2. Czy ktoś mnie słyszy?

77 7 2
                                    

Isabelle
2 miesiące wcześniej

Był piątkowy wieczór, a ja jak zwykle siedziałam sama w mieszkaniu, siedząc i czytając kolejny kryminał. Tym razem czytałam Wielką czwórkę Agathy Christie. Uwielbiałam te autrokę i jej książki, tak samo jak kochałam czytać kryminały. Uwielbiałam mrok, dreszcz adrenaliny, ciekawość i to co może kryć się za rogiem, a co być może wyskoczy z szafy. Potrzebowałam mrocznych wydarzeń i tajemniczych emocji, aby czuć że żyje. W szczególności, że moje życie nie należało do najciekawszych. Byłam typem samotnika, wolałam spędzić wieczór w domu w łóżku z książką i herbatą niż szlajać się po mieście i poznawać kolejnych fałszywych ludzi. Dlatego ponownie pokłóciłam się ze swoim chłopakiem, który stwierdził, że jestem nudziarą i nie po to ma dziewczynę, żeby chodzić na imprezy sam. Myślałam, że dziewczynę ma się po to, aby ogólnie spędzać ze sobą czas, nie tylko na imprezach, ale co ja tam mogę wiedzieć. Z Drake'em poznaliśmy się na początku liceum, czyli dokładnie 5 lat temu. Kiedy skończyliśmy osiemnaście lat postanowiliśmy zamieszkać razem. Mieszkam w Covington od urodzenia, jednak nigdy nie miałam namiastki domu, wychowywałam się w sierocińcu i mimo wszystko, miałam dobre życie, dzieciaki tam mi nie dokuczały, wszyscy mnie lubili, ale jednak wychowywanie się samotnie, a z rodziną to zupełnie dwa inne światy. Drake miał kochających rodziców, którzy stali sie nimi również dla mnie. Od momentu kiedy ich poznałam, byli dla mnie dobrzy, traktowali jak córkę, której nie mieli. Byli naprawdę wspaniałymi ludźmi, dlatego niemal od razu wsparli nas finansowo oferując właśnie to mieszkanie. Chcieli, abym w końcu poczuła co to jest ciepły kąt we własnych czterech ścianach. Byłam im za to wdzięczna, jednak od jakiegoś czasu między mną a Drake'em nie układało się najlepiej. Wszystko zaczęło się psuć od momentu w którym razem zamieszkaliśmy czyli dokładnie jakieś półtora roku temu. Często się mówi że dopiero po zamieszkaniu razem okazuje się czy związek przetrwa, nasz chyba nie dawał sobie z tym rady. On dużo imprezował i zwyczajnie spędzał czas poza domem. Mijaliśmy się. Kiedy mieliśmy ze sobą porozmawiać, zaczynał się awanturować i wszystko inne schodziło na dalszy plan bo wychodził z domu trzaskając drzwiami i wracając nad ranem całkowicie zalanym w trupa. Nie raz odbierałam go z jakiejś imprezy po której musiałam wynosić jego zwłoki z samochodu na trzecie piętro. Trwałam przy nim i tolerowałam jego zachowanie, bo czułam się przy nim mimo wszystko bezpiecznie, dawał mi pewną stałą której potrzebowałam w swoim życiu. Traktował mnie dobrze nie licząc tych małych awantur, które się między nami tworzyły tak naprawdę bez powodu. Czy go kochałam? Nie byłam w stanie na to pytanie odpowiedzieć. Żyliśmy ze sobą, mieszkaliśmy, ale nie sprawiał że przez moje ciało przelatywały motyle. Nasza relacja była stabilna i tyle mi wystarczało, jemu też to nie przeszkadzało. Weszliśmy w coś czym raczej było przyzwyczajenie niż wielka miłość z hucznym weselichem. Przyzwyczaiłam się do tego, że nigdy nie jest tak jak w filmach czy książkach. Należy odróżniać świat rzeczywisty od świata fikcyjnego. Marzyłam o takich rzeczach, ale byłam też realistką i wiedziałam jak to wszystko wygląda. Kiedy akurat przewracałam kolejną kartkę w książce dostałam powiadomienie o nadchodzącym smsie. Odłożyłam książkę na bok przed tym wkładając do niej zakładkę w pandy. Sięgnęłam po telefon.

Od Drake:

Isabelle czy możesz po mnie przyjechać?

Ciężko westchnęłam, pytał ale i tak wiedział, że nie ważne jakbyśmy się pokłócili i tak po niego przyjadę. Nie chciałam żeby coś mu się stało.

Do Drake:

Gdzie jesteś?

Od Drake:

Przy drugim zjedzie z autostrady z drogi 437.

Do Drake:

Co tam robisz? Jesteś sam?

Tomorrow will be betterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz