7. Punkt kulminacyjny

47 3 0
                                    

Isabelle

Powoli zaczęłam otwierać oczy przyzwyczajać się do panującej w pomieszczeniu ciemności. Było cholernie ciemno, jedynym światłem jakie panowało zarówno w środku jak i na zewnątrz był blask księżyca muskający moją bladą jak ściana twarz. Kiedy uniosłam się do pozycji siedzącej poczułam nie tylko niepokój, ale i okropny ból głowy rozrywający mi dosłownie czaszkę, ponownie opadłam spowrotem na ciepły i miękki materac, który nie należał do mnie, a ja nie znajdywałam się nawet w swoim mieszkaniu. Ponownie uniosłam się do góry tym razem wolniej co już nie było aż tak bardzo niekomfortowe. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdywałam. To nie był mój dom, moja sypialnia. Coś było nie tak. Byłam w obcym miejscu, w nieznanym łóżku spojrzałam na siebie, nie miałam na sobie swoich ubrań. Moje ciało zdobił jakiś duży czarny wyciągnięty t-shirt w delikatną łódkę, był dość długi, tak że kiedy podniosłam się z łóżka zakrywa moje pośladki, ale co nie zmieniało faktu, że skakać w tym raczej nie wypadało. Uniosłam go do góry oglądając swoje ciało w lustrze, które znajdywało się w rogu pomieszczenia, miałam na sobie bieliznę, a to było najważniejsze, chociaż nic jeszcze nie znaczyło, bo ktoś mnie przebrał, a ja nie pamiętałam i nie wiedziałam kto, musiałam być nieprzytomna.

To miejsce było mi zupełnie obce, kiedy zbliżyłam się do okna i wyjrzałam przez nie było lekko uchylone oprócz blasku księżyca nie dostrzegłam nic w promieniach kilku kilometrów, zero budynków, samochodów no i ludzi, miejsce idealne na morderstwo. Pełno lasów i jakiś pól, które z tego miejsca wydawały się ogromne, bo budynek w którym się znajdywałam był lekko w dole sprawiają iż to miejsce stawało się jeszcze bardziej upiorniejsze, boże gdzie mnie przywiało,

Po moich myślach krążyło wiele pytań, kto był właścicielem tego miejsca i jak tutaj trafiłam. Ostatnie co pamiętam to jak uciekałam po pustych alejkach przed grupą jakichś chłopaków, którzy nie wiedząc co ode mnie chcieli, a może nic nie chcieli a ja nadmiernie panikowałam. Przetarłam roztrzęsioną dłonią oczy, przymknęłam je na chwilę a kiedy ponownie otworzyłam je wpatrując się w swoje odbicie w oknie wszystko zaczynało wracać do mnie ze zdwojoną siłą. Wszystkie wydarzenia zarówno te z poprzedniego wieczoru jak i tego z przed dwóch miesięcy. Mężczyzna pod siłownią, pod kamienicą i ten, któremu wbiegłam pod koła był tym mężczyzną, którego zobaczyłam w opuszczonym magazynie i który uratował mnie przez zgwałceniem przez jakiegoś narkomana zabijając go. O mój boże. - wyszeptałam w myślach przykładając swoje roztrzęsione dłonie do ust.  Widziałam czerwień, wszędzie na ścianach, na własnych rękach na tym łóżku i czerwień krwi robiącej wielką plamę na betonowej podłodze w magazynie. W co ja się najlepszego wpakowałam. Byłam świadkiem morderstwa, a teraz pewnie chce mnie zabić, bo wszystko widziałam.

Zaczęłam  w zdenerwowaniu krążyć po pokoju. Byłam wystraszona jak diabli, moje ręce jak i nogi drżały ze strachu. Jeszcze raz rozejrzałam się po pokoju skąpanym w ciemności, który za dnia musiał wyglądać również upiornie co nocą. Całe jego wyposażenie zaczynając od paneli po meble, a kończąc na ścianach były w różnych odcieniach brązu, szarości i czerni. Przez moje ciało przeszedł dreszcz przerażenia, kto normalny tak aranżuje sypialnie. Tylko jakiś świr, morderca albo psychopata. Isabelle przecież znajdujesz się w domu mordercy, to wszystko wyjaśnia. On mnie zabije. Musiał mnie znaleźć, a teraz chce mnie uciszyć. Nic innego nie przechodziło przez moje myśli, jak tylko wizja nadchodzącej śmierci. Moje życie było okropne, ale nie chciałam jeszcze umierać. Byłam zbyt młoda i zbyt wiele jeszcze przede mną. Jestem w stanie błagać o litość. Lubiłam śmierć, jej mrok i ciemność, ale kiedy o tym czytałam kiedy oglądałam filmy, ale kiedy śmierć mogła dosięgnąć mnie byłam śmiertelnie przerażona. Co za ironia.

Na zgiętych nogach podeszłam do drzwi od pokoju, ku mojemu zdziwieniu były otwarte. Sądziłam, że będzie mnie tu więził, aż nie przyjdzie wydać na mnie wyroku. Jednak po chwili zastanowienia, jeżeli chciałby mnie zabić zrobiłby to chyba od razu, a tym bardziej nie trzymałby mnie wbrew pozorom w przyjaznej sypialni z miękkim materacem i widokiem na świat. Pokręciłam głową, aby przestać się nad tym zastanawiać. Potrzebowałam się stąd wydostać. Próbowałam usprawiedliwić to dlaczego, nadal żyje.

Tomorrow will be betterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz