Silver Lake Camp - Lipiec 2009.

16 3 0
                                    


Savannah


Kolejne lato zawitało w mgnieniu oka. Ale tym razem poczułam się jak każdy, normalny, trzynastoletni dzieciak. Bo pierwszy raz w życiu odliczałam dni do początku wakacji, wiedząc że znowu tu przyjadę.

Zeszły obóz mogłam zaliczyć do najlepszego czasu w całym moim życiu.
Codziennie grałam w siatkówkę, pływałam w jeziorze, grałam w różne gry i nie przejmowałam się niczym.
Wiecznie oceniający ojciec nie wisiał mi na karku, domowe i szkolne obowiązki nie istniały a do tego poczułam, że nawiązałam więzi, których tak bardzo brakowało mi na co dzień.

Jedną z nich była moja znajomość z Katie, dziewczyną z którą mieszkałam w tamtym roku w domku. Od razu poczułam się przy niej wyjątkowo swobodnie. Do tego miałyśmy podobne poczucie humoru, obie grałyśmy w siatkówkę, nie przejmowałyśmy się sinkami i strupami na kolanach czy też tym, że trzeba się pobrudzić by wygrać leśny bieg z przeszkodami.
Codziennie przed snem opowiadałyśmy sobie różne historie i śmiałyśmy się cicho by nie obudzić reszty dziewczyn.
Katie miała jasno kasztanowe włosy, grzywkę która zakrywała całe czoło, zielone oczy i kilka piegów na twarzy. Uważałam, że jest zdecydowanie ładniejsza ode mnie bo wydawała mi się znacznie smuklejsza, miała widoczne wcięcie w talii i większe piersi. Nie, żebym ja ich w ogólnie nie miała ale jej na pewno nie były typowe jak na nasz wiek.
Ona oczywiście twierdziła inaczej. Uważała, że to właśnie moje długie brązowe włosy, wielkie brązowo-czarne oczy i smukłe od gry w siatkę nogi powodują, że chłopacy z naszej grupy zwracali na nas uwagę.

Szczególnie jeden z nich.

Christian Rivers - wysoki brunet, z błękitno hipnotyzującymi oczami, otoczonymi wachlarzem ciemnych rzęs.
Łobuz, który ciągle odwalał coś szalonego ze swoimi kumplami, nie dawał się złapać opiekunom i był najbardziej zabawnym dwunastolatkiem na całym obozie.

Christian po feralnym trafie piłką do kosza w moją głowę, zaczepiał mnie i dokuczał mi przez cały wyjazd. Ale to nie był ten typ uszczypliwości, który miałam ze swoim bratem. To było bardziej urocze i czasami wręcz onieśmielające.

Dowiedziałam się o nim, że pochodził z Carlsbad w naszym stanie Kalifornia, gdzie mieszkał z rodzicami i dwójką braci - starszym o trzy lata Ethanem i młodszym o cztery Mattem. Ethan trenował sztuki walki, więc jeździł na zupełnie inne letnie obozy a najmłodszy z braci Rivers był jeszcze za mały na wakacyjne wyjazdy.
Jego tata prowadził firmę doradztwa finansowego a mama redagowała książki.

To jak opowiadał o rodzinie i o ich różnych zabawnych sytuacjach, wydawało mi się szalenie interesujące.
Znacznie bardziej od tego czym ja mogłam się z nim podzielić.

Robiliśmy dużo rzeczy razem. Głównie przez to że byliśmy w jednej grupie wiekowej.
Grał ze mną kilka razy w siatkówkę, w którą jak się okazało był całkiem dobry. Z kolei ja w koszykówkę nie miałam się czym przed nim pochwalić.
Pływaliśmy w jeziorze, do którego wielokrotnie mnie wrzucał lub siłą wnosił na baranach.
Braliśmy też udział w różnych innych grach zespołowych lub chodziliśmy na wspólne wieczorne ogniska, które szczególnie zapadły mi w pamięć.
Bo siedzenie obok tego chłopaka w roztaczającym się mroku, w którym przebijały się tylko tańczące płomienie, budowały aurę jakby czas zatrzymał się właśnie tu i teraz, tworząc specjalnie dla nas ochronną bańkę.
Na jednym z takich ognisk, Christian widząc że obejmuje się szczelnie ramionami, oddał mi swoją bluzę, co było najmilszą rzeczą jaką kiedykolwiek obca dla mnie osoba zrobiła. Powiedział, że mogę ją zatrzymać bo ma ich kilka. Więc później często w niej chodziłam chłonąc jego zapach. Przyjemny dla nosa - coś w deseń drewna i cytrusów. Chłopięcy ale też w jakiś sposób męski.

The Curse of Your Eyes // +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz