6. Te oczy....

61 3 0
                                    

Isabelle

Była dzisiaj okropna pogoda od samego rana padał deszcz wiatr wiał z zawrotną prędkością, łamiąc drzewa i roznosząc wszędzie liście. Utożsamiałam się ewidentnie z tą pogoda, po niemal całej nieprzespanej nocy czułam się okropnie, jakby ktoś włożył mi sztylet w gardło. Dzisiaj był jeden z tych dni, w których czułam się cholernie słaba, nie miała ochoty na nic, nie zamierzałam otwierać oczu, wstawać z łóżka i wychodzić na zewnątrz. Miałam wewnętrznego dola, czułam jak rozpadam się stopniowo na małe kawałeczki. Nie chciałam oglądać szczęśliwych ludzi, żyjących pełnią życia kiedy nie mogłam podzielać z nimi tego samego, w tym momencie chociaż raz chciałam poczuć się samolubnie. Zdawałam sobie sprawę, że może tak być, że nawet ten cholernie szczęśliwy człowiek ma wiele problemów z którymi się mierzy, ale i tak zazdrościłam mu tego, że pomimo trudności potrafi się uśmiechać. Ja nie potrafiłam. Gdybym zniknęła nikt, by nawet nie zauważył straty.

Drake rano wyszedł znowu do pracy, ja w tym czasie udawałam, że śpię nie miałam siły na konfrontacje z nim. Czułam, że kiedy spojrzę mu w oczy znowu zobaczę jego wygraną minę, która uświadomi mi, że to ja kolejny raz przegrałam z samą sobą. Nie mogłam spojrzeć jemu w oczy tym, że kolejny raz mną świadomie zmanipulował ani sobie, że kolejny raz mu uległam. Zaczęłam zdawać sobie sprawę z wielu rzeczy, że ten związek mnie rujnował, pozbawiał własnego zdania i decydowania o sobie. Trzymał mnie na sznurku, który mimo moich starań nie chciał się urwać. Nie byłam pewna czy potrafię tak dłużej, ale bałam się tego co może przynieść życie bez niego, bez tej stabilności którą chciałam nas utrzymać w pionie.

Byłam dzisiaj umówiona z Panią Smith, moją opiekunką z sierocińca. Co jakiś czas się spotykałyśmy i opowiadałam jej co u mnie. Kobieta była naprawdę cholernie dla mnie dobra, starała się jak mogła i naprawdę czułam, że zależy jej na moim dobru. Dlatego mimo okropnej niechęci zwlekłam się z łóżka i poszłam pod prysznic. Rozczesałam i wysuszyłam swoje czarne włosy, nałożyłam lekki makijaż z zamiarem zatuszowanie ciemnych worków pod oczami, lecz słabo to wyszło. Narzuciłam na siebie biały luźny sweter i obcisłe czarne dżinsy. Na nogi ubrałam czarne conversy i narzuciłam czarną pikowaną kurtkę co ostatnio. Wyszłam z mieszkania i ruszyłam do umówionego miejsca. Kawiarnia bo tam miałyśmy się spotkać znajdywała się jakieś trzy ulicę od mojej kamienicy. Mimo ponurej pogody i deszczu postanowiłam zrezygnować z komunikacji i przejść się. Po zaledwie dwudziestu minutach byłam już na miejscu.

Weszłam do kawiarni i usiadłam przy jednym z wolnych stolików koło okna. Kawiarnia była dosyć mała, miała kwiatowy wystrój. Biało beżowe wnętrze rozjaśniało to pomieszczenie nawet w taki dzień jak dziś. Stoliki i krzesła były wykonane z jasnobrązowego drewna, a na każdym z nich stał bukiet pięknych białych różyczek. Dosłownie po kilku minutach widziałam wchodząca do środka kobietę koło czterdziestki. Miała krótkie brązowe kręcone włosy, tego samego koloru oczu. Biła od niej zawsze pozytywna energia. Mimo swojego wieku wyglądała naprawdę młodo, zawsze powtarzała że to dzięki temu, że przebywa z dzieciakami, a one ją odmładzają. Była dyrektorką ośrodka jak i moją opiekunką podczas mojego pobytu tam. To była chyba jedyna osoba, którą spotkałam która tak bardzo oddaje się swojej pracy. Miała własnego męża i dzieci, wiec tym bardziej szanowałam ją za to, że mimo wszystko potrafiła znaleźć czas dla każdego z nas. To anioł nie kobieta. Nigdy nie próbowała zastąpić nam rodziców, starała się być nasza przyjaciółką. Nie zawsze była milutka, potrafiła też na nas nakrzyczeć i dać szlaban, ale tylko wtedy kiedy faktycznie daliśmy jej do tego powód. Czasem żałowałam, że byłam pełnoletnia. Ciągle czułam jedną wielką niewiadomą, a będą w sierocińcu nie musiałam się o nic martwić. Miałam dach nad głową, a to było najważniejsze.

- Bella. – powiedziała kobieta rozkładając ręce. Wstałam i wpadłam w jej objęcia. Poczułam się bezpiecznie, że nie pozwoli aby ktoś mnie skrzywdził. Ufałam jej. Kiedy mnie puściła, bezpieczeństwo jak szybko przyszło tak szybko odeszło.

Tomorrow will be betterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz