Rozdział 12

10 2 0
                                    

Przez resztę lekcji siedziałam na ławce. Z jednak strony fajnie ale z drugiej no, mam złamanego palca. Mama mnie zabije.
Oparłam się na drugiej sprawnej całej ręce i westchnęłam. Ile ja będę tu siedzieć. Całe dwa tygodnie. Ani telefonu na tej ławce używać ani chociaż książki. Poprostu siedzeć przez te bite czterdzieści minut, oddychać i patrzeć. Miałam ochotę zasnąć. W tle słyszałam tylko gwizdek i drących się chłopaków.
Nagle podszedł do mnie Piotrek.
- Wszystko dobrze? Wyglądasz jakbyś się źle czuła. - Usiadł obok mnie.
- Wszystko dobrze poprostu mi się nudzi.
- Dobrze, idę dalej grać bo będą krzyczeć.
Piotrek jest w sumie spoko, jest z Polski, ale zna dobrze język angielski. Przez te dwa lata już wszyscy nauczyli się wymawiać poprawnie jego imię. Piter mówią tylko ci co naprawdę są ułomni lub są niedorozwinięci językowo jak według mnie.
Reszta lekcji minęła nawet szybko.
Angielski, matma oraz biologia też minęła szybko. Zanim się obejrzałam była pora obiadowa którą stwierdziłam że pominę skoro i tak bym zwymiotowała tym jedzeniem więc poprostu go nie zjem...
Całą przerwę spędziłam na czytaniu książki siedząc pod klasą.
Ostatnią lekcją była plastyka. Coś co lubię. Można wyżyć się i dać się wieść wodzą fantazji.
Dzisiaj rysowaliśmy las. Szło mi w miarę dobrze lecz moja cierpliwość ze mną nie współpracowała. Wyrwałam kilka kartek. No cóż.
Dzwonek. No wreszcie.
Na przerwie spotkałam Williama.
- Cześć Rosie! Krzyknął do mnie z daleka po czym podeszliśmy do siebie.
- Cześć, co tam? - zagadnęłam otwierając szafkę przy której staliśmy.
- Nic, o której dzisiaj kończysz?
- Jak zwykle, nic nowego. Nienawidzę siedzieć tyle w szkole.
- Heh, poczekaj jeszcze rok to będzie jeszcze więcej.
- Ha-ha ale śmieszne.
- Do zobaczenia skarbie. - Schyla się i całuje mnie w czoło. Przeszły mnie dreszcze.
Nienawidzę siedzieć tyle w szkole. Kto wymyślił dziesięć lekcji?! Osiem to powinien być max. Ehh..
Postanowiłam pójść do wychowawcy i zwolnić się z ostatnich dwóch lekcji, tylko poprosiłam go by nie mówił mojej mamie. On mnie rozumie.
Wie że chodziłam do psychologa, o moich problemach. Słabościach i talentach. Wie że się samookaleczałam. Lecz zna moich rodziców jako tych idealnych. Niestety. Czasem chciałabym żeby o tym nie wiedział, bo kiedy jestem smutna to dziwnie się na mnie patrzy. Albo od razu myśli że znowu coś jest nie tak.
Udało mi się zwolnić z dwóch ostatnich lekcji tak jak planowałam. Poszłam pochodzić po parku oraz do kawiarni. I tak minęła mi pierwsza godzina a w drugiej po prostu kręciłam się byle gdzie ty po prostu ten czas minął.
No wreszcie, minęła druga godzina. Powoli wracam do domu tak jakbym skończyła lekcje. W drzwiach od razu zostałam moją mamę która patrzyła na mnie jak wiedziała co się stało.
-Gdzie ty byłaś? - pyta mnie.
-No w szkole.. A gdzie miałam być? -Głos mi drżał.
- To czemu jakimś cudem twoja ciotka widziała cię na mieście jakąś godzinę temu!? Dzwoniła do mnie żeby zapytać co ty tam robisz, myślała że może skończyłaś lekcje ale powiedziałam jej od razu że tak nie jest.
-TO NIE JESTEŚ SPRAWA CO JA ROBIĘ A POZA TYM PO CO OD RAZU MÓWIŁA O TYM TOBIE !? - Podniosłam głos - Mój wychowawca mnie zwolnił bo byłam zmęczona i po prostu chciałam wyjść wcześniej ze szkoły bo już tam nie wytrzymywałam! Dobrze wiesz co przeżyłam! Dlaczego mi to robisz?Dlaczego nie pozwalasz mi wyjść wcześniej ze szkoły? Co ja ci zrobiłam że traktujesz mi jakbym była jakimś małym dzieckiem? - zamarłam. Czy ja naprawdę to powiedziałam w jej oczy? Czy ja naprawdę to zrobiłam?
Widziałam że stała ze łzami w oczach ale nie przerywałam wtedy tego krzyku. Nigdy nie widziałam jak płakała. Miałam wrażenie że to dla niej wręcz niemożliwe. Powiedziała, bym poszła do pokoju zakładając ręce na siebie. Zrobiłam co kazała po czym zamknęłam się w pokoju na klucz. Nie wychodzą przez następną godzinę bo nie mogłam się uspokoić. To było coś w stylu ataku paniki... Dawno go nie miałam... Szarpałam się sama za włosy wbijam paznokcie w skórze i płakałam. Miałam wrażenie jakbym zrobiła coś naprawdę złego. Może faktycznie moja matka czasem jest dla mnie zła ale naprawdę ją kocham bo potrafię być dla mnie miła i czasem nie wspierać. Choć może wydawać się to niemożliwe.
Chciałbym wrócić czasem do czasów kiedy byłam jeszcze mała stałam tylko pod choinką i otwierałam prezent od niej, widziałam tylko jak się uśmiecha w moją stronę. Ja się śmiałam z nową lalką w rękach. Było wesoło zawsze a teraz nie pamiętam kiedy ostatni raz się uśmiechnęła...
Poszłam się umyć by zmyć z siebie ten cały brud który na sobie czułam jakby mnie otaczał. Nawet dla pewności zrobiłam to dwa razy. Przed tym zwymiotowałam wszystkim co wcześniej jadłam. Byłam gotowa żeby pójść spać lecz nie mogłam... Wciąż miałam w głowie tę kłótnie to wszystko co przeżyłam to mi otaczało, tak jakby demony siedziały mi w głowie... Zasnęłam około północy nawet nie pamiętam dokładnie kiedy.
Rano wstałam strasznie niewyspana. Miałabym ochotę spać jeszcze kolejne tyle samo bo spałam zaledwie pięć godzin. Jak nigdy.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 10 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Should I love you?Where stories live. Discover now