Rozdział 10

280 32 8
                                    

Po dziesięciu rozdziałach mogę już chyba spytać:
Lothair i Azurra czy Castiel i Beatrice? 

Miłego czytania
Vi <3



- Najprawdopodobniej policzek, skóra albo coś takiego, bo nie wiem, o co dokładnie pytasz – odpowiedziała sarkastycznie na jego pytanie, starając się wyszarpać szczękę z jego uścisku.

Trzymał ją jednak stanowczo nie pozwalając, aby się odsunęła. Uchwyt był jednak na tyle delikatny, aby nie sprawiać jej bólu, co mimo swojej pozycji doceniła.

- Siniak – oznajmił jakby sam do siebie – Kto cię uderzył? – Zapytał łapiąc z nią kontakt wzrokowy.

- To nie jest nic ważnego, mówiłam już, że poradzę sobie sama – niemal warknęła, patrząc na niego spod przymrużonych powiek.

- Czyli to któryś z tych ludzi, którzy chcą od ciebie pieniędzy? – Zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie, co ją zirytowało.

Nauczyła się być w pełni samodzielna zdecydowanie za wcześnie, przez co nienawidziła jak ktoś próbował wtrącić się w jej sprawy, albo jej pomóc. Zawsze radziła sobie sama, ponieważ bardzo dobrze wiedziała, że ludzie rzadko, kiedy kierują się w takich momentach dobrem innych, a u grywają na dobrych uczynkach i pomocy swoje własne egoistyczne plany. Jak już zrobią coś dobrego zawsze to wypomną, a potem zażądają jakiejś zapłaty.

- Powiedziałam już, że nie powinno cię to obchodzić. – Stwierdziła, gdy szatyn przejechał kciukiem po jej policzku przykrytym dość dużą ilością podkładu i korektora tak, aby zasinione miejsce było widać jak najmniej.

Najwidoczniej jednak nawet tona makijażu nie pomogła jej tego ukryć.

- Kiedy się to stało? – Zapytał Castiel, jednak, gdy przez dłuższy czas nie uzyskał odpowiedzi postanowił kontynuować z lekkim westchnięciem – Kurwa i tak się tego dowiem, więc naprawdę polecam ze mną współpracować tancereczko, bo im bardziej się stawiasz tym gorzej dla ciebie.

- Oh no tak, to idealny moment żeby mi jeszcze pogrozić, bo czemu by nie – westchnęła ironicznie, czując jak palce na jej szczęce zaciskają się mocniej – We wtorek w nocy – odpowiedziała wreszcie, poddając się w tej walce.

- Widziałaś tego, kto ci to zrobił? Byłabyś w stanie mi go jakoś opisać? – Zapytał puszczając w końcu jej głowę.

- Nie, miał kaptur, było ciemno. Nie widziałam jego twarzy – oznajmiła, obserwując jak odsuwa się od niej na dwa kroki tak, aby nie naruszać już jej przestrzeni osobistej, za co musiała mu przyznać plus.

- Zrobił ci coś jeszcze?

- Czuję się jak na policyjnym przesłuchaniu, a uwierz mi w wspomnienia z nich nie są moimi ulubionymi – Stwierdziła, krzywiąc się, na co szatyn uniósł tylko brew – Poszarpał trochę i tyle. Raczej nie chcieli mi zrobić większej krzywdy tylko przestraszyć, ale nie wiem.

- Od dzisiaj będziesz grzecznie wracać z klubu z moim kierowcą, tak samo będziesz się do niego dostawała – oznajmił, jakby nigdy nic Castiel, patrząc na nią uważnie i czekając na jej wybuch.

I długo czekać nie musiał.

- Czy ty postradałeś zmysły. W dupę sobie wsadź tego swojego kierowcę, nie będę z nikim jeździć. Nie wiem znajdź sobie kogoś innego do takich akcji – rzuciła w jego stronę, podnosząc ton głosu.

- To nie podlega dyskusji.

- Ty kurwa nie podlegasz dyskusji. Nie będziesz mi rozkazywał, możesz sobie kurwa być moim szefem, ale to nie obejmuje wpierdalania się w moje sprawy – patrzyła na niego mając okropną ochotę, aby go uderzyć.

DespisedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz