5

61 8 0
                                    


-i na co mi to kurwa było?- westchnęłam, poprawiając białą koszulę, wciśniętą w dżinsy.

był dzisiaj koncert braciaków w Lublinie, a ja, gdy usłyszałam, że rodzice chłopaków tam będą, strasznie mnie to zestresowało. zaczęłam mieć bardzo dobry kontakt z Maćkiem, a wieczorne rozmowy stały się naszą codziennością. czasami bywaliśmy u siebie, jednak oboje dużo pracowaliśmy. ja nad rozszerzeniem swojego portfolio, a Maciej nad nową płytą.

-podoba Ci się Maciek?- zapytała nagle Dominika, malując się przy oknie.

-jest przystojny, ale nie w moim typie- burknęłam, wpatrzona w swoją posturę w lustrze.

-Julka pytam serio- powiedziała całkowicie poważnie- odkąd się z nim zadajesz, zaczęłaś bardziej dbać o swój wygląd, codziennie się malujesz, a teraz nie potrafisz się ubrać, bo co chwile narzekasz, że źle wyglądasz. powiedz mi prawdę- spojrzała w moją stronę, a ja usiadłam na łóżku.

-jestem chyba zauroczona- westchnęłam- nie wiem jak to nazwać. czuje się przy nim... inaczej. tak, wiesz. trochę wyjątkowo.

-ty nie jesteś chyba zauroczona, tylko napewno- na jej twarzy pojawił się szerszy uśmiech- ale to dobrze, że akurat on Ci się podoba Julcia.

-bo?

-znasz Sebiksy. skoro napisał coś takiego dla dziewczyny, musi mieć niesamowicie dobre serce- puściła mi oczko- a w dodatku stresujesz się poznaniem jego rodziców i chcesz zrobić na nich dobre wrażenie. to też coś oznacza.

-że nie chce wyjść na idiotkę przy jego rodzicach?

-tak. normalnie byś się tym nie przejmowała. i nie mów, że tak nie jest, bo znam cię od siedemnastu lat i wiem jak reagujesz na różne rzeczy- przytuliła mnie od tyłu, na co się zaśmiałam- ty też mu się podobasz.

-tak myślisz?- skrzywiłam się.

-Julia, a te kwiaty? bluza? codzienne rozmowy? myślisz, że robiłby tak jakby mu nie zależało?- zapytała, a ja w głowie sama odpowiedziałam sobie na te pytanie.
wszyscy mogli mi mówić, że podobam się Maćkowi, jednak dopóki nie usłyszałam tego od niego, nie wierzyłam w to w 100%. chciałam mieć szczerą i sprawdzoną odpowiedź.

-zestresowany?- pogłaskałam policzek Maćka, gdy siedzieliśmy sami.

-trochę. wiesz, koncerty w swoim rodzinnym mieście zawsze są bardziej stresujące niż normalne- uśmiechnął się lekko.

przytaknęłam na jego słowa, a następnie oparłam się o stolik łokciami, obserwując lekko zdenerwowanego chłopaka.
nie wiedziałam czym się stresuje. zrobią jak zawsze najlepszą robotę na świecie.

-ładnie wyglądasz- uśmiechnęłam się na jego słowa.

udało się! jednak zauważył, że stroiłam się przed lustrem 30 minut.

-dziękuję. tobie chyba nie musze tego mówić, gdy siedzisz w garniturze przede mną- roześmialiśmy się oboje- chodź do nich. musimy się integrować z grupą.

-rozumiem, że jesteśmy na obozie, skoro mamy się z nimi integrować?- zaśmiał się, łapiąc mnie za rękę.

-tak, na terapii anonimowych alkoholików- prychnęłam, a brunet objął mnie w pasie.

sama zaczęłam się stresować tym koncertem. z boku sceny widzieliśmy ile ludzi stoi pod sceną i wszyscy byli tak samo podekscytowani. było coś w tym, że na koncert braci przychodzą w większości same dziewczyny.
czy im się dziwiłam? absolutnie nie. gdybym mogła, to sama bym stała pod sceną i piszczała na ich widok.

artysta z ASP | Maciej KacperczykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz