⋆。‧˚ʚ Rozdział 4: Dla mnie, już nie istniejesz ɞ˚‧。⋆

58 17 158
                                    


— Wiesz, dziwną masz tą sąsiadkę. — skomentowała Aurore gdy zamknęły drzwi za panią Lemaire.

— Nawet mi nie mów... Chyba słyszałaś, ile razy jej mówiłam, że nie mamy kota.— jęknęła Mélissa, na co przyjaciółka parsknęła śmiechem — nie byłoby ci tak do śmiechu, gdybyś to ty musiała z nią dyskutować.

— Przecież to ja jej to oznajmiłam! — sprzeciwiła się, na co blondynka jedynie westchnęła.

— To może sprawdźmy czy zwiedzę w najbliższym Nowy Jork. — odbiegła od tematu Mél, nakładając sobie i swojej przyjaciółce po jednym gofrze. A dokładnie czymś co miało być gofrem.

— To był żart... — oponowała Aurore, ale została zignorowana.

Dziewczyna włożyła do ust gofra i...

— Hmm... — widząc pytający wzrok przyjaciółki oznajmiła — nawet smaczne wyszły, chociaż do najlepszych zdecydowanie nie należą.

— W takim razie ja również spróbuję. — odparła rudowłosa, wybierając gofra — ble! — parsknęła — Tobie to serio smakuje? — zdziwiona uniosła brwi — przecież to jest paskudne. — wykrzywiła twarz.

— Mów co chcesz, dla mnie pyszne. — skwitowała Mélissa, biorąc kolejny kęs — Twoja strata. Chociaż jednak trochę szkoda, że nie zwiedzę tego Nowego Jorku... — dodała sięgając po kolejny kawałek.


                                                                                ⋆。‧˚ʚ ɞ˚‧。⋆

Mélissa zamknęła za drzwi, właśnie pożegnała się ze swoją przyjaciółką.
Musiała iść już do domu, ale i tak spędziła z nią niesamowicie wiele czasu, za co była jej niesamowicie wdzięczna.

Odetchnęła. Czas się zmierzyć z rzeczywistością.

Jej rodzice się rozwodzą.

Wdech.
Powtórzyła w myślach.

Zamieszka sama z mamą.

Wydech.

Musi to zaakceptować.
Ale nie potrafi.

Wdech.

Już nic nie będzie takie samo. — ta myśl dobiła ją, bardziej niż byłaby sobie w stanie kiedykolwiek wyobrazić.

Chwyciła za ołówek, stwierdzając, że naszła pora, aby skończyć szkic alejki...
Na środku alejki, która w zamyśle miała być pusta, stał teraz smutny człowiek.

To chyba ja... — powiedziała sama sobie, nie wiedząc czemu.

Tak się teraz czuję... — jęknęła w myślach — rozdarta. Sama. — z jej oczu zaczęły kapać łzy — Przynajmniej mam Aurore. — uśmiechnęła się płacząc na myśl o przyjaciółce.


                                                                      ⋆。‧˚ʚ ɞ˚‧。⋆

Pochłonięta rysowaniem, dopiero po chwili usłyszała wibrujący telefon.
Połączenie przychodzące.

Dzwoni: Tata<3

Przewróciła oczami.
Nie zdążyła zmienić nazwy, ale to nie liczyło się w tym momencie.
Bo to naprawdę nie był dobry moment na jakiekolwiek rozmowy z nim.

Postanowiła zignorować połączenie; udawać, że nie słyszy.

Próbując, nie zwariować od wesołej muzyczki urządzenia, dopracowywała detale swojego dzieła.

Pod rozlanym mlekiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz