Rozdział 1

47 3 0
                                    


W blasku księżyca, korytarze Hogwartu były ciche, przerywane jedynie szumem wiatru. Wrzesień w tym roku był wyjątkowo chłodny, a zimne powietrze przenikało przez czarną satynową koszulę nocną blond włosej dziewczyny.

Madelaine zaciągnęła szatę, starając okryć swoje ciało przed przenikliwym zimnem. Czuła, jak serce bije jej szybciej na myśl o zakazanym dziale, do którego miała zamiar się dostać, aby czytać w spokoju nocy. Mrok otaczał ją, sprawiając, że czuła się bezpiecznie - do czasu, gdy usłyszała cichy szelest przed sobą. Kiedy była już niemal przy bibliotece, z niepokojem dostrzegła ruch w ciemności, który sprawił że przewróciła ostentacyjnie oczami, zauważając sprawcę tego hałasu, nigdy wcześniej nie miała okazji nawet z nim porozmawiać, ale wiedziała, że nie wytrzymałaby z nim w jednym pomieszczeniu dłużej niż pięć minut.

Madelaine wstrzymała oddech, starając się nie wydać żadnego dźwięku. Ciekawość narastała w niej z każdą sekundą, gdy zastanawiała się, dlaczego to właśnie Tom Riddle kierował się  w stronę zakazanego działu. Denerwowało ją to, że za każdym razem, gdy pragnęła spędzić chwilę w samotności, zawsze natrafiała na niego. Postanowiła, że pójdzie za nim, nie rezygnując z planu odkrycia czegoś nowego o swojej wrodzonej umiejętności, nad którą usilnie starała się zapanować.

Gdy Tom zniknął za drzwiami, Madelaine wzięła głeboki oddech i z determinacją w oczach, podeszła bliżej a każdy krok na kamiennej posadzce wydawał się echem jej myśli, które krążyły wokół tajemnic jej własnych mocy. Czuła, że to, co miała odkryć, mogło zmienić jej przyszłość na lepsze. Jedynym, co jej w tym przeszkadzało, był Tom Riddle, który zawsze znajdował się na jej drodze.

Gdy Madelaine prześlizgnęła się przez otwarte drzwi, ciemność zakazanego działu przywitała ją chłodnym powiewem powietrza. Wnętrze było wypełnione zapachem starych ksiąg i kurzu, a blask księżyca wpadający przez okna rzucał długie cienie, które zdawały się tańczyć wokół niej. Przeszła obok regałów, podążając za chłopakiem i skanując tytuły książek, aż w końcu stanęła w miejscu, dostrzegając tom, który nigdy wcześniej nie zwrócił jej uwagi. Był oprawiony w ciemną skórę, a złote litery na okładce lśniły w blasku księżyca.

Otworzyła go ostrożnie, a jego strony szeleszcząc, odkryły przed nią wiedzę, której tak bardzo pragnęła. Wydawało się, że księga sama przyciągała jej uwagę, jakby wiedziała, że trafiła we właściwe ręce. Nie było jej dane jednak przeczytać, co znajduje się w środku, ponieważ w tej chwili poczuła za soba obecność kogoś innego. Wolno odłożyła księgę i obróciła się na pięcie, spodziewając się kogo tam zobaczy. I nie pomyliła się - czarne oczy przeszywały ją, jednak nie sprawiały w dziewczynie poczucia strachu.

- Czego chcesz? - zapytała, unosząc wzrok na Toma, starając się zachować spokój.

Tom przesunął wzrok z księgi na nią, a jego usta lekko drgnęły w pogardliwym uśmiechu.

- Nie sądzisz, że to miejsce jest zbyt niebezpieczne dla kogoś takiego jak ty? - zapytał tonem pełnym lekceważenia.

Madelaine uniosła brwi, nie dając po sobie poznać jak bardzo irytuję ją jego towarzystwo.

- A może właśnie w tym tkwi cała zabawa? - rzuciła z przekąsem, ignorując jego oczekiwania na jakąkolwiek oznakę niepewności.

Tom spojrzał na nią z irytującą pewnością siebie.

- Sądzisz, że zdołasz mnie czymś zaskoczyć?

- Z pewnością - odparła z uśmiechem. - Ale nie chcę żebyś poczuł się przytłoczony. Może na początek lepiej poszukaj czegoś łatwiejszego, jak na przykład klucza do wyjścia. - rzuciła z przekąsem, po chwili jednak lekko żałując swojego niewyparzonego języka. - Myślisz że to miejsce naprawdę jest takie przerażające? - zapytała retorycznie i odwróciła się na pięcie, zostawiajac go samego z myślami, które podpowiadały mu, że powinien rzucić na nią jakieś niezbyt przyjemne zaklęcie.

Ale Madelaine już zniknęła w mrokach korytarza, pewna siebie i z uśmiechem, nie zwracając uwagi na gniew, który zostawiła za sobą.


Następnego dnia w wielkiej sali dźwięk talerzy i śmiech uczniów wypełniał przestrzeń, a aromat świeżego pieczywa unosił się w powietrzu. Przy stole Slytherinu Aria, z uśmiechem na twarzy, relacjonowała szczegóły nadchodzącego wyjścia do Hogsmeade. Madelaine, wciąż zatopiona w myślach o nocnej wyprawie, spojrzała na nią z rozbawieniem.

- Jeśli planujesz spędzić czas z moim kuzynem, lepiej nie opowiadaj szczegółów - rzuciła, podnosząc brew w prowokacyjnym geście.

- Czego lepiej nie mówić ? - nagle znikąd obok pojawił się Lestrange, z ciekawością obserwując rozmowę swojej kuzynki z Arią. Jego lekki uśmiech i kręcone włosy dodawały mu uroku, a w jego oczach błyszczała iskra ciekawości. Zanim Aria zdążyła odpowiedzieć, Rabastan Nachylił się ku niej i delikatnie musnął jej policzek, na co madelaine przewróciła oczami i próbowała nie zwymiotować wcześniej zjedzonym śniadaniem, choć w głębi duszy cieszyła się ze szczęścia swojego kuzyna. Była pewna, że ona nigdy nie doświadczy takiego uczucia.

-  Nic, co by cię interesowało, kuzynie - powiedziała roztrzepując mu włosy na wszystkie strony jak to miała w zwyczaju i przewrócił oczami idąc dalej aby usiąść obok Riddle'a odprowadzany wzrokiem Madelaine, która nie mogła zdecydować, czy bardziej ją irytował, czy bawił.

W tym momencie Mira dołączyła do nich, siadając z kubkiem kakao w dłoniach, jak to miała w zwyczaju robić zawsze rano.

- Nie uwierzycie co przeczytałam- zawołała Mira, starając się nie wylać trzymanego napoju z nadmiaru emocji. - podobno w zamku istnieje coś takiego jak Pokój Życzeń. Wyobrażacie sobie, że wchodzicie do pokoju, w którym jest pełno kotów? - dodała, odgarniając z twarzy pasma jasno-brązowych włosów.

Aria spojrzała na nią z lekkim rozbawieniem, a Madelaine uniosła brwi, zaintrygowana.

- Koty? Naprawdę? - zapytała Aria zerkając na Madelaine. - upadłaś na głowę Mira, to pewnie kolejna głupia legenda.

Madelaine kiwnęła tylko głową zastanawiając się, że gdyby znalazła taki pokój zamknęłaby tam Riddle'a na zawsze.

Shadows • Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz