Rozdział 20.

205 19 6
                                    

~Ignacio~

Nie mogłem patrzeć na Albę w jakim zastałem ją stanie ktoś chciał skrzywdzić kobietę, która była dla mnie wszystkim jakim trzeba być człowiekiem próbując odebrać szacunek do samego siebie drugiej osobie.

Wracaliśmy do Lupity, która umiera z nerwów o życie jedynej bliskiej dla niej osoby, chociaż Felix często zaczął ją odwiedzać pewnie ze względu na zażyłość z jej mężem, bo Logan jest świetny facetem, aż dziwi fakt dlaczego mu nie wyszło z żoną skoro nie widzieli poza sobą świata czasami nie da się zrozumieć toku myślenia innych oraz tego, że ludzie przestali walczyć o siebie nawzajem niestety z miłości jest się ciężko wyleczyć nawet po czasie w naszym sercu jest jakaś cząstka, która pamięta to gorące uczucie łączące dwoje naiwnych małolatów.

Nie wyszło znowu i w kółko to samo, gdzie się popełniło błąd? Za dużo romantyzmu, a może zbyt mało rozmów?

- Możesz się na chwilę zatrzymać? Proszę.

- Tak, ale najpierw powiedz mi co ci strzeliło do głowy, by pójść sama do klubu? - staram się, żeby nie wybuchnąć i ją przerzucić przez kolano dając nauczkę na jaką zasługuje.

- To już nie jest twoja sprawa Ignacio, obiecałeś, a nawet i wykrzyczałeś, że nie będziesz mieszał się w moje życie! A, co teraz robisz? Dokładnie to samo! Jak mam ruszyć dalej skoro ciągle się pojawiasz! Mam dość tej twojej przystojnej buźki!

Śmieje się jest niemożliwa, jej fryzura przypomina wielką plątaninę kołtunów.

- Jestem aż taka zabawna? Ja tutaj przeżyłam tragedie, a ty robisz sobie ze mnie podśmiechujki.. - kręci głową zrezygnowana coś za często miewa takie nastroje trzeba to zmienić.

Tak jak chciała zatrzymałem się przy leśnej drodze, gdzie nie było żywej duszy. Wyszła z samochodu zatrzaskując drzwi i oparła się o nie. Zrobiłem to samo chciałem jeszcze przez moment poczuć się jak nastolatek.

Martwiąc się, czy taka dziewczyna jak ona mogłaby mnie pokochać na myśl przyszła mi jedna noc po, której byliśmy sobie bliżsi, niż zazwyczaj.

- Pamiętasz nasz wypad na plaże? - zaczynam chociaż wiem, że szybko ugasi mój entuzjazm.

- Mieliśmy wtedy ponad dwadzieścia lat, nie martwiliśmy się o to co powiedzą inni. Żyliśmy tą chwilą, lecz potem nadszedł koniec wszystkiego. Ignacio, dlaczego tak łatwo odpuściliśmy? - ułamek sekundy i te spojrzenie po, którym nie mogłem spać po nocach.

- Znienawidziliśmy siebie nawzajem nieprawdaż? Jedyne co nas łączy to Maura przecież taka jest między nami granica, wychowujemy razem córkę, ale my pozostajemy osobno. - tak chciałbym, żebyś zaprzeczyła i mnie pocałowała.

- Tak racja, lepiej wracajmy robi się coraz zimniej. - zmieszana wsiada z powrotem do samochodu.

Zajmuje miejsce po stronie kierowcy i próbuje odpalić z marnym skutkiem.

- No co jest kurwa zapal ty złomie.

Kilka minut później już wiem, że zabrało w baku benzyny jak mogłem o tym zapomnieć.

- Ignacio powiedz mi jak mogłeś matole nie sprawdzić przed jazdą auta?!

- Zamknij się kobieto to wszystko przez ciebie i twoje szaleństwa tutaj jesteśmy myślisz, że nie wolałbym teraz być gdzie indziej.

- No jasne pewnie z Pilar, albo Constanzą.- prycha.

Zazdrość Alby jest przesłodka wtedy marszy ten swój malutki nosek, a oczami posyła we mnie te pioruny, które mogłyby mnie zabić jeszcze nigdy nie znalazłem się w takiej sytuacji, gdzie wszystko jest przeciwko mnie nawet wszechświat nieźle się bawi moim kosztem. Czy to jest znak od niebios, że mam jeszcze szansę naprawić swoje błędy, by żyć tak jak na to zasługuje.

Mój były wredny mąż Tom.1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz