Rozdział 13

289 32 13
                                    

- Ciężka noc? – Usłyszała głos Genevieve, gdy wrzącą wodą zalewała duży kubek z kawą.

- Aż tak widać? – Zapytała szatynka, marszcząc brwi.

- Promieniejesz zmęczeniem – zaśmiała się starsza kobieta, na co Beatrice posłała jej niedowierzające spojrzenie – ale spokojnie może uda ci się to, chociaż trochę zamaskować korektorem i nikt się nie przestraszy na twój widok.

- Jesteś nieśmieszna, te żarty były śmieszne może w 1840 za twojej młodości, pora ruszyć z biegiem czasu – mruknęła dziewczyna upijając łyk kawy – Niestety z tego humoru myślę, że dopiero po śmierci będziesz mogła się śmiać z jakąś Kleopatrą czy innym Kolumbem. Bo to twoje czasu nie? – Zapytała, wyginając usta w niewinnym uśmiechu.

- Tak grasz młoda damo? – Obruszyła się Gen – A ja chciałam powiedzieć, że mogę ci zrobić śniadanie, a wieczorem upiekę szarlotkę.

- Gen... Kocham cię wiesz? – Zapytała słodko dziewczyna, starając się podlizać starszej kobiecie.

- Myślę jednak, że tak stara osoba jak ja, która już po głowę jest w grobie nie ma siły na takie rzecz – stwierdziła staruszka, przykładając rękę do głowy i podpierając się o blat w wręcz męczeńskim obrazie.

- Jak ty przeżywasz drugą młodość, kończyłaś przecież ostatnio osiemnaście lat. Sama układałam ci świeczki na torcie – zaśmiała się szatynka, przypominając sobie imprezę odbywającą się półtora miesiąca temu z okazji sześćdziesiątych dziewiątych urodzin jej współlokatorki.

- Siadaj, zrobię placuszki bananowe – westchnęła siwowłosa, na co oczy Beatrice zabłyszczały ze szczęścia.

- Kocham cię!

- Już to mówiłaś – zaśmiała się staruszka – idziesz dzisiaj do pracy?

- Niestety tak, miałam mieć wolne, ale musiałam zamienić dni i jutro nie idę – stwierdziła Beatrice pomijając prawdziwy powód, dla którego musiała zjawić się dzisiaj w klubie.

Do tej pory nie miała pojęcia, co ją podkusiło, że ostatecznie zgodziła się na propozycje swojego szefa. Wydawało jej się to nie dość, że niewłaściwe to jeszcze tak bardzo abstrakcyjne, że nie wiedziała, co powinna myśleć o tej sytuacji.

Jednak z jej głowy ten fakt nie chciał wylecieć. Nie mogła spać w nocy, cały czas próbując doszukać się jakiegoś podstępu w propozycji jej szefa, a także starała się znaleźć jakikolwiek sens tego działania. Próbowała pojąć, dlaczego to właśnie ją Castiel Mancuso poprosił o prywatny taniec i dlaczego mu tak bardzo na tym zależało.

Przeraziła ją kwota, którą zobaczyła na swoim koncie, gdy wychodziła z klubu i nie miała pojęcia, co powinna z tym wszystkim zrobić. Rzuciła stawkę, przekonana, że mężczyzna wyśmieje ją i odpuści, a on naprawdę przelał jej pieprzone pół miliona dolarów.

Wiedziała, że choć bardzo potrzebowała tych pieniędzy i najprawdopodobniej przez najbliższy rok nie musiałaby martwić się szukaniem drugiej pracy, aby utrzymać mieszkanie i dwie osoby, to i tak zaraz po wejściu do klubu uda się do jego gabinetu chcąc oddać mu te pieniądze. Miała, co do tego wszystkiego mieszane uczucia, przez te ostatnie lata, żyjąc w małym dwu pokojowym mieszkanku przyzwyczaiła się do minimum i choć wizja pozwolenia sobie na prawdziwe zakupy ciuchów lub kosmetyków bardzo ją kusiła to czuła się dziwnie źle z myślą, że zyskała je w taki sposób.

Miała wrażenie, że jest w jakiś sposób brudna, chociaż przecież nigdy nie przeszkadzało jej tańczenie na scenach w klubie, aby zarobić na jedzenie. Nie miała pojęcia, dlaczego teraz było inaczej.

DespisedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz