Rozdział 8

237 29 1
                                    

Miało to wyglądać trochę inaczej, a ten rozdział to ogólnie taki dziwny jest, wyszedł strasznie długi więc musiałam podzielić go na dwa, nie zawarłam tego co chciałam i pisałam go w ciągłym biegu. 
Mimo to 
Miłego czytania 
Vi <3



- Powinnaś to gdzieś zgłosić – usłyszała głos Genevieve, która stanęła w wejściu do kuchni.

- Nic by mi to nie dało – westchnęła dziewczyna, przytrzymując mrożonkę przy twarzy.

- Nawet nie spróbowałaś – zauważyła staruszka podchodząc do niej.

- Nie pomogli mi wtedy, więc teraz też mi nie pomogą. Nie chcę po raz kolejny mierzyć się z tymi spojrzeniami – posłusznie oderwała zimny materiał od policzka, pozwalając Gen obejrzeć zaczerwienioną skórę.

- Będziesz miała siniaka – stwierdziła siwowłosa, na co ona skrzywiła się – Do pracy raczej nie polecałabym ci tak iść, ani jutro ani przez kilka najbliższych dni, wzbudzisz tylko niepotrzebną uwagę nawet jakbyś próbowała ratować się makijażem.

- Kurwa – przeklęła szatynka, mając ochotę się rozpłakać – Żądają ode nie takiej kwoty, że ja nawet po roku pracy tyle nie zarobię, a mam to zdobyć w tydzień? Ten przeklęty, pierdolony człowiek prześladuje mnie nawet zza grobu.

-, Co zamierzasz w takim razie? – Zapytała starsza kobieta, ponownie przykładając mrożonkę do policzka dziewczyny.

- Nie wiem – jęknęła żałośnie – Powinnam wyjechać jak najdalej stąd, najlepiej jeszcze dzisiaj, żeby mieć pewność, że nie spróbują ciebie zaatakować.

- Nie ma takiej opcji, nawet o tym nie myśl. Mówiłam ci już w młodości miałam do czynienia z żołnierzami, umiem się bić – na potwierdzenie swoich słów wykonała kilka dziwnych ruchów w powietrzu, co rozśmieszyło szatynkę.

- Dobrze, że podkreśliłaś w młodości, bo raczej po tobie nie widać – parsknęła pozwalając sobie na te kilkanaście sekund rozluźnienia – co nie zmienia faktu, że jak widać po mojej twarzy są niebezpieczni.

- Zgłoś to.

- Policja w tym mieście jest bardziej skorumpowana niż kurwa mógłby ktoś przewidywać – westchnęła – jeżeli się o tym dowiedzą będzie jeszcze gorzej.

- Nie pozwolę ci znowu gdzieś wyjechać, żebyś tułała się po ulicach – zaznaczyła Gen, zaplatając ręce na piersi.

- Domyślam się, pójdę poszukać jakiś swoich wartościowych rzeczy, zawsze to jakieś prawdopodobieństwo, że uda mi się coś jeszcze sprzedać. Może jak oddam im tylko część sumy i zobaczą, że będę współpracować bez odpierdalania to wydłużą ten termin, żebym mogła jeszcze coś wymyślić – stwierdziła Beatrice, wstając z miejsca.

Odłożyła mrożonkę na blat, podnosząc się z krzesła. Naprawdę miała dość już tej całej telenoweli, która trwała w jej życiu. Zyskała względne osiem lat spokoju, po czym jej pieprzony ojciec musiał o sobie przypomnieć. Nie minął nawet cały miesiąc od momentu, w którym dostała informację o jego śmierci i zrzeknięciu się całego spadku, który podobno jej zostawił.

Nie miała zamiaru brać od tego człowieka niczego, choć domyślała się, że i tak najprawdopodobniej było tam jeszcze więcej długów, które przez całe życie sobie narobił. Mieszkanie, w którym mieszkali przez większość życia należała prawnie do jej matki, więc człowiek, który ją spłodził nie miał najprawdopodobniej nic, co mógłby jej przepisać oprócz problemów.

DespisedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz