3

384 10 1
                                    

A kiedy uświadomiłam sobie jak błędną decyzję podjęłam, było już za późno.

Właśnie stanęłam przed drzwiami mojego nowego mieszkania. Zapukałam, a następnie odsunęłam się o jeden krok do tyłu. Stresowałam się już wczoraj dostałam informację, że będę mieć współlokatora.

Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Co prawda byłam tu z Panią White, lecz mieszkanie było wtedy puste.
Po sekundzie drzwi się otworzyły, a w ich framudze stanął wysoki chłopak o czekoladowych oczach. Był przystojny, nawet bardzo.
Od razu było można zauważyć, że jest Włochem.

Kiedy mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął i przepuścił mnie w drzwiach wejściowych.

- jesteś Asteria?- zapytał, a na jego twarzy dalej gościł szeroki uśmiech.

- tak, a ty to Dante?- również zapytałam na co brunet skinął twierdząco głową.

- mam nadzieję, że się dogadamy.- rzucił.

- ja też.

Chłopak wydawał się miły, lecz pozory lubią mylić. Ja też się myliłam sądząc, że Nathan się zmieni.

Myślałam, że po śmierci moich rodziców będzie inaczej, lecz on nigdy się nie zmieni. Będzie już taki zawsze.

- jutro o 7.50 jedziemy do szkoły nie spóźnij się bo będziesz szła na nogach.- oznajmił, odchodząc do innego pomieszczenia.

Weszłam w głąb mieszkania rozglądając się było skromne lecz ładnie urządzone. Białe ściany i ciemne meble były idealnie ze sobą dobrane.

Chwycilam swoją walizkę i weszłam do mojego pokoju. Postawiłam walizkę koło szafy, a następnie usiadłam na wielkim łóżku.

Byłam szczęśliwa. Pierwszy raz od paru miesięcy byłam szczęśliwa. Nie martwiłam się co powiedzą o mnie ludzie z mojej szkoły, nie martwiłam się jak kolejny raz Nathan uprzykrzy mi życie. W końcu uwolniłam się od tamtej rzeczywistości.

Chwycilam walizkę, a następnie ją rozpakowałam. Włożyłam ciuchy do szafy na przeciwko łóżka, a następnie wyciągłam z małej kieszonki zdjęcie przedstawiające moich rodziców. Tęskniłam za nimi.
Postawiłam zdjęcie na półce i ruszyłam w stronę drzwi.

Ubrałam buty I wyszłam z mieszkania. Chciałam pozwiedzać okolicę i zobaczyć jakieś ciekawe miejsca. Pierwszy raz byłam we Włoszech.

Ruszyłam przed siebie nawet się nie rozglądając. Nie wiedziałam gdzie idę. Chciałam po prostu pobyć sama, przemyśleć to wszystko. Czy dobrze postąpiłam wyjeżdżając z kraju?
Czy ja naprawdę, aż tak go nienawidzę?
Te pytania nurtowały mnie odkąd przekroczyłam granicę Włoch.

Bo od teraz już wszystko będzie inne. Już nic nie będzie takie samo.

Było już po północy, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że się zgubiłam. Nie wiedziałam w, którą stronę mam się udać ani gdzie ja jestem.

- kurwa.- szepnęłam, kiedy mój telefon wskazał jeden procent baterii.

Kiedy podniosłam wzrok z nad telefonu zobaczyłam wysokiego mężczyznę ubranego na czarno.
Już miałam zawróci, lecz on był szybszy. Zaczął się do mnie zbliżać, a wtedy dopiero zobaczyłam, że na jego twarzy była wielka rana z, której jeszcze sączyła się krew.

Widząc jak mężczyzna się do mnie zbliża spanikowałam. Czułam zbliżający się atak paniki. Nie wiedziałam co robić, a moje nogi odmówiły posłuszeństwa.
Załączam się trząść, było mi coraz bardziej duszno. Bałam się. Nigdy tak panicznie się nie bałam. Kiedy mężczyzna złapał mnie za szyję i przygwoździł do jednego z budynków zapomniałam jak się oddycha i straciłam przytomność.

***

Proszę, żeby to nie była prawda. Żeby to nie było to, co mi się wydaje. Proszę niech to będzie sen.

Otworzyłam oczy i rozglądnęłam sie dookoła. Nie, to nie sen.

Przerażenie zawładnęło moim ciałem. Nie byłam w stanie się ruszyć, miałam wrażenie, że nie mogę oddychać.

Po kilku próbach udało mi się usiąść. Miałam związane ręce i nogi. Bałam się wykonać najmniejszy ruch. Nie wiedziałam gdzie się znajduję ani gdzie jest mój oprawca.

Pokój był dość duży, choć zaniedbany. Spróbowałam rozwiązać swoje nogi i ręce gdy już po jakimś czasie mi się to udało. Wstałam i zaczęłam szukać wyjścia.
Idąc nadepnęłam na parę rzeczy, ale w tym momencie obchodziło mnie tylko to by znaleźć wyjście. Gdy już miałam złapać za klamkę od drzwi pojawił się on.

Złapał mnie za włosy I pociągnął do góry tak, że nasze twarze były na tym samym poziomie. Mężczyzna rzucił mną o materac na, którym wcześniej się znajdowałam. Mój strach sprawiał mu przyjemność.
Zanim wyszedł powiedział tylko:

- to dopiero początek. Zapamiętaj to jeżeli masz zamiar przeżyć.

Mężczyzna opuścił pokuj, a ja przykryłam się szczelnie kołdrą i zwinęłam się w kulkę. Tak bardzo pragnęłam zasnąć, lecz przewracałam się z boku na bok przez pół nocy. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Rano obudził mnie huk drzwi przez, które wszedł mężczyzna. Teraz mogłam mu się bardziej przyjrzeć.
Miał czarne dłuższe włosy i około czterdziestu lat. Był dosyć wysoki, a na jego policzku znajdowała się okropna rana.

Co teraz ze mną będzie?

Gwałt.

Morderstwo.

A może handel ludźmi.

Bałam się tego człowieka. Był nieobliczalny.

- czego ode mnie chcesz?- zapytałam, lecz w moim głosie było można wyczuć strach.

- czego chcę?- zapytał ironicznie.- Ja chcę ciebie.- powiedział z kpiącym uśmiechem.

Skuliłam się jeszcze bardziej na jego słowa, a serce podeszło mi do gardła. Nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać.

Dlaczego ja wogóle weszłam do tej uliczki? Dlaczego to zawsze ja pakuję się w kłopoty?

Mężczyzna podszedł do mnie i pociągnął za włosy, przez co zmuszona byłam wstać. Bałam się. Tak cholernie się bałam tego co może się zaraz stać. Próbowałam się wyrwać, lecz ten złapał mnie za gardło i rzucił na ziemię.

Syknęłam z bólu, a następnie spróbowałam się podnieść. Słyszałam jego śmiech.

Jak można śmiać się z czyjegoś bólu?
Nie rozumiem dlaczego akurat ja?

Poczułam mocne uderzenie w brzuch i przeszywający ból.
Po chwili poczułam kolejne uderzenie, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nie mogłam wytrzymać. Płacz targał moim ciałem.

- jesteś  bardzo słaba kochanie. Bardzo.

Czułam się słaba jak każdego dnia, ale tym razem cierpię bardziej. Dużo bardziej. Czemu na świecie istnieją tacy ludzie?

Próbowałam się podnieść i uciec drzwiami, których na szczęście były wciaż otwarte. Gdy już prawie doczołgałam się do drzwi mój oprawca pociągnął mnie bliżej siebie, a następnie sprzedał mi kilka kopnięć w brzuch.

- nigdy, ale to nigdy więcej nie próbuj uciekać.- wrzasnął na mnie.

Wciąż leżąc na ziemi złapałam się za obolały brzuch. Zamknęłam oczy czekając na następne uderzenie, które nie nadeszło.

Mój strach, jego uśmiech.
Moje łzy, jego śmiech.
Mój ból, jego radość.

Po chwili mój oprawca opuścił pokój, a raczej celę pozostawiając mnie samą. Trzask drzwiami to jedyne co usłyszałam przed utratą przytomność. Potem była tylko ciemność.

A już jutro na moim brzuchy powstaną liczne siniaki przypominające o mojej porażce i słabości.

Zrozumiałam, że już nie będzie tak jak kiedyś za dużo się zmieniło.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba do następnego. :)

Angel ( Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz