1

80 10 0
                                    


-i jak Ci idzie?- zapytała mama, gdy rozmawiałam z nią przez telefon.

uwielbiałam swoje studia, gdybym tylko umiała ogarniać multum rzeczy na raz. i tym sposobem, ledwo zdaje z przedmiotu fotografia reklamowa. nigdy nie chciałam martwić rodziców swoimi problemami, a tym bardziej teraz, gdy oni są w innym kraju. zaufali mi i puścili mnie do, w teorii, rodzinnego kraju, a ja musiałam im udowodnić, że poradzę sobie sama z moją przygłupią przyjaciółką.

-jest dobrze mamo- zapewniłam ją, malując się do lusterka przy biurku.

-nie zamydlisz mi oczu Julka- westchnęła, a ja doskonale wiedziałam, że ma racje.

mama znała mnie na wylot. byłam córeczką mamusi, jeden do jednego jak ona. tata się śmiał, że nawet wyglądałam jak ona z młodości.

-poprawiłaś ten przedmiot?- zapytała zmartwiona.

-dzisiaj mam zostać chwile po zajęciach i ma mi przedstawić co mogę zrobić, by sobie u niego poprawić- westchnęłam, przecierając ciemną, brązową kredkę na oku, palcem, by jakkolwiek wyglądało, że umiem się malować.

-napewno dasz radę Jula- powiedziała, a mi rozpłynęło się serce, słysząc to określenie. tylko mama tak do mnie mówiła i tylko z jej ust to brzmiało jakkolwiek do przyjęcia.

chwile jeszcze porozmawiałam z mamą, jednak dopiero po tym jak połączenie się zakończyło, przypomniałam sobie o pytaniu czy znaleźli już szkołę dla Aleksa. niedługo po tym jak z moim starszym bratem, wróciliśmy do Warszawy, rodzice zadecydowali, że też tu wrócą i wszystko było w fazie procesu.

widząc na zegarku 9:30, szybko pomalowałam usta ciemną konturówką i błyszczykiem, a następnie włożyłam słuchawki do uszu, i wybiegłam z mieszkania. zostawiłam klucze pod wycieraczką dla mojej przyjaciółki Dominiki, która od rana była w pracy.

parsknęłam cicho śmiechem w autobusie, gdy odczytywałam wiadomości od Dominiki, która oceniła mój outfit: widać, że studiujesz na ASP. Na taką wyglądasz.

-przyszła gwiazda!- zachwyciła się Laura, gdy weszłam na uczelnie.

-przestań- przewróciłam oczami- czeka mnie śmierć na tej uczelni dzisiaj. boje się co ten dziad wymyślił- westchnęłam, zestresowana skubiąc pasek od torebki.

-zostajesz dzisiaj po zajęciach?- zapytała, a następnie pogłaskała mnie po plecach.

-tak.

-nie udupi Cię, bo jesteś najlepszą uczennicą prawie całego uniwersytetu- dodał Dawid, chłopak Laury, opierając się o ścianę.

uśmiechnęłam się słabo, a następnie weszliśmy do sali wykładowej. cały dzień czekałam w stresie, aż nadeszła ostatnia godzina wykładu z fotografii reklamowej.

-panno Rossi, zapraszam na moment- przytaknęłam na słowa wykładowcy, gdy cała sala się zbierała do wyjścia.

zestresowana zeszłam na dół, podchodząc do jego biurka. starałam się nie za mocno wciskać paznokci w dłonie, by nie porobić sobie ran, a to miałam w zwyczaju.

-dużo się Pani dzisiaj zgłaszała na zajęciach, widzę sporą poprawę- uśmiechnęłam się na jego słowa, nie wiedząc co mam odpowiedzieć- zapraszam Panie Maćku- powiedział, gdy ktoś zapukał do drzwi.

skrzywiłam się, zastanawiając się kim do cholery jest Maciek. do sali wszedł wysoki, wytatuowany chłopak, ubrany w jasne dżinsy i zwykłą bluzę bez kaptura. włosy miał zaczesane do tyłu, a na twarzy gościł mu szeroki uśmiech z dołeczkami, gdy witał się z profesorem Janickim.

-Maciek- podał mi rękę.

-Julia- uśmiechnęłam się delikatnie, ściskając lekko jego dłoń.

-Pan Maciej wie po co go tu zwołałem, jednak pora to Pani wytłumaczyć.

-może Profesor mówić do mnie po imieniu?- zapytałam, zmęczona formą Pani. miałam 19 lat, matko.

-oczywiście- westchnął- no cóż mogę powiedzieć, sama wiesz jak idzie Ci mój przedmiot i widzę, że się starasz, ale to nie wszystko. jesteś dobra i pewna w tym co robisz, a że Pan Maciej jest naszym już niestety, byłym studentem, to poprosiłem go o pomoc.

nudził mnie jego dyplomatyczny język i to jak wszystko przeciąga. chciałam wiedzieć co mam zrobić, by zdać rok.

-dobra, to może ja powiem- zaczął chłopak, a ja zwróciłam na niego swoje spojrzenie- jestem muzykiem i z moim bratem mamy współpracę z Converse'm, a profesor Janicki poprosił mnie o to, żebyś to ty wykonała zdjęcia na zaliczenie.

o mało co nie zakrztusiłam się własną silną. miałam robić zdjęcia dla muzyka, który był byłym uczniem ASP? brzmiało jak dobry sen i nieśmieszny żart.

-okej- przytaknęłam, lekko zestresowana- czyli jeśli wykonam zdjęcia i będą one dobre, to zaliczę Pana przedmiot?

-owszem- uśmiechnął się profesor- cieszę się, że wszyscy wszystko zrozumieli, teraz w waszej roli jest się dogadać. dziękuję bardzo, do zobaczenia na zajęciach Panno Rossi.

-do widzenia Profesorze- posłałam mu słaby uśmiech, a następnie z Maćkiem wyszliśmy z sali.

na korytarzu kręciło się może z 10 osób, gdyż była prawie 16 i większość już skończyła swoje zajęcia.

-studiowałeś fotografię?- zagadałam, spoglądając na blondyna.

-nie, malarstwo. dodatkowo sam zrezygnowałem z tych studiów, więc nie wiem czemu on mnie tak lubi- oboje parsknęliśmy śmiechem- to może dasz mi swój numer? łatwiej będzie nam się dogadać w sprawie sesji- zapytał, gdy wyszliśmy na dziedziniec.

przytaknęłam, a następnie podyktowałam chłopakowi swój numer i oboje rozeszliśmy się w swoje strony. modliłam się tylko żeby się na tej sesji nie wygłupić. z tego co zrozumiałam to Maciej nie był byle jakim muzykiem, tylko takim, którego już zna dużo osób, gdyż z bratem tworzą boysband.
tym bardziej chciałam dobrze wypaść.

po szybkich zakupach w żabce, wróciłam do mieszkania, gdzie na przedpokoju zauważyłam buty swojej przyjaciółki, co oznaczało, że już wróciła z pracy.

-stara! nie uwierzysz!- zaczęła piszczeć i skakać.

typowa reakcja Dominiki Karaś, gdy coś jej się udało. uwielbiałam te długowłosą blondynę.

-nie uwierzę- parsknęłam śmiechem, a następnie poszłam do kuchni, by rozpakować zakupy.

-Ada załatwiła mi dwa bilety na koncert Kacperczyków, więc mamy plany na weekend!- pisnęła szczęśliwa.

-Domi, nie chce psuć twojego humoru, ale doskonale wiesz, że nie słucham takiej muzyki- powiedziałam, niechcący niszcząc entuzjazm przyjaciółki.

-gówno prawda Rossi- oparła się o blat- słuchasz Vito Bambino i ogólnie, całą resztę, którzy mają bardzo podobny klimat do piosenek braci. no chodź Jula! co masz innego do roboty w weekend? i odpowiedź wino, książka i koc, nie wchodzi w grę.

roześmiałam się na jej słowa i pokręciłam głową, odgrzewając swój obiad, który jadłam 3 dzień z rzędu. na studenckie potrzeby, makaron z kurczakiem i serem, starczał.

-no Jula, błagam! jeden koncert, jeden drink i wracamy do domu- zrobiła najsłodsze oczy, jakie tylko potrafiła. robiła je zawsze, gdy nie chciałam się na coś zgadzać.

-możemy pójść- westchnęłam, a Karasiowa mnie przytuliła.

-dziękuję, dziękuję, dziękuję!- pisnęła, całując mnie w czoło.

czego się nie robi dla przyjaciółki, prawda?

artysta z ASP | Maciej KacperczykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz