Rozdział VIII

3 0 0
                                    

Soren wziął głęboki oddech. Spojrzał na Petmyra i Ulfred bystrym wzrokiem.

- Witamy wśród wolnych – zaczął elf i usiadł na krześle. Pozostali mężczyźni poszli w jego ślady.

- Co dokładnie stało się w lesie? – Soren wbił wzrok w człowieka, który rozdrapał ledwo co zaskrzepła ranę. Nie dał tego po sobie poznać.

- Wyszedł znikąd i przebił Belena pazurami. Rzucił na mnie klątwę i zaszył się w lesie, ot co.

- Demony tego rzędu, to groźny przeciwnik. Masz z nim szanse, choć niewielkie – elf po raz kolejny zajrzał w notatki.

- Miarkuje, że macie jakiś plan.

- Owszem – Ulfred wstał z krzesła. Odwrócił się plecami i spojrzał za okno. Słońce znikało za horyzontem. Deszcze leniwie kapał o drewno.

– Przygotowaliśmy miecz, który będzie mógł zadać ranę bestii.

- Mistrz powiadał, że są specyfiki na bestie. Pilnie strzeżone przez wiedzących – oczywiście każdy tropiciel miał im to za złe. Bogowie raczą wiedzieć ilu z nich poległo z tego powodu.

- Dość tego! – Petmyr pierwszy raz podniósł głos. Miał ich pełną uwagę.

- Za długo każde z nas zazdrośnie broniło swych sekretów. Jesteśmy po tej samej stronie. Demony nie zostały pokonane do końca w wielkiej bitwie. Zwaśnieni, jesteśmy skazani na zagładę. Ile tropicie chodzi jeszcze po świecie?

- Nie wiem, znam Georna, Moltimora i Rokona. Na pewno jest więcej.

- Garstka was została, z tego co zbudował niegdyś Atros.

- Atros? On naprawdę żyje?

- Oczywiście, siedzi od lat w elfich księgach i bada przepowiednia. Czy ty cokolwiek wiesz? – Ulfred nawet nie krył pogardy, jaką miał do tropiciela.

- Trzeba położyć temu kres, trzeba, żeby tropiciele i wiedzący wspólnie nauczyli się zabijać demony, które nam zagrażają. Inaczej wioska po wiosce te bestie nas wykończą. Nawet nie będą musiały szturmować naszych miast. Bez wiosek czeka nas głód.

- Pójdę do lasu i przyniosę jego głowę – Soren kipiał gniewem. Udowodni Ulfredowi, że trzeba się z nim liczyć.

- Kiedy wyruszysz? – Petmyr wyjął z ukrycia miecz, zawinięty w szmaty. Gdy go rozwinął, broń wydawał się prosta. Bez zdobień, długi na trzy łokcie.

- Choćby i zaraz. – Młody wojownik wziął broń do ręki. Leżała idealnie, była wyważona i lekka.

Mroczne PrzeznaczenieWhere stories live. Discover now