Rozdział 1: Klątwa drzwi (część 3)

1 0 0
                                    

Na miejsce dotarli nieco przed północą.

- Wstawaj – Su-ah potrząsnęła energicznie mężczyznę za ramię.

Ten z trudem otworzył oczy, po czym rozejrzał się zdezorientowany dookoła, próbując sobie przypomnieć gdzie jest. Zajęło mu to dłuższą chwilę, jednak gdy oczy przywykły do sztucznego światła rzucanego przez sufitową lampkę w samochodzie, przyjrzał się uważniej obliczu swej towarzyszki. Ku jego zaskoczeniu było ono wyjątkowo surowe, a kobieta zdawała się spoglądać na niego z pogardą.

- Coś się stało? – wymamrotał Patryk, nie rozumiejąc sytuacji.

- Jesteśmy na miejscu. Rusz się i pomóż mi z bagażami – rzuciła wychodząc na zewnątrz.

- Zrobiłem coś nie tak? – rzucił mężczyzna sam do siebie mając mętlik w głowie.

Wyprostował się w fotelu i poczuł przenikliwy ból w skroniach oraz na twarzy. Widocznie leki przestały działać, a sen w niewygodnej pozycji jedynie spotęgował skutki wypadku. Wreszcie odpiął pas i powoli wygramolił się na zewnątrz. Samochód stał na podjeździe koło domu jego dziadków, zaś obok wznosił się niewielki dwukondygnacyjny budynek dawniej służący jako mały pensjonat dla przyjezdnych. Podszedł kilka kroków w jego stronę przyglądając się szyldowi wystającemu z boku.

- Powiedziałam żebyś pomógł z bagażami – usłyszał gniewny kobiecy głos. – Jestem zmęczona, chciałbym się odświeżyć i pójść spać.

- Zaraz, chwila, bo nie rozumiem – Patryk czuł jak kręci mu się w głowie.

- Czego nie rozumiesz? – Su-ah podeszła do niego trzymając w rękach jedną z walizek.

- Prawnik mówił, że dawny pensjonat moich dziadków ma być przekształcony w wiejską klinikę. Miałem się spotkać z jakąś babką, która ma go wynajmować... - przyjrzał się uważniej szyldowi, po czym zerknął na dziewczynę i znów na szyld. – Mówiłaś, że jesteś lekarzem...

- Brawo. Jednak coś zapamiętałeś.

- To twoja klinika? Ale mówiłaś, że otwierasz gabinet.

- Mam stosowne pozwolenia i wiesz co...

- Co?

- Nie możesz mnie ruszyć. Zasięgnęłam porady prawnej i wiem, że nie wolno ci zerwać umowy, którą podpisałam z panią Han.

- Umowy? Zaraz, po kolei, bo mi łeb za chwilę eksploduje – Patryk powoli potarł palcami skronie, próbując wyłuskać z pamięci rozmowę z prawnikiem, jaką odbył przez videoczata kilka dni temu. – Mówili mi, że posesją opiekuje się córka przyjaciółki babci.

- O, pamięć ci wraca – zadrwiła.

- Nie mam skle... - Patryk przyjrzał się twarzy oświetlonej przez światło latarni stojącej nieopodal. – Su-ah? Su-ah Son?

- Brawo. Wreszcie zaskoczyłeś.

- Ale... przecież...

- Zamiast stać jak cymbał rusz się wreszcie i przydaj na coś – rzuciła mu walizkę, którą złapał odruchowo, po czym energicznym krokiem ruszyła w stronę otwartego bagażnika samochodu.

- Su-ah, poczekaj. Mogłabyś mi wyjaśnić co się dzieje?

- Ja? – odwróciła się na pięcie tak gwałtownie, że Patryk zatrzymał się odruchowo przytulając walizkę niczym tarczę. – To ty zerwałeś z nami kontakt, ale to ja mam się tłumaczyć.

- Co? Przecież pisałem do ciebie listy przez bity rok.

- Doprawdy? Jakoś żadnego nie otrzymałam.

Nasze błękitne latoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz