ROZDZIAŁ 5

42 11 1
                                    


Pogodzenie się z czymś nie musi oznaczać, że się poddajemy

Tove Jansson

Abigail

Minął już ponad tydzień od dnia, w którym sprzeciwiłam się poniżaniu mnie i nie wykonałam rozkazu Laurenta. Nie rozebrałam się, przynajmniej niesamodzielnie. Po pierwszym uderzeniu, zanim jeszcze zdałam sobie sprawę z tego, co się działo, ten sukinsyn rzucił mnie na kolana, włożył mi w usta swojego penisa i nakazał go ssać. Nie potrafiłam tego zrobić, bo najzwyczajniej w świecie nigdy tego nie robiłam. Ze złości wepchnął mi go tak głęboko, że zwymiotowałam. Złapał mnie mocno za włosy i warknął prosto w twarz:

– Ptaszyno, nie nadajesz się, kurwa, do niczego, nawet przeszła mi ochota, żeby cię zerżnąć. – Odepchnął mnie z całej siły i przewróciłam się na obolałą pupę.

Myślałam, że mogę już podziękować Bogu za ocalenie, ale niestety.

Za chwilę za to zapłaciłam.

Laurent postawił mnie na nogi i zdarł ze mnie ubranie. Podniósł z ziemi porzuconą przez niego wcześniej szpicrutę. I kiedy zaczął mnie bić po plecach, pośladkach i udach, wtedy znów zobaczyłam nienawiść w oczach człowieka. Właściwie to tłukł mnie, gdzie popadnie. Zaczęłam krzyczeć z bólu, zastawiając się rękoma i próbując uciec poza zasięg szpicruty, ale złapał mnie za włosy i przytrzymywał, bijąc raz za razem. Uderzenia cięły moją skórę i odbijały się od kości. Ból promieniował po całym ciele. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam. Osłaniałam swoją głowę i chciałam wyrwać mu przedmiot, ale był silniejszy ode mnie. Przez ułamek sekundy doszło do mnie, że może chce mnie zabić.

Nadszedł moment, kiedy zaczął opadać z sił i udało mi się wyrwać mu na chwilę. Cofałam się, wystawiając przed siebie dłonie, ale natrafiłam na ścianę. Laurent podszedł i z całej siły spoliczkował mnie. Moja głowa uderzyła o ścianę i oszołomiona osunęłam się po niej. Gdy upadłam na podłogę, zaczął mnie kopać. Wszędzie, gdzie tylko było można. Po głowie, po tułowiu i udach. W pewnym momencie zwymiotowałam po raz drugi.

Wtedy przestał i znieruchomiał na moment, a po chwili usłyszałam oddalające się kroki.

Wyszedł, zostawiając mnie tam jak śmiecia.

Jednak ani razu nie powiedziałam, żeby przestał. Nie dostał tego ode mnie.

Głos zaniósł mnie do celi ledwo żywą. Podejrzewałam, iż wyglądam jak po zderzeniu z truckiem na autostradzie.

Przysłano do mnie młodą dziewczynę, jak się okazało, też ofiarę porwania. Ona poddała się tresurze i namawiała mnie, abym odpuściła. Lilly, tak miała na imię, była słodką osiemnastoletnią blondynką z Anglii. Obmywając i smarując jakimś gównem moje rany, oznajmiła mi, że walcząc, pogorszę tylko swoją sytuację, która i tak już była chujowa. Dziewczyna była bezpośrednia, ale niestety miała rację.

Z powodów obrażeń miałam kilka dni spokoju. Moja skóra musiała się zagoić, inaczej nikt by mnie nie kupił, czego dowiedziałam się również od Lilly. Dlatego chciałam być pobita do końca świata. Rozważałam dalsze wkurwianie Laurenta, ale Lilly jakby zrozumiała, o czym myślę, i pewnego dnia szepnęła mi do ucha:

– Chodzą plotki, że Laurenta z tobą poniosło, bo to, co ci zrobił...– urwała, oglądając się, czy nikt nie słyszy, co mówi. – On z żadną tak nie postąpił, wiesz... on dba o swój towar, można tak powiedzieć. Przeciwstawiłaś mu się, tutaj raczej wszystkie trzęsą się ze strachu przed pobiciem i gwałtem.

Zmarszczyłam brwi i przyjrzałam się jej dokładnie.

– A ty? – zapytałam ją, mając na myśli radzenie sobie w tym miejscu.

NIEZNANA tom I - nowa poprawiona wersja wydanej książki w 2022 roku.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz