Rozdział 3

107 13 2
                                    


 Resztę tygodnia spędziłam z rodzicami, oglądaliśmy seriale i po prostu miło spędzaliśmy czas. Bardzo się ucieszyłam gdy tylko dowiedziałam się, że wzięli urlop po toby móc spędzić  ze mną więcej czasu. Rzadko kiedy są w domu, bo często mają jakieś wyjazdy służbowe, a gdy ich nie mają to często się mijamy.

 Rodzice mają własną kancelarie prawną. Nigdy nie mieli w planach dzieci, a ja po prostu byłam ich nastoletnią wpadką na studiach. Mama zaszła w ciąże na ostatnim roku studiów, studiowała z tatą na jednym roku i tam się też poznali. Chcą oni, abym poszła w ich ślady i również została prawniczką. Praca w tym zawodzie nie jest moją wymarzoną, ale nie chciałabym ich zawieść.

 Odkąd skończyłam pięć lat marzyłam o tym, aby projektować ubrania, ale nikomu z rodziny się nie podobał ten pomysł twierdzili, że wyrosnę z tego jeszcze. Natomiast ja no cóż szyje i projektuje w wolnej chwili. Bardzo bym chciała to robić zawodowo, lecz wiem, że to niemożliwe.

 Dziś najbardziej znienawidzony dzień tygodnia przeze mnie jak i przez większość ludzi, no bo kto w ogóle lubi poniedziałki? Odpowiedź jest prosta, nikt o zdrowych zmysłach.

 Wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Następnie wysuszyłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż, aby choć trochę poprawić swój wygląd. Zeszłam na dół, a Kokos od razu do mnie podbiegł i miauknął.

-Cześć słodziaku.- przywitałam się z kotem i podeszłam do szafki gdzie trzymam karmę dla niego. Po nakarmieniu go otworzyłam lodówkę i wzięłam się za przygotowywanie śniadania.

 Najedzona i gotowa do szkoły zabrałam torebkę z korytarza i kluczyki do mojego samochodu. Zamknęłam drzwi do domu i ruszyłam do auta. Wsiadłam do niego odpaliłam silnik i włączyłam radio, a z głośnika wybrzmiały pierwsze słowa piosenki "Born To Die" od Lany Del Rey. 

-𝐹𝑒𝑒𝑡 𝑑𝑜𝑛'𝑡 𝑓𝑎𝑙𝑙 𝑚𝑒 𝑛𝑜𝑤, 𝑇𝑎𝑘𝑒 𝑚𝑒 𝑡𝑜 𝑡ℎ𝑒 𝑓𝑖𝑛𝑖𝑠ℎ 𝑙𝑖𝑛𝑒- zaśpiewałam cicho.- 𝑂ℎ, 𝑚𝑦 ℎ𝑒𝑎𝑟𝑡 𝑖𝑡 𝑏𝑟𝑒𝑎𝑘𝑠 𝑒𝑣𝑒𝑟𝑦 𝑠𝑡𝑒𝑝 𝑡ℎ𝑎𝑡 𝐼 𝑡𝑎𝑘𝑒, 𝐵𝑢𝑡 𝐼'𝑚 ℎ𝑜𝑝𝑖𝑛𝑔 𝑡ℎ𝑎𝑡 𝑡ℎ𝑒 𝑔𝑎𝑡𝑒𝑠, 𝑡ℎ𝑒'𝑙𝑙 𝑡ℎ𝑒𝑙𝑙 𝑚𝑒 𝑡ℎ𝑎𝑡 𝑦𝑜𝑢'𝑟𝑒 𝑚𝑖𝑛𝑒.- śpiewałam dalej dopóki nie zobaczyłam budynku szkoły. 

 Wyłączyłam radio i zaparkowałam na szkolnym parkingu. Wzięłam głęboki wdech, przeżegnałam się w duchu i opuściłam samochód. Poprawiłam swój mundurek i skierowałam się do szkoły. 

 -Cześć, Leila.- przywitała się Sonya przytulając mnie od tyłu.

-Cześć.- odpowiedziałam odwracając się do niej.

-Nie uwierzysz jak ci powiem.- zaczęła radośnie. Uniosłam brew zachęcając ją by kontynuowała.- Ethan będzie chodził z nami do klasy.- odparła radośnie, a ja wytrzeszczyłam oczy zdziwiona jej wyznaniem.

-Co? Mówisz serio?- zapytałam głupio, bo właśnie przed chwilą mi to powiedziała.- Przecież on wygląda...- przerwałam szukając odpowiedniego słowa.- na starszego od nas o co najmniej kilka lat.

-Tak właściwie to jest starszy tylko o rok, a będzie z nami chodził, bo w poprzedniej szkole nie zdał.- odpowiedziała i pociągnęła mnie w stronę sali, na której odbywają się wszystkie większe wydarzenia szkolne.- A teraz chodź, żebyśmy się nie spóźniły. 

-Chwila, skoro ma z nami chodzić do klasy to dlaczego go tu nie ma?

-Czeka już na nas w sali, wpadliśmy na siebie przed szkołą. Poszedł wcześniej zająć nam przy okazji miejsca, żebyśmy nie musiały stać.

First TimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz