Rozdzial 11 - Kto jest prawdziwy?

3 0 0
                                    

Vanessa dojechała do domu. Wszak daleko nie miała, gdyż dwójka zdążyła dojechać w okolice. I Nazyrg siedział tak wpatrując się w niebo i rozmyślając nad życiem. Jego wspomnienia mieszały się z czymś w rodzaju snów.

Nic z tego nie rozumiem. Nie pamiętam za wiele z dzieciństwa, mimo że często nad nim rozmyślałem w takich momentach. Co się tutaj dzieje? Pamiętam tylko urywki... Muszę samemu rozwiązać zagadkę tego tajemniczego zachowania. Czy to rodzaj zabezpieczenia i trzymania ludzi tej planety w kajdanach?

Wtem jego rozmyślania przerwała Amelia.

-Nazyrg... -Westchnęła. -Co się dzieje?

-O, Amelia. -Odparł. -Co Ty tutaj robisz?

Spojrzał na nią. Zawsze była czarująca na swój tajemniczy sposób. Kolor indygo jej włosów stanowił symbol tej enigmy.

-A Ty? -Spytała. -Ponoć nakrzyczałeś na Vanessę. Co się stało? Normalnie się tak nie zachowujesz.

Co to znaczy „normalnie"? Faktycznie, ciężko wyprowadzić mnie z równowagi, ale Ty, która znasz mnie całe życie powinnaś wiedzieć, gdzie mam swoje limity. Coś tutaj nie gra. Normalnie NIGDY nie przychodziłaś, kiedy miałem problem. Boisz się rozmawiać o takich rzeczach. W ogóle... boisz się rozmawiać.

-Normalnie? -Westchnął. -Sugerujesz, że nie jestem normalny? -Zaśmiał się lekko odwracając jej uwagę. -Bynajmniej nie przychodziłaś do mnie za często, gdy miałem problem.

-Cóż. -Odpowiedziała z wyrzutami sumienia w głosie. -To prawda. Lecz uznałam, że pora się zreflektować za te wszystkie lata. A Vanessa jest moją przyjaciółką. Wróciła zapłakana.

-Przykro mi to słyszeć. -Odparł. -Co Ci mówiła?

-Tylko, że się pokłóciliście. -Odpowiedziała. -Krzyczała, że nienawidzi siebie i otaczającego ją świata. Że to wszystko przez nią. Nic nie rozumiałam...

Wiedziałem doskonale, że nie chodzi o zreflektowanie się za poprzednie lata. Po prostu nic nie rozumiesz z tego nonsensu. Ciekawe, czy Ty też zauważyłaś... Nie brzmisz jak... Ty. Nie ma Ciebie w Tobie.

-To wszystko takie idealne ostatnio, prawda? -Spytał zaciekawiony. -Wszystko od Molocha idzie wręcz za dobrze. Zdaje się, że opanowałem Raizena w jakimś stopniu.

-Dobrze to słyszeć. -Odparła. -Do czego zmierzasz?

-Zmierzam do propozycji sparingu z Tobą. Tutaj. W tym momencie. Dajesz z siebie 100% -Powiedział bez zawahania.

Ciekawi mnie wynik tego pojedynku. Zazwyczaj takie sparingi przegrywałem. Moja technika jest techniką Shinobi, Ninja. W skrócie, chodzi o jak najszybsze uśmiercenie przeciwnika. Nie mogę wykorzystać jej potencjału, gdyż są to śmiercionośne techniki. Nawet jeśli chodzi o broń treningową. Amelia jest nauczona technik samoobrony i obezwładniania. To daje jej na tym polu przewagę. Lecz dopiero w walce na śmierć i życie byłbym w stanie ją pokonać... Jeżeli wygram, to wtedy oznacza...

-Dziwna propozycja. -Westchnęła. -Ale w porządku. Mimo, że wciąż nic nie rozumiem z tego nonsensu. Podejmuje się wyzwania!

W ich rękach zmaterializowały się bronie treningowe. Swoje źródło mają w zegarkach militarnych z Aegisa. Chłopak spektakularnym saltem przeskoczył kilka metrów do tyłu, potem wziął głęboki wdech i przygotował się do walki. Podeszli spokojnym krokiem do siebie, testując swoją cierpliwość.

-Zaczynajmy. -Wtrąciła dziewczyna.

Wykonała trzy szybkie cięcia, zrobiła mylący krok w tył a następnie szybki w przód wykonując kolejne. Nazyrg oczywiście zablokował to bez większych problemów. Następnie wykonała bardzo silne cięcie w poziomie i pionie, zmuszając Nazyrga do lekkiego odwrotu. Podbiegła do niego i chciała go złapać, by rzucić nim o ziemię. Chłopak podskoczył i odbił się od jej klatki piersiowej wykonując kolejne salto i wykonując przy tym cięcie w poziomie.

Kosmiczne ŁzyWhere stories live. Discover now