Grudzień 1512
Vas patrzył na zamglone oczy noworodka. Próbował doszukać się w nich czegoś diabelskiego. Czegoś, co sugerowałoby, że ta kruszyna z samej swojej natury urodziła się, aby czynić zło. Buźka maluszka, nietknięta okrucieństwem świata, wyglądała niewinnie. I gdzie niby to całe zło? Szepty starożytnej przepowiedni odbijały się w umyśle Vasa i podsycały jego wewnętrzny konflikt. Przeklęte dziecię, przeznaczone do sprowadzenia na Haver ciemności i zamętu. To właśnie ono miało uwolnić demonów z Krainy Luster.
Jakkolwiek Vas się starał, nie potrafił dostrzec w nim czegoś odrażającego... złego. Najzwyczajniejsze dzieciątko. Przynajmniej z pozoru. Nie dało się bowiem zignorować bijącej od niego mocy. Młody mężczyzna nie spotkał się jeszcze z czymś takim. Tak potworna ilość magii nie płynęła nawet we krwi Yoshii. Jakże potężne musiało być zaklęcie wiążące, rzucone wieki temu... Lecz mimo to chłopiec zdawał się człowiekiem, z krwi i kości, tak samo jak jego rodzice.
Słaby blask księżyca sączył się przez ciężkie, aksamitne zasłony. Migoczące światło pojedynczej świecy usiłowało się przebić przez mrok i delikatnie rozświetlało wytworne meble. Pokój ociekał złotem, jednak tej nocy wyglądał okropnie ponuro.
Vasa i Certusa postawiono przed dylematem. To im powierzono zadanie zapobieżenia przepowiedzianemu nieszczęściu. Chłopiec zacisnął paluszki na palcach Vasa, jakby szukał pocieszenia i ochrony. Serca rozbolało Vasa od nieznośnej myśli o zgaszeniu tak kruchej egzystencji. Zakwestionował ważność klątwy, a przecież doskonale wiedział, że zaklęcia wiążące krew są nierozerwalne.
– Musimy to zrobić, Vas – powiedział półgłosem Certus.
Vas nie mógł nie zauważyć chłodu w oczach przyjaciela. Tak jakby wiara w klątwę wypaczyła mu możliwość jasnego osądu.
– Decyzja została już podjęta – napierał Certus.
– Toż to tylko malutkie niewiniątko...
Niemowlak zasnął. Cichutko cmoknął usteczkami.
– Niewiniątko, które kiedyś urośnie. Rada wydała rozkaz.
– Mam gdzieś Radę i ty też powinieneś. Psiakrew, to syn Reina! I Katii... Katii, twojej siostry! – Głos Vasa się załamał.
Nie mógł unicestwić chłopaczka Katii i Reina. Nie pojmował idei zgaszenia życia niewinnej osoby, nawet jeśli oznaczałoby to zapobiegnięcie rzekomej katastrofie. A obojętność druha wobec losu siostrzeńca napawała go grozą.
– W tak istotnej kwestii powinniśmy posłuchać mądrzejszych od nas. Sam wiesz najlepiej, że oni nie odpuszczą. Odnajdą go, albo on odnajdzie ich. Należy go powstrzymać, dopóki jest słaby i bezbronny. – Szlachcic utkwił w dziecku wzrok pozbawiony współczucia.
Mimika Certusa nie zdradzała żadnych śladów toczącej się w nim wewnętrznej walki. Lecz gdy sięgnął po sztylet ukryty pod stylowym płaszczem, ręka mu zadrżała. Ostrze zalśniło w przyćmionym świetle. Jego ręka opadła w ciszy, a Vas impulsywnie odwrócił się z chłopcem, aby go ratować. Okazało się to niepotrzebne, bo Certus i tak zatrzymał nadgarstek w ostatniej chwili.
Rozległo się rozpaczliwe walenie w drzwi zamknięte na klucz.
– Co chcecie zrobić z moim malutkim?! Oddajcie mi go, natychmiast! Certusie, otwórz mi! – krzyczała Katia.
Berbeć zbudził się i zapłakał. Katia szarpała klamką tak rozpaczliwie, aż zamek pękł. Wbiegła, roztargniona, do pokoju. Przypominała zjawę. Rozczochrane, czarne włosy opadały na bladą twarz. Jej wzrok, wyczerpany i wściekły, biegał pomiędzy Vasem a Certusem, aż wreszcie spoczął na synku. Dostrzegła sztylet w rękach brata. Wyrwała malca.
CZYTASZ
Visaiash. Podróż Złudzeń.
FantasiPierwszy tom serii 'Visaiash'. W Aidemie dochodzi do zamachu na królewską rodzinę, królewna Elena jako jedyna cudem ucieka z zamku. Trafia na beztroskiego, zadziornego barda, Kaia Holfa - który jak się okazuje włada magią ognia. Nic nie jest takie j...