NIE CHCE DO TEGO WRACAĆ

78 9 1
                                    

Otworzyłem oczy i niby wszystko było dobrze ale wszystko było jakby ciemniejsze. Wiem że poszedłem spać w ciągu dnia i może
być teraz noc.

Więc spojrzałem na zegar i godzina nie zgadzała się z atmosferą jaka panowała w pomieszczeniu.
Wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju.

Skierowałem się do pokoju Kaia.
Zapukałem i nic.
Zapukałem jeszcze raz i nic.

Wszedłem do pokoju. Panował tam ogromny bałagan i było też pełno.. krwi, która
kapała z sufitu.

Powoli podniosłem wzrok, a to co zobaczyłem zabrało mi oddech w gardle.

Mistrz ognia był przyczepiony do sufitu za pomocą jakiś korzeni.. coś w podobie
do łodygi róży.

Kai żył i to się liczyło. Użyłem mocy Oni niszcząc te pnącza. Na szczęście mój przyjaciel miał miękkie lądowanie na swoje łóżko.

-Kai wszystko gra? - spytałem podchodząc do przyjaciela pomagając mu wstać z i tak miękkiego łóżka

-t-tak jest okej, poza tą krwawiącą
ręką - powiedział wskazując na kończynę

-choć do kuchni to ci to opatrzę - powiedziałem chwytając go za dłoń drugiej ręki po czym zaciągnąłem go do wskazanego przeze mnie pomieszczenia

Kai usiadł przy ladzie, a ja sięgnąłem apteczkę i usiadłem naprzeciwko niego. Mistrz ognia wyciągnął rękę przed siebie i oparł ją o blat.

Wyjąłem bandaż i wodę utlenioną. Chwyciłem rękę Kaia i opatrzyłem jego przedramię.

-dzięki dzieciaku - powiedział i wstał po czym skierował się do korytarza z którego przyszliśmy

Zaraz dzieciaku. Kai praktycznie nigdy tak na mnie nie mówił. Coś mi tu nie pasowało. Odłożyłem apteczkę na miejsce i poszedłem w stronę w którą udał się mistrz ognia.

Wydawało mi się, że wszedł do swojego pokoju więc tam się udałem. Wszedłem bez pukania i niby wszystko było dobrze.

Kai leżał w łóżku. Bynajmniej myślałem, że to Kai. Podszedłem do łóżka i odkryłem kołdrę tak by widzieć jego twarz.

Zaraz tego pożałowałem. Zamiast Kaia był tam Gene. Dzieciak z którym chodziłem do tej przeklętej szkoły.

Ale wyglądał na starszego co w sumie zgadza się z upływem czasu od naszego ostatniego spotkania, a w dodatku był ode mnie starszy o dwa lata.

Niestety cholernie pamiętam co mi robił. Więc gdy tylko go zauważyłem zabrakło mi tchu. Serce waliło mi jak szalone.

Zrobił to co kiedyś.. zaciągnął mnie do łóżka łapiąc mnie za nadgarstek. Na szczęście nie trwało to długo ale teraz zdałem sobie sprawę, że uraz psychiczny wciąż został.

Szarpałem się by tylko uciec z tego koszmaru. Choć raz coś mi wyszło.

Obudziłem się z tego zjebanego koszmaru. Co prawda z cholernie głośnym krzykiem ale miałem to już gdzieś ważne, że ten koszmar się skończył.

-Lloyd co się stało? - spytała mnie Rumi ale gdy przez dłuższą chwilę nie odpowiadałem, a łapałem łapczywie powietrze, przytuliła mnie

Przytuliła mnie tak mocno, że trochę brakowało mi powietrza ale nie miałem o to problemu. Najważniejsze, że w jakimś stopniu pomogło.

-dziękuję - wyszeptałem gdy już było lepiej
-spokojnie dobrze wiesz, że jestem przy tobie i wszystko będzie dobrze - powiedziała ściskając mnie jeszcze mocniej

-wiem.. możesz trochę zluzować ten uścisk bo się tu zaraz uduszę - poprosiłem
-em.. pewnie - całkowicie zluzowała uścisk i pocałowała mnie w policzek - wiesz która jest godzina

-która?
-trzynasta i po części masz farta, że tu spałam bo Mistrz Wu wyskoczył z niezapowiedzianym trzygodzinnym treningiem i gdyby nie ja to teraz byś zapieprzał na treningu - wyjaśniła

-oh.. to wielkie dzięki - miło się uśmiechnąłem i pocałowałem ją w policzek
-a tak w ogóle to co ci się śniło? - spytała

-nie chce o tym gadać.. to było jakby wspomnienie z przeszłości i to takie.. niezbyt dobre - odpowiedziałem

-nie chcesz to nie ale gdybyś chciał to
jestem - położyła swoją dłoń na mojej i
zaczęła ją gładzić

-wątpię, że będę chciał o tym gadać i tak to był cud jak kiedyś mówiłem o tym Kaiowi.. obiecał mi, że nigdy nikomu o tym nie powie bo jego samego to nieźle zamurowało - powiedziałem i poczułem jak zbierają mi się łzy w oczach na samą myśl o tamtej rozmowie z Kaiem

-nie będę naciskać.. a zmieniając temat chcesz coś zjeść bo idę zrobić sobie śniadanie

-jakoś nie bardzo, a jeśli masz zamiar mnie przymusić do jedzenia to idę robić śniadanie z tobą - powiedziałem na co ona chytrze się uśmiechnęła

Wstała z łóżka i wyciągnęła do mnie rękę wymuszając wstanie i pójście z nią.
Tak też zrobiłem.

Jednak zanim wyszedłem założyłem bluzę i dopiero wtedy udałem się za Rumi. Teraz sobie uświadomiłem, że spałem bez bluzy no ale już, czasu nie cofnę.

-sądząc po tym, że już zaczęłaś coś robić to masz jakiś pomysł na śniadanie, jeśli
mogę spytać.. jaki? - spytałem gdy wszedłem do kuchni

-albo idziemy na łatwiznę, czyli płatki z mlekiem, albo „trudniej" jajecznica i
bekonem - odpowiedziała

-mi to tam obojętne, dostosuję się do ciebie
-wyjątkowo dzisiaj mam ochotę na gotowanie więc lecimy jajecznicę z bekonem - uśmiechnęła się do mnie i kiwnęła ręką w stronę blatu

Również posłałem jej miły
uśmiech i zaczęliśmy robić śniadanie.

Byliśmy już przy końcówce.. no może dopiero bo przez nasze śmiechy i głupawkę, którą dostawaliśmy co jakiś czas trochę nam się wydłużało.

Ale w końcu już prawie kończyliśmy. Dodatkowo wstawiłem wodę na herbatę wiadomo żeby było co pić do naszego wybitnego śniadanka.

-co tak pięknie pachnie? - spytał Cole wchodząc do kuchni
-coś napewno ale to nie dla ciebie - zaśmiałem się opierając o wyspę

-no wiecie co - powiedział ze smutną miną i usiadł przy wyspie kuchennej
-a tak, a probo jakim prawem nie było cię na treningu? - spytał Kai

-powiedzmy, że przez koszmar i dzięki
Rumi - mówiąc to spojrzałem na dziewczynę i posłałem jej miły uśmiech

-to wieczorem zrobię ci trening
osobiście - powiedział Kai grożąc mi palcem
-nie no spoko, tylko proszę mnie nie oszczędzać

-ja bym jednak wolała, żeby trochę cię
oszczędził - wtrąciła się Rumi
-niby czemu? - spytałem
-bo wydaje mi się, zresztą nie tylko mi, ale nie do końca masz kontrolę nad sobą - odpowiedziała

-nie no napewno jest lepiej
niż kiedyś - powiedziałem i spojrzałem się po twarzach wszystkich tu obecnych - serio aż tak jest źle

-trochę tak, czasami nie wiesz co dzieje się w okół ciebie.. i nie powiesz, że tak nie
jest - powiedział Kai

Uciekłem wzrokiem gdzieś w bok zastanawiając się nad słowami mistrza ognia.. i trochę racji miał.. no może trochę więcej racji.

-dobra możemy o tym nie gadać, serio nie chce sobie psuć tego dnia.. chodziarz i tak jest spaprany od samego rana - oznajmiłem

Nastąpiła chwilowa cisza więc odwróciłem się do blatu i zalałem herbaty wrzątkiem.

Kai i Cole coś zaczęli mówić pomiędzy sobą ale nawet nie starałem się na tym skupić. Bardziej skupiłem się na moim.. eh koszmarze.

Cholernie nie chcę tego wspominać. To były chyba najgorsze czasy mojego życia.

-Lloyd żyjesz - Rumi machnęła mi
ręką przed twarzą
-em.. a tak, tak.. żyje

-nie myśl tak nad tym wszystkim - pocałowała mnie w policzek i wręczyła mi do rąk talerz z jajecznicą i bekonem - smacznego
-i wzajemnie

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 5 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Prawdziwy potencjał - III Tom książki „To nie koniec Lloyd"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz