11. OKRUTNA ZEMSTA

95 10 0
                                    

MADEA

Siedziałam na ziemi, oparta plecami o kanapę. Dłoń przycisnęłam do ust, tłumiąc rozdzierający serce płacz. Myślałam o śmierci, o zakończeniu tego marnego życia, w którym nie miałam nic. Nawet przyjaciela. Myślałam, żeby się poddać, bo po co miałabym dalej walczyć? I tak nic dobrego mnie nie spotyka, jedynie ból, zdrada i po raz kolejny wbity w serce nóż.

Kallias robił to już tak wiele razy, że pewnego dnia postanowiłam wytatuować sobie sztylet między piersiami. Na jego widok w oczach zabłyszczały mu łzy. Ale nie przeprosił. Nigdy tego nie zrobił, żałośnie twierdząc, że robi to wszystko dla mojego dobra.

Byłabym w stanie to zrozumieć, naprawdę. Wiem, że In Nomine Mortis są niebezpieczni. Kurwa, przecież widziałam, jak kopią dziurę, aby pozbyć się ciała. Nawet ja mogłam skończyć w tym dole, zastrzelona przez tego grubego pijaka albo zakopana żywcem. Kallias słyszałby jeszcze mój krzyk i błaganie o ratunek.

Wiedziałam, że chce mnie trzymać od nich z daleka, żeby nie stała mi się krzywda. Ale nie potrafiłam pojąć, dlaczego musi się przy tym tak bardzo na mnie wyżywać. Te wszystkie wyzwiska, okropieństwa, obelgi... On nie jest głupi. Wie, jak bardzo mnie tym rani. Wie, że za każdym razem cholernie cierpię, kiedy wybiera ośmieszanie mnie przed swoimi kolegami niż zwyczajne zabranie mnie na bok i poproszenie, abym odeszła. To także byłoby ciosem, bo nie zamierzam zajmować jego miejsca, dołączać do klubu, jeździć z nimi na harleyach i tak dalej. Oni właściwie w ogóle mnie nie interesują. Zbliżam się do nich tylko dlatego, żeby dopiec Kalliasowi, ale zawsze to i tak ja na tym wychodzę gorzej.

W mieszkaniu zaległa ciążąca mi cisza, choć wiedziałam, że chłopak stoi pod drzwiami i czeka, aż mu otworzę. Miałam na to ochotę, bo chciałabym się wypłakać w jego pierś i wyżalić się ze wszystkich problemów, ale wiedziałam, że tak się nie stanie. Kallias co najwyżej byłby w stanie mnie zerżnąć na drewnianej podłodze.

W głowie wciąż słyszałam jego słowa i desperację, która się za nimi kryła. Poczułam w środku niepokój, bo skoro tak poważnie ostrzegał mnie przed tymi mężczyznami, sytuacja musiała być niebezpieczna. Postanowiłam więc spełnić jego prośbę i nie wychodzić z mieszkania, ale głównym powodem był fakt, że to jego nie chciałam spotkać.

Nie byłabym w stanie spojrzeć na niego i nie wbić mu w serce składanego noża, który zawsze nosiłam przy sobie.

***

Kolejne dwa dni spędziłam w łóżku. Gapiłam się w sufit, przeklinałam Kalliasa, płakałam i pogłębiałam nienawiść do siebie, że nie potrafię się od niego odciąć i że wszystko tak przeżywam.

Od incydentu na cmentarzu nie miałam z nim kontaktu, nie licząc momentu, kiedy pod drzwiami mojego mieszkania wydawał mi kolejne zakazy i nakazy, słowem nie wspominając, że jest mu przykro z zaistniałej sytuacji. Zresztą nawet gdyby starał się mi wyjaśnić, co kazało mu tak bestialsko mnie zwyzywać, nie zmieniłoby mojej głębokiej furii i bezsilności wobec jego czynów.

Wieczorem usłyszałam pukanie do drzwi. Wzdrygnęłam się, niemal podskakując w miejscu. Nie było to walenie pięścią, jak miał w zwyczaju robić to Kallias, a delikatnie, miarowe pukanie. Pamiętałam, co powiedział mi chłopak. Że mam uważać na In Nomine Mortis i nie chciałam sprawdzać, czy jego obawa była słuszna, czy nie. Żołądek zacisnął się w supeł, kiedy brałam do ręki telefon, a następnie skierowałam się w stronę drzwi. Spojrzałam przez wizjer i...

Odetchnęłam. Ale też zmarszczyłam brwi, zaskoczona. Ciekawość wzięła górę i otworzyłam drzwi, widząc teraz przed sobą Eirana van Steina. Ubrany w czarny garnitur i wełniany płaszcz, trzymał dłonie w kieszeniach i bez słowa wgapiał się we mnie z góry. Z jego oczu biła niesamowita inteligencja i, co najdziwniejsze, kolorem przypominały mi gorącą czekoladę. Po chwili z wdechem wyprostował się i bez zaproszenia wszedł do mojego mieszkania, trącając mnie przy tym umięśnionym ramieniem.

SECRETS AND LIES | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz