Rozdział 6

35 6 0
                                    



   Wizyta u Thomasa, skończyła się miło, Margaret serdecznie zaprosiła mnie ponownie, jednak po mimo zapewnień że to zrobię, wiedziałam że widziałam ją pierwszy i ostatni raz na oczy. W końcu ja się nie zaprzyjaźniam. Wolę żyć w pojedynkę całe życie. Po mimo że sama nie byłam, to tak się czułam, rodzice niestety mieli mnie głęboko w dupie, a ja nie umiałam dorównać ich oczekiwaniom. Trudno takie jest życie, może i dlatego teraz jestem, jaka jestem i tu gdzie jestem, a także robię co robię.

   Szybko poleciały również zeznania. Policja w sumie tylko chciała wiedzieć, gdzie byłam i czy mam alibi, aby mnie wykluczyć, resztę powiedział Thomas, tak więc ja w sumie tylko siedziałam. Kolejnym punktem wycieczki była wypożyczalnia aut, gdzie Thomas zrobił to na siebie. Dał mi również pieniądze i swoją kartę, aby nikt, dosłownie nikt nie wiedział gdzie jestem.

- Dobrze by było gdybyś miała ochronę, ale myślę, że załatwię to z policja – ocho. Czyli wiedział coś więcej, niż mi mówił.

- Thomas nie musisz mnie okłamywać, ani mówić tylko tego co chce usłyszeć, ja potrafię o siebie zadbać – powiedziałam. Miałam dość że obchodzi się ze mną, jak z jakiem. Owszem chciałam współczucia, ale zwyczajnie zaczynało mnie to już wkurwiać.

- Agnes to tylko, byś nie skończyła jak Martin, był nie tylko moim klientem, ale również moim przyjacielem – zaoponował.

- Rozumiem troskę, ale naprawdę jest to potrzebne? Może ja dam Ci znać jak coś się będzie działo?

- Dobrze, ale masz mnie informować, inaczej przysięgam, że Cię wskrzeszę i zabije ponownie –zaśmiałam się cicho i kiwnęłam głową.

- Lepiej, aby się nikt nie kręcił, wiesz ludzie też będą gadać, a tego nie chce. Teraz potrzebuje spokoju i na spokojnie poukładać sobie w głowie wszystko. – Tak potrzebowałam tego, tym bardziej, że mój weekend się musiał skrócić.

- Masz racje, dobrze, ale informuj mnie i może zrób zakupy gdzieś wcześniej, takie porządne. – Kiwnęłam głową i wsiadłam do auta, bo czekała mnie dłuższą podróż niż ostatnio.

***

   Po czterech godzinach jazdy statkiem kosmicznym jakim było BMW M3. Nie wiem jak ludzie mogą jeździć czymś takim. Ja jednak wolałam swojego Dodge. Z trasy dzwoniłam wynająć mieszkanie i na Boga w końcu się udało, a już myślałam, że będę musiała spędzić noc w tym czymś. Pan uprzejmie poinformował, że może udostępnić mi inny domek na co się zgodziłam. Jak by nie patrzeć nie miałam wyjścia. Nie chciałam być bezdomna.

   Wypakowałam się z auta pod wskazanym numerem. Ale niestety nie widziałam, ani auta o jakim mówił mi Pan, ani nawet żywej duszy. Aż zaczęłam się zastanawiać czynie jest to jakaś pułapka. Domek był położony wśród lasu, około mili od głównej drogi, nie jak w ogłoszeniu. Może i z jeden strony to lepiej, nikt mnie tu nie zobaczy, ale z drugiej jakąś cywilizacje chciałam. Znalazłam telefon i wybrałam numer przemiłego Pana, który nie odbierał dość długo. Po chwili jednak usłyszałam hałas nadjeżdżającego pojazdu po drodze. Czyli pewnie to właśnie i on. Odwróciłam się wyglądając czarnego Lange Rovera, który podjechał obok mnie.

- Dzień dobry, Agnes tak? – facet wysiadł robiąc na mnie piorunujące wrażenie. Nie powiem przystojny, wysoki i dobrze zbudowany. Kurwa nie mógł być to jakiś stary zgred?

- Taaak... Zgadza się –odpowiedziałam ciężko. Brakowało mi kogoś takiego w świecie starych facetów i to chyba bardziej niż pieniędzy.

- Nie wiem czy będzie to Ci odpowiadać– podszedł bliżej mnie i wyciągnął dłoń w geście przywitania – Jack, miło mi – uścisnął, ale szybko puścił. Prąd jak mnie przeszył był intensywny i mógłby tak robić cały czas. – Na dziś udostępnię Ci swój dom, oczywiście jeden z pokoi, ponieważ goście nie mogą opuścić tego, który rezerwowałaś. Pękła im rura i muszą zostać na jakiś czas jeszcze. – Chuj w to, jak z nim mam mieszkać to mogę i do końca świata. Nie chciałam jednak wyjść na zadowoloną, w końcu miałam mieć na wyłączność.

Kolejny mążOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz