ale postanowiła mu zaufać. Bo co innego miała robić? Była studentką robotyki z bogatego domu, która z powodów zdrowotnych nigdy nie ćwiczyła na zajęciach wychowania fizycznego, a on był wyszkolonym i szalenie dobrym agentem. Wyglądała przy nim żałośnie. Gdyby nie mężczyzna, już dawno byłaby martwa, więc nie miała powodu, by kwestionować jego decyzje.

—  Jedna z niewielu osób, którym teraz mogę ufać tutaj mieszka — Fury wymamrotał, prowadząc ją w głąb jakiegoś bloku. Gdy dotarli na odpowiednie piętro, przyłożył do zamka w drzwiach podłużny przedmiot przypominający gruby długopis i te stanęły otworem.

— Rozumiem, że ten twój przyjaciel nie wie, że do niego przyjdziesz? — Amy wymamrotała, przekraczając próg mieszkania. Było bardzo przestronne i ładnie urządzone. Mimo panującego półmroku, mogła dostrzec niemalże idealny porządek, jaki tam panował. Jakby nikt w nim nie mieszał.

— Nie zapalaj światła. I najlepiej włącz jakąś muzykę — zupełnie ignorując jej wcześniejsze pytanie, Nick rozłożył się w fotelu i stękną z bólu. Dziewczyna szybko wykonała polecenie, wybierając pierwszą lepszą płytę winylową i wkładając do odtwarzacza. Gdy pomieszczenie wypełniła przyjemna muzyka, która sądząc po brzmieniu była jakoś z lat czterdziestych ubiegłego wieku, wróciła do agenta. Teraz Amy mogła mu się lepiej przyjrzeć i szczerze, przerażał ją jego stan. Jego twarz była cała w krwi i wręcz malował się na niej ból. Nie mogła ocenić obrażeń niższych partii ciała, ale było pewno jedne - mężczyzna bardzo cierpiał. Fury zauważył, że dziewczyna mu się przygląda i posłał jej spojrzenie spod byka. Nie lubił, gdy ktoś się nim przejmował — Nie patrz się tak na mnie. Lepiej idź się, odśwież do łazienki. Masz całą twarz z błota. Mówiłem ci, byś patrzyła pod nogi.

Amy przez kilka sekund wpatrywała się w niego zmieszana. Zmęczenie ją powalało, więc próbowała jak najmniej używać mocy, dlatego nie chciała doszukiwać się w jego umyśle odpowiedzi. Na szczęście nie musiała. Nick rozejrzał się, a potem wbił w nią wzrok znacząco. Podsłuch. Dziewczyna tylko kiwnęła głową i rozejrzała się. Nie zamierzała kwestionować tego, co Fury powiedział, tylko ruszyła do pierwszych lepszych drzwi. Otworzyła je i cicho przeklęła, widząc, że była to sypialnia nieznajomego. Idealnie pościelone łóżko, półki bez grama kurzu, katalogowe ozdoby. Albo mieszkał tu żołnierz, albo psychopata. Nikt inny nie dałby radę utrzymywać takiego porządku. Aż wspomnieniami wróciła do własnej sypialni, która nie zakopała się pod górą szarego puchu tylko dlatego, że pani Julia, ich gosposia, regularnie wycierała jej meble. No i również, by nie dokładać pracy kobiecie, Amy starała się trzymać względny porządek. Zamknęła drzwi i ostrożnie przemieszczała się korytarzem, cicho stawiając kroki, aż nie trafiła na łazienkę. Zostawiła otwarte drzwi, chcąc, by do ciemnego pomieszczenia wpadło trochę światła i spojrzała w lustro.

To, co tam zobaczyła, szczerze ją przeraziło. Jej blada twarz była idealnym płótnem na wszelkie niedoskonałości, więc teraz wszystkie obrażenia były bardziej niż idealnie widoczne. Wokół jej oka, które przybrało krwisty kolor, wytworzyła się teraz siniak, który napuchł. Jej brew oraz usta przecinały pęknięcia, na policzku widniało spore otarcie, a pod nosem, obok ust znajdowało się dość sporo zaschniętej krwi. Amy nie miała pojęcia, jakim cudem to się wydarzyło i jakim cudem nie umiera jeszcze z bólu... no chociaż za to drugie winna była zapewne adrenalina. Ostrożnie w miarę zdrową dłonią uniosła koszulę, odsłaniając żebra. Z trudem powstrzymała jęknięcie, gdy zobaczyła ogromne sino-czerwono-niebieskie plamy, które niczym farba rozlewały się po jej torsie. Z zamyślenia wyrwało ją nagłe wyczucie kogoś obcego niedaleko niej. Jej ciało znów ogarnęło przerażenie. Nie mogła uwierzyć, że zmęczenie tak ją otumaniło, że dała się zaskoczyć. Gwałtownie się obróciła i w akompaniamencie syku bólu, wbiła spojrzenie w blondyna, który się przed nią pojawił. Psiakrew, wszędzie poznałaby jego twarz. Więc sekretnym "przyjacielem" Fury'ego był sam Steve Rogers. Wiedziała, że mężczyzna dla niego pracuje, ale nie sądziła, że Nick aż tak mu ufał.

Kapitan w tym czasie wyglądał na bardzo zaskoczonego tym, co widział. Nie musiała czytać jego myśli, by domyślić się jego uczuć. W końcu nie za często spotyka się zupełnie obcą dziewczynę, która jest cała mokra i wygląda, jakby ktoś ją pobił. Gdy próbował coś powiedzieć, Amy przyłożyła palec do swoich ust, dając mu znak, by był cicho.

— Fury na ciebie czeka — wymamrotała półszeptem, wskazując palcem w głąb korytarza, skąd dobiegała muzyka. Steve, najwidoczniej nadal bardzo zmieszany całą sytuacją, tylko kiwnął głową. Amy bez słowa za nim podążyła, czując jak wraz ze spadającą adrenaliną, rośnie poziom bólu, który odczuwała.

— Nie pamiętam, żebym dawał ci klucze — Steve mruknął, opierając się o ścianę. Na twarzy Nicka pojawił się lekki uśmiech.

— Serio wierzysz, że potrzebuję klucza? — Nick przesunął się w fotelu i spojrzał znacząco na Amy, która stanęła teraz obok niego. — Żona wywaliła mnie z domu.

— Nie wiedziałem, że masz żonę. A ona? Kochanka?

— W życiu, to moja chrześnica. Dużo rzeczy o mnie nie wiesz.

— No właśnie, Nick. I w tym problem — Steve wreszcie odsunął się od ściany. Jego dłoń powędrowała w stronę włącznika światła i kliknęła go. Amy musiała zmrużyć oczy, nieprzystosowana do nagłej jasności. Po sekundzie znów zapanował półmrok.

Widziała kątem oka, jak Fury pokazuje coś Steve'owi na telefonie. Nie zdążyła odczytać, bo szybko ekran był pod takim kątem, że go nie widziała. Wykorzystując resztki sił, posłużyła się telepatią, czego szybko pożałowała, gdy okazało się, że zna przekazywaną informację.

— Wybacz, że cię nachodzę, ale nie miałem gdzie pójść — wymamrotał Fury i znów napisał coś na telefonie. Znów Amy musiała posłużyć się telepatią i tym razem poczuła jak, krew odpływa jej z twarzy. Szykowało się coś ogromnego, a ona bardzo nie chciała brać w tym udziału. Pytanie kto jeszcze oprócz Fury'ego i teraz Steve'a o tym wiedział.

— Kto jeszcze wie o twojej żonie? — Kapitan spytał, jakby, o ironio, czytając myśli dziewczyny. Nick powoli wstał z krzesła, coś wyklikując w telefonie.

— Tylko moi przyjaciele — jego głos był coraz bardziej zmęczony.

Jedną z wartych odnotowania rzeczy odnośnie Amy był fakt, że jeśli ktoś mocno zapisał się w jej umyśle, potrafiła wyczuwać jego obecność, o ile był wystarczająco blisko. W tym momencie czuła jak jej umysł dostaje przysłowiowego pierdolca, a ją niczym młot, uderzyło znajome uczucie. Zimowy Żołnierz znowu tu był. Nie słuchała, nawet co mówili, tylko w panice odwróciła się w kierunku, z którego wyczuwała mężczyznę i spróbowała się z nim skomunikować. Nie była w stanie przejąć kontrolę nad jego umysłem bez patrzenia na niego.

Zatrzymaj się. Tu już kończy się twoje zadanie.

Brak odpowiedzi. Amy wzięła głęboki oddech, próbując wymyślić cokolwiek, co mogłoby im uratować życie. Sekundy zdawały trwać całe milenia, a ona miała coraz mniej czasu. Nie zdążyłaby krzyknąć.

James Buchanan Barnes. Twoje zadanie się skończyło.

Zawahał się. Czuła to. Jednak tym razem dostała odpowiedź. No, o ile odpowiedzią można nazwać trzy strzały, które przeszyły ciało Fury'ego. Wyrwana hukiem z transu, gdy jeden z nabojów drasnął jej szyję, Amy wrzasnęła i odskoczyła, upadając na podłogę. Czuła jak krew zalewa jej dłonie i barwi swetr na szkarłatno. Steve jednak nie wpadł w panikę. Bezceremonialnie złapał Nick'a i przeciągnął go w bezpieczne miejsce. Sekundę później poczuła, jak silne dłonie przenoszą również ją za zasłonę z półki. Piszczało jej w uszach, a ona nie mogła powstrzymać paniki, która powoli rosła w jej sercu. Kolejny huk, jednak tym razem nie pochodził od wystrzału. Zamiast tego do pomieszczenia weszła blond włosa kobieta.

— Kapitanie Rogers? Agentka 13 specjalistycznego oddziału TARCZY.

— Kate? — Steve wyglądał na zmieszanego. Amy wtedy dostrzegła, że miał coś w ręce. Pendrive.

— Przydzielono mnie, bym cię ochraniała

— Z czyjego rozkazu?

Kate wyszła zza ściany, z pistoletem trzymanych w obu dłoniach. Spojrzała na leżącego Nicka, a następnie na Steve'a.

— Z jego — wymamrotała, a następnie wyciągnęła komunikator.

Nagle Amy poczuła jak jej głowę, rozsadza przeogromny ból. Z trudem powstrzymała wrzask i chwyciła się za skronie. Pisk był coraz głośniejszy, a ona po kilku sekundach poczuła jakby ktoś, grzebał jej palcami w mózgu. Chyba panika połączona ze zmęczeniem spowodowała, że straciła kontrolę zarówno nad własnym umysłem. Nie wiedziała co się wokół niej dzieje, dopóki nie poczuła ukłucia w ramię. Wystraszona krzyknęła z bólu i spróbowała się odsunąć. Niestety zawiodły ją jej mięśnie, a ona poczuła jak paraliż, spowija jej ciało. Widziała jak, Kate trzyma strzykawkę i coś mówi do komunikatora.

- Dla... dlaczego? - wychrypiała, nim całkowicie straciła kontrolę, a cały świat spowiła ciemność.

LAMB || Bucky Barnes (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz