PROLOG

241 20 7
                                    

MADEA

sześć lat wcześniej

Siedziałam w kącie na strychu i płakałam. Morana wraz ze swoimi koleżankami znów mi dokuczały. Dziś wybrały sobie moment podczas zajęć w klasie z najbardziej surową nauczycielką. Kiedy się zdenerwowałam, wstałam i krzyknęłam, zostałam uderzona w policzek tak mocno, że z rozciętej wargi popłynęła krew, a później otrzymałam sześć uderzeń linijką w dłonie. Teraz były zaczerwienione i piekły potwornym bólem.

Nagle zaskrzypiały podłogowe deski. Drgnęłam wystraszona. Już myślałam, że to Morana lub któraś z opiekunek odkryły moją kryjówkę, jedyne miejsce, w którym mogłam w samotności cierpieć, ale... nie. Z ciemności wyłonił się chłopak. Długie czarne włosy zachodziły mu na oczy, ale nie zakryły ich błękitu. Choć było tutaj ciemno, ten kolor wyraźnie odznaczał się, podobnie jak rumieńce na policzkach na bladej twarzy. Był wysoki i, jak ja, wychudzony. Ubrania wprost wisiały na nim.

Na mój widok zatrzymał się, zmarszczył brwi i przekrzywił głowę, po czym znów zaczął się powoli zbliżać. Natychmiast wcisnęłam się bardziej w kąt, marząc, aby zniknąć, aby ta ściana mnie pochłonęła i zabrała gdzieś daleko stąd.

– Nie bój się mnie – powiedział szeptem.

– K-kim jesteś? – wyjąkałam, pociągając nosem. Łzy nadal spływały mi po policzkach.

Wyglądał na miłego, ale już przekonałam się, aby nie ufać nikomu, nawet tym, którzy wyglądają na miłych i dobrych.

– Nazywam się Kallias. – Podszedł i uklęknął przede mną, wyciągając rękę. – Przez jakiś czas będę tu mieszkał.

Spojrzałam na jego dłoń, czekającą, aż ją uścisnę. Nie zrobiłam tego, ale pokazałam mu swoją – czerwoną i pulsującą bólem. Chłopak posmutniał, spoglądając też na moją rozciętą wargę, ale nie wydawał się przerażony tym widokiem. W odpowiedzi uniósł w górę koszulki i zobaczyłam paskudnego krwiaka na żebrach po prawej stronie.

– Nie jesteś sama. – Uśmiechnął się smutno.

Wstał i rozejrzał się po strychu, po czym podszedł od niewielkiego okrągłego okienka i otworzył je.

– Chodź.

Wierzchem dłoni otarłam łzy i podniosłam się z ziemi. Stanęłam obok Kalliasa, a mróz, który wtargnął do środka, wywołał ciarki na moim ciele.

– Włóż ręce do śniegu. Zimno uśmierzy ból.

Zrobiłam, co powiedział i rzeczywiście, pieczenie zniknęło. Chwilę później poczułam, jak chłopak otula moje ramiona grubym, zakurzonym kocem. Spojrzałam na niego przez ramię, nic nie rozumiejąc.

– Dlaczego jesteś taki dobry? – zapytałam.

– Ponieważ moi rodzice to źli ludzie, a ja chciałbym być inny. Lepszy.

– Nie w tym miejscu. – Odwróciłam głowę, kierując teraz wzrok na zaśnieżony dziedziniec przed sierocińcem i otaczający go iglasty las.

– A co to za miejsce? – zaczął żartobliwym tonem, jednak jego uśmiech zniknął, kiedy powiedziałam:

– Piekło. Trafiłeś do piekła, Kallias.

SECRETS AND LIES | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz