6. NAJLEPSZY NARKOTYK

165 11 2
                                    

KALLIAS

Kilkukrotnie walnąłem pięścią w drzwi, z których płatami odpadała farba. Byłem wkurzony i zniecierpliwiony, a Madea jak na złość mi nie otwierała. Szarpnąłem za klamkę, ale klucz w zamku był przekręcony. Mocno zapukałem po raz kolejny i oparłem czoło o chłodne drewno.

W głowie kotłowały się przerażające myśli i słowa Knoxa, a także wyobrażenia samego siebie, kiedy będę wykonywać jego polecenie. Po raz kolejny będę musiał stać się okrutnym i bezlitosnym potworem, bo inaczej to ja stracę życie.

Usłyszałem szelest, który poniósł się po drugiej stronie drzwi, a po chwili w progu stanęła Madea. Miała na sobie tylko majtki i szarą bluzkę z długim rękawem, przez materiał której przebijały się jej przekłute sutki. Na nogach widniały różne tatuaże, ale zwróciłem uwagę tylko na tego głupiego skorpiona i żabę. Czarne włosy były rozpuszczone i rozczochrane, a pod oczami malowały się fioletowe cienie. Patrzyła na mnie beznamiętnym wzrokiem, nawet trochę ponurym. Dłoń trzymała na klamce, zagradzając mi wejście do środka.

– Proszę – szepnąłem.

Jej klatka piersiowa szybko unosiła się i opadała, a na twarzy drgały pojedyncze mięśnie. Walczyła ze sobą, wiedziałem, że tak. Robiła to za każdym razem, kiedy zjawiałem się w jej kamienicy. Przed jej mieszkaniem. Nigdy nie chciała mi otwierać, a kiedy to robiła, nie chciała mnie wpuścić. Kiedy jednak i to zrobiła, nie chciała pozwolić mi siebie dotknąć, pocałować. Ale ostatecznie zgadzała się i na to i na znacznie więcej.

Nie kochałem jej, ale nie ukrywałem, że czuję do niej głębokie pożądanie. Ona za to zapierała się rękami i nogami, że mnie nienawidzi i żywi wobec mnie odrazę i wstręt. Jednak zawsze, kiedy przychodziłem, pozwalała mi na wszystko.

– Biedny Kallias znów prosi – zakpiła, unosząc brwi. – A co tym razem ci się stało, że znów znalazłeś się przed moimi drzwiami, jak pies?

Ruszyłem na nią, mocno złapałem ją za szyję, odbierając możliwość swobodnego oddechu i przyparłem ją do ściany, w międzyczasie z trzaskiem zamykając drzwi. Zbliżyłem do niej swoją twarz, wpatrywałem się w jej błękitne oczy, śmiejące się i rzucające wyzwanie.

Madea bardzo się zmieniła, odkąd wyszła z sierocińca dwa lata temu. Żałowałem, że nie mogłem być obok i obserwować, jak stawia pierwsze kroki w brutalnym świecie. Żałowałem, że to nie ja byłem tym, który jej pomagał i ją kształtował. To, kim się stała, zawdzięcza tylko sobie. Sile woli, determinacji i chęci przetrwania. Ja to wszystko utraciłem dawno temu.

– Mam zabić mężczyznę, a jego kobiecie rozciąć brzuch i wyciągnąć z niego dziecko i zostawić ją, aby się wykrwawiła – powiedziałem wprost.

Dreszcze wstrząsnęły ciałem Madey.

Czasami mówiłem jej prawdę, a ona otwierała szerzej oczy i rozchylała usta, przestraszona moimi słowami. Ale miałem wrażenie, że nie zawsze mi wierzyła, jakby myślała, że na świecie nie dzieją się tak krwawe i brutalne sceny, a ja chcę ją tylko nastraszyć. Nie wyprowadzałem jej z tego błędu.

– A tak serio? – wykrztusiła. Nadal trzymałem dłoń na jej szyi.

– A tak serio, to po prostu chcę cię zerżnąć.

Drugą ręką mocno złapałem za jej krocze, na co jęknęła.

– Już jesteś mokra, a jeszcze nic nie zrobiłem. – Uniosłem kącik ust, zadowolony. – Oszukuj kogo chcesz, ale nie oszukasz ani mnie, ani swojego ciała, bo... – wślizgnąłem jeden palec za materiał majtek, delikatnie dotykając jej kobiecości i wilgoci – czuję, jak na mnie reagujesz.

SECRETS AND LIES | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz