Rozdział 8 - Pierwszy stopień do piekła

318 11 0
                                    

Miłego czytania, za wszelkie błędy z góry przepraszam ❤️❤️

#cyrografwattpad
#cyrografwatt


SAGE


Schowałam telefon do torebki, po czym wróciłam na główną salę bankietową. Fala ciepła uderzyła we mnie niemal natychmiast. Było duszno i przeraźliwie ciepło. Goście, rozsiani po sali, siedzieli przy stołach, rozmawiając i pijąc. Ich głosy tworzyły jednolity szum, który coraz bardziej działał mi na nerwy. Powstrzymałam się od przewrócenia oczami. Całym sercem chciałam już wrócić do domu. Miałam dosyć tej sztucznej atmosfery i przyklejonych uśmiechów.


Rozejrzałam się, szukając wzrokiem Dariusa. Mój brat siedział przy jednym z okrągłych stołów, otoczony starszymi od siebie mężczyznami. Kobiety siedziały przy stole obok, a jedno miejsce było opisane moim imieniem i nazwiskiem. Nie zamierzałam tam siadać. Nie zamierzałam dać się upokorzyć. Oni traktowali kobiety jak ozdoby, jak dodatek do mężczyzn, ale ja nie byłam ozdobą.


Byłam osobą, z którą trzeba było się liczyć.


Złapałam kontakt wzrokowy z Dariusem. Uśmiechnął się szyderczo i kiwnął głową w stronę kobiecego stołu. No chyba cię pojebało, braciszku. Pokazałam mu środkowy palec, po czym ruszyłam w stronę wyjścia. Przez chwilę rozważałam czy nie podejść do nich i nie pokazać kto tu rządzi, ale uznałam, że po takim skandalu ojciec odsunie mnie od władzy, a dla mnie to oznaczało koniec. Zatrzymałam się, gdy zobaczyłam znajomą sylwetkę z kaskiem motocyklowym na głowie. Spojrzałam na zegarek — mówił o dziesięciu minutach, a przyjechał w trzy. Musiał być gdzieś w pobliżu. Albo miał w zwyczaju krążyć wokół mnie, czego nie zauważałam.


Chłopak dogadywał się na migi z ochroniarzem przy wejściu. Znałam ten język, choć nie w całości. Nawet nie wiedziałam, że Phoenix nim się posługuje. Z jego gestów udało mi się wyłapać kilka słów, ale nie składały się w żadną logiczną całość. Obserwowałam ich w milczeniu, gdy nagle ochroniarz wpuścił go bez zawahania. Albo miał znajomości, albo ładnie nawinął makaron na uszy temu facetowi. Stawiałam na to drugie.


Rzucił mi obojętne spojrzenie, a ja odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę ogrodów. Nie mogłam ryzykować, że Darius zobaczy mnie z nim. Wyszłam na zewnątrz, mijając fontannę w centrum ogrodu, wokół której zgromadziła się garstka gości. Poszłam w stronę mniej zaludnionej części, by zatrzymać się przy jednym z drzew. Spojrzałam kątem oka, jak Phoenix zbliża się do mnie, ubrany jak zwykle na czarno i z kaskiem na głowie. Stanął naprzeciwko mnie, a ja uniosłam wzrok, by spojrzeć mu w oczy — szare, zimne i niepasujące do jego ogólnego wyglądu. Nie wiedziałem w nich żadnej głębi, jedynie bezgraniczna pustka


— Jak tu wszedłeś? — zapytałam, krzyżując ramiona na piersi.


Wyciągnął z kieszeni identyfikator i podał mi go. Przyjrzałam się mu pobieżnie. Nad podpisem potwierdzającym autentyczność widniał wytłuszczony napis:


OCHRONA RODZINA DIFIORE


— Podałeś się za mojego ochroniarza?! — syknęłam przyciszonym głosem, przenosząc na niego wzrok. — Czy ciebie popierdoliło?!


Wzruszył ramionami, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie. Zacisnęłam zęby, odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę alejki, nie czekając na odpowiedź. Jego milczenie doprowadzało mnie do szału. Phoenix ruszył za mną, a jego ciężkie kroki, które początkowo działały mi na nerwy, stały się kojące, gdy oddalaliśmy się od tłumu. Ostatecznie zatrzymałam się, a on stanął obok mnie, wpatrując się w horyzont.


Cyrograf Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz