W pierwszy dzień nowego roku szkolnego rozmawiałem z chłopakami, kiedy zauważyłem dziewczynę pod naszą salą. Nową. Ciekawe co zrobiła, że przenieśli ją do naszego pierdolnika. Skończyłem gadać z przyjaciółmi i podszedłem do dziewczyny.
- Cześć - wystawiłem rękę. - Jestem Charlie. Charlie Wilson.
Dziewczyna odwróciła się od sali i popatrzyła na mnie. Posłała mi wstydliwy uśmieszek. Stres. To normalne.
- Olivia. - Uścisnęła moją dłoń - jestem Olivia Murphy i przyleciałam tu z Irlandii na studia. Ale przylecieliśmy szybciej i trafiłam tutaj.
Uśmiechnąłem się. Przedstawienie a ona już całą historię mi opowiedziała.
- Chcesz radę? - Zapytałem Olivię.
- Jaką? - Zdziwiona dziewczyna podniosła brwi.
Uśmiechnąłem się.
- Lepiej nie podskakuj do profesora Jonesa. Jest czasami miły, czasami dziwny, a czasami zbyt przejęty, że nie przerobiliśmy materiału.
- Uff. Myślałam, że chcecie mnie z klasy wyrzucić lub pobić - zaśmiała się.
Zdjąłem plecak, wyciągnąłem zeszyt od matematyki i wyrwałem ze środka kartkę. Potem schowałem do plecaka zeszyt i wyciągnąłem piórnik, a z niego długopis. Olivia na to wszystko patrzyła.
Przyłożyłem kartkę do ściany i napisałem na niej mój numer a pod nim "zadzwoń po szkole". Wziąłem papierek i podałem do Olivii:
- Masz - uśmiechnąłem się i spakowałem rzeczy do plecaka.
Zadzwonił dzwonek. Reszta klasy zaczęła się ustawiać w kolejce do drzwi a po jakiejś minucie przyszedł profesor Jones. Wsadził klucz do zamka, przekręcił i otworzył drzwi.
- Wchodźcie - zaprosił nas do środka.
Wszyscy weszli i odłożyli plecaki obok ławki.
- Dzień dobry - zaczął profesor.
- Dzień dobry - cała klasa w chórze odpowiedziała.
- Mamy w klasie nową uczennicę - wskazał na Olivię. - Przedstaw się, panienko.
- Jestem Olivia Murphy, przyjechałam tu z Irlandii, lubię czytać książki oraz kocham słuchać muzyki - przeniosła swój kosmyk włosów za ucho. Stresowała się pierwszym dniem. To akurat było widać.
- Dziękuję panno Murphy, usiądź proszę - odezwał się profesor, wziął pisak i zaczął pisać po tablicy. - Dzisiejszy temat: Wyrażenia algebraiczne. Powtórka z poprzedniego roku szkolnego, natomiast jutro napiszecie diagnozę i zobaczymy co w waszych głowach zostało z drugiej klasy. Olivio, przynieś jutro zeszyt z matematyki, czego się uczyłaś w poprzednim roku w Irlandii. Jeżeli nie przerabiałaś tego co my to nie będziesz musieć pisać.
- Ale ja chcę - odparła nowa.
Po klasie się rozległy słowa "O nie", znając życie na diagnozę oraz "co?" na postęp Olivii. Kto by chciał pisać diagnozę z matematyki? Nikt. Oprócz jej.
Po lekcji zadzwonił dzwonek i klasa się rozeszła w kierunku sali do chemii. Za to ja podszedłem do szafki Olivii, przy której stała.
- Chcesz pisać to gówno? - Zapytałem zdziwiony faktem.
- To nie gówno, tylko nauka, Charlie. - Odpowiedziała - gdzie jest sala chemiczna? - Zamknęła szafkę.
- Chodź, pójdziemy razem - zaproponowałem i ruszyliśmy w kierunku schodów. Pokonaliśmy dwa piętra i korytarz gdzie doszliśmy do sali chemicznej. Olivia zdjęła plecak, położyła go pod ścianą i poszła do toalety. Ja usiadłem na ławce i wyciągnąłem śniadaniówkę. Kiedy zjadłem tost na zimno, przyszła dziewczyna.
Po lekcjach zmierzyłem ku przystankowi autobusu szkolnego i zauważyłem, że Olivia idzie za mną. Chwilę stała obok mnie i kiedy przyjechał autobus zapytała:
- On jedzie przez park?
- Tak - podjąłem decyzję. Odprowadzę ją do domu. Po paru przystankach dojechaliśmy pod park i Olivia wyszła z autobusu, a ja za nią.
- Co ty tu robisz? - Spytała zdziwiona.
- Odprowadzę cię.
- Nie idę do domu.
- Ugh, a gdzie?
- Do parku - pokazała na wejście.
To po co tu idzie?
- Idę słuchać muzyki. Kocham to.
- Serio?! Ja też! - Skłamałem. - Czego słuchasz?
- Pop, jakieś rocki na przykład... - Spojrzała na playlistę spotify - Nirvana.
Nirvanę znam, ale nie słucham. Czas zacząć nowy rozdział w życiu. Nirvana i Olivia. Kupię sobie koszulkę i zacznę słuchać. Może polubię.
- A chcesz się przejść do sklepu z ubraniami? Są tam też koszulki Nirvany. Chcesz? - Wskazałem palcem na galerię handlową.
- Macie tu coś takiego? - Zapytała zaciekawiona.
- Olivio, przypominam ci, że to Nowy Jork a nie jakaś wieś.
Opuściliśmy park i poszliśmy do sklepu. Wybraliśmy sobie prawie takie same koszulki.
- Daj - powiedziałem, podszedłem do kasy. Olivia chciała mnie zatrzymać.
- Charlie! Stój! Ja chcę sama za siebie zapłacić.
Na szczęście nie udało jej się to bo kasjer już skasował kody na metce.
- Dwadzieścia dolarów - przeczytał sprzedawca z ekranu.
Podałem banknot i wróciłem do Olivii, która miała portfel w ręce.
- Oddam ci. Masz. Tu są dwa, pięć, siedem... O! Mam! Dziesięć. Trzymaj. - Podała mi pieniądze.
- Nie. Nie chcę tego przyjąć. To prezent dla ciebie. - Uśmiechnąłem się.
---
Kolejny rozdział pojawi się w najbliższy weekend (21 lub 22 września)
CZYTASZ
We fell in love in fall
Romance[w trakcie] Nowa dziewczyna z Irlandii przyjechała do Nowego Jorku do liceum. Pierwszego dnia szkoły chłopak zaczepia ją na przerwie i zaprasza do galerii. Czy jesień skończy się porażką? Czy przetrwa ta miłość przez resztę pór roku? -- Patroni: Wha...