"Jedynym sposobem na znalezienie siebie jest zagubienie się w służbie dla innych" - Mahatma Gandhi
Obecnie
Byłem z siebie zadowolony. Przeglądając akta natrafiłem na to, o czym wspominał pan Zeń, a mianowicie o tym, że Artur Rudyński miał świadomość tego, że Natan Skarnicki zabiera jego syna, pod pretekstem jakiegoś wyimaginowanego ośrodka. Samo to stwierdzenie jednak mi nie wystarczyło. Potrzebowałem poznać więcej ustaleń policji, która prowadziła śledztwo. Na szczęście dla mnie w aktach widniały nazwiska policjantów, więc jeszcze tego samego dnia udałem się na odpowiednią komendę. Aż uśmiechnąłem się, gdy sprawdziwszy w Internecie, dowiedziałem się, że komendantem tam jest mężczyzna, którego syna wybroniłem przed poprawczakiem. Chłopak wplątał się w szemrane towarzystwo, które spożywało regularnie i handlowało narkotykami. On początkowo nieświadomy, a potem zwyczajnie niemądry i skrajnie nieasertywny został wysłany z paczką, której akurat nikt nie mógł dostarczyć do rzekomych znajomych. Był niesamowicie zaskoczony, że w paczce nie było jakichś odżywek dla intensywnie ćwiczących, tylko kilogram kokainy. Oczywiście nie uważałem, że Andrzej Kondel był mi cokolwiek winny, w końcu wykonałem jedynie swoją pracę, miałem jednak świadomość, że nie odmówi mi, gdy poproszę go o małą przysługę.
Dotarłszy na posterunek, od progu oznajmiłem, że jestem umówiony z komendantem. Miałem przecież świadomość, że ot tak nie udzielono by mi informacji odnośnie śledztwa. Reprezentowałem Oskara Zenia, który mimo iż miał większe przywileje w dostępie do akt, od przeciętnego Kowalskiego, to jednak ciągle nie był stroną w sprawie i nie mógł poznać wszystkich szczegółów. A przynajmniej jeszcze nie był, bo miałem plan, który zamierzałem mu przekazać na najbliższym spotkaniu.
Komendant powitał mnie uśmiechem i uścisnął mi dłoń, wskazując mi krzesło po drugiej stronie biurka. Jego gabinet był nieduży i sprawiał wrażenie lekko zagraconego. Spora ilość szafek, segregatorów i paprotek, które kompletnie nie pasowały do tego miejsca. Emilka, która kochała te rośliny zapewne wygłosiłaby kilka ironicznych komentarzy, zwłaszcza widząc, że dwie z nich wyraźnie usychało.
– To słucham, co mogę dla pana zrobić, panie Knapik?
Usiadłem na drewnianym, niewygodnym krześle i skrzyżowałem z nim spojrzenie.
– Sprawa Natana Skarnickiego. Potrzebuję informacji odnośnie tego, co udało wam się ustalić względem ojca chłopaka, który został stamtąd uratowany.
Komendant chrząknął i poruszył się niespokojnie na swoim krześle.
– Służbom udało się wyciągnąć stamtąd więcej niż jedną osobę – odparł wymijająco.
Nie powinien mi zdradzać żadnych informacji, zwłaszcza, że śledztwo ciągle było dopinane na ostatni guzik. Nie zamierzałem też nazbyt cisnąć. Liczyłem jednak, że obejdzie się bez tego.
– Ale tylko jedna miała przyjaciół, którzy pomogli w złapaniu Skarnickiego i jego ludzi. Panie Kondel, wie pan przecież o kim mówimy.
Spojrzał na mnie na krótko, by zaraz przenieść wzrok na najwyższą, metalową szafkę z wieloma szufladami. Przesunął palcem po krótkim zaroście. Milczał. A to milczenie było aż nazbyt wymowne.
– Reprezentuję przyjaciela tego chłopaka. To on wynajął detektywa, który znalazł burdel Skarnickiego.
Celowo sprowadziłem ich relację do przyjacielskiej. Nie miałem pewności, jak pan Andrzej zapatrywał się na kwestię związków jednopłciowych, a nie chciałem postawić się już na początku na przegranej pozycji. Zakładałem, że pan Zeń nie miałby nic przeciwko takiemu niedopowiedzeniu, jeśli miałoby pomóc w zdobyciu kluczowych informacji. Pod warunkiem, że sam nie wyznał istoty ich relacji na przesłuchaniu.
CZYTASZ
Marcel ( Ukryte cienie 4)
RomancePowieść jest czwartą w kolejności z serii "Ukryte cienie" Marcel za wszelką cenę stara się być idealny. Jednocześnie czuje, że nigdy o tę perfekcję nawet się nie otrze. Mimo że od koszmaru, który przeżył w dzieciństwie minęło już wiele lat, on ciągl...