- Przestań się wiercić - skarciłam Leona, którego głowa leżała na moich nogach. Siedziałam na łóżku po turecku i pochylałam się nad jego twarzą, pęsetą wyrywając mu włoski z brwi. Krzywił się za każdym razem i marudził średnio cztery razy na minutę, ale nie protestował. - Zaraz włożę ci to do oka - ostrzegłam, kiedy znów zaczął się kręcić. Położyłam mu dłoń na czole, by przytrzymać go w miejscu, po czym kontynuowałam.
- To tortury - mruknął, gapiąc się na mnie tymi wielkimi, niebieskimi oczami, w tej chwili wyrażającymi jedynie nienawiść. Jego spojrzenie kontrastowało z różową, puchatą opaską z wielką kokardą, którą wcześniej założyłam mu na głowę, by jego niesforne blond włosy nie przeszkadzały mi w pracy. Wyglądał tak zabawnie, że miałam ochotę zrobić mu zdjęcie, aby już na zawsze uwiecznić ten widok, ale się powstrzymałam, bo pewnie by mnie zabił.
- Dzięki którym nie wyglądasz, jakbyś żył w jakiejś dżungli - nieco się odchyliłam, aby popatrzeć na jego twarz z szerszej perspektywy. - W przeciwieństwie do twoich kolegów z drużyny - dodałam. Uśmiechnął się.
- Dobrze, że nie wiedzą, co właśnie robimy - westchnął. No tak, gdyby samce alfa odkryli, że Leon i ja spędzamy jeden dzień w miesiącu na robieniu sobie maseczek - zawsze wybieram takie w płachcie, które przypominają jakieś zwierze - przykładaniu ogórków do oczu i robieniu wielu innych rzeczy, o których oni raczej nigdy nie słyszeli, biedny nie miałby życia w szkole. A gdyby wyciekły zdjęcia, na których związałam mu włosy w dwie małe kitki, to już w ogóle. - Skończyłaś?
- Chyba tak - stwierdziłam. Podniósł się i sięgnął po swój telefon. - Abby mi głowę zawraca. Hej, Leon, może pomógłbyś mi z tym nowym tematem z matmy? - przedrzeźnił ją, na co prychnęłam śmiechem. Abby należała do grupki dziewczyn, które regularnie zjawiały się na treningach i meczach szkolnej drużyny. Nie trudno było się domyślić, że jej celem nie było rozwijanie zdolności matematycznych. Zresztą, dziwne, żeby po latach przejmowania się jedynie spoconymi chłopakami ganiającymi za piłką, nagle zainteresowała się swoją edukacją. Mogła wymyślić mniej oczywiste kłamstwo.
- Taka fanka, a nie wie, że z matmą ci nie po drodze - wstałam z łóżka i zgarnęłam z komody dwa opakowania maseczek - jedna z podobizną pandy, druga tygrysa. - Którą chcesz? - pomachałam paczkami. Blondyn zerknął na mnie ponad ekranem.
- Pandę.
Rzuciłam mu tą z pandą, po czym ubrałam opaskę na włosy - taką samą, jaką dałam Leonowi - by się nie posklejały. Nie chciało mi się ich myć dzisiaj wieczorem. Wyjęłam maseczkę ze środka i stanęłam przed lustrem. Ostrożnie przyłożyłam ją sobie do twarzy. Boże, czy one zawsze musiały mieć takie dziwne kształty? Wypróbowałam już z milion i za każdym razem miały za duże dziury na oczy, za dużą przerwę między nosem a ustami, albo ogólnie były jakieś takie... wielkie. A może po prostu moja głowa miała jakieś upośledzone wymiary.
- Ale to obślizgłe - mruknął Leon. Spojrzałam na niego w odbiciu, wciąż poprawiając swoją maseczkę. Chłopak starał się ograniczyć dotykanie tkaniny palcami, jakby miała go poparzyć. - Obrzydliwe.
Wytarłam dłonie o moją czarną, i tak uwaloną bluzę. Wzięłam dwa puste opakowania i wyrzuciłam je do kosza pod biurkiem, żeby nie tworzyć jeszcze gorszego wysypiska śmieci. Już i tak wszędzie miałam jakieś papierki. Clean girl aesthetic? Raczej nie u mnie.
- Idę po jakieś picie. Chcesz coś? - zapytałam, chociaż Leon spędził w tym domu tyle godzin, że bez problemu mógł sam wziąć sobie coś z kuchni.
- Też idę - powiedział, wstając. Wyszliśmy z mojego pokoju i ruszyliśmy korytarzem. - Jesteśmy sami?
- Ojciec i Eleanor pojechali do jakichś znajomych. Cassidy chyba też miała wyjść - wzruszyłam ramionami. - Poza tym Dakota na pewno kręci się gdzieś po cichu. Ostatnio wkurzyła Eleanor i woli nie wchodzić jej w drogę, bo zaczyna aferę za każdym razem, gdy ją zobaczy. Jedynym znakiem jej obecności są pozmywane naczynia i czyste podłogi - dom był na tyle duży, że unikanie mojej macochy nie stanowiło większego problemu. Dakota, nasza gosposia, wykonywała swoje obowiązki pod nieobecność Eleanor, a potem zaszywała się bóg wie gdzie. - A co?

CZYTASZ
Infatuation
Novela JuvenilHe set fire to the world around him, but never let a flame touch her.