- Już jadę, powiedz mi tylko gdzie jesteś.
- Jezioro.
- Za 10 minut będę - rozłączyłam się i zaczęłam chaotycznie zbierać swoje rzeczy. Chłopcy chyba nie słyszeli do końca rozmowy, bo patrzyli na mnie jakbym była conajmniej nawiedzona.
- I? - zapytał oszczędnie w słowach Coleman
- Xander zerwał z Mattem, muszę do niego jechać, żeby nie zrobił zaraz czegoś, czego będzie żałował - tłumaczyłam w pośpiechu.
- To on nie jest czasem na odwyku? - wtrącił Trey
- Co?! - Reyes był chyba niedoinformowany, bo jego mina wyrażała jeden wielki szok.
- Jest ale mogą pisać listy - wytłumaczyłam szybko.
- Przepraszam, czy mógłby mi ktoś to wytłumaczyć? - drążył. Chyba czuł się pominięty.
- Ja nie mam czasu, do jutra! - krzyknęłam wybiegając z sali.
Rudzielca zastałam siedzącego na starym pomoście. Nogi miał skrzyżowane, a głowę opuszczoną ku dołowi. W jego prawej ręce tlił się papieros, a w lewej trzymał jakąś kartkę. Obok niego stała butelka wódki opróżniona już w 1/3. Tak być nie będzie - pomyślałam. Cicho podeszłam do niego i wzięłam butelkę, po czym zaczęłam wylewać ją do jeziora. Matt natychmiast się podniósł i próbował mi ją wyrwać.
- No daj spokój Mall, tylko dzisiaj! Potrzebuję tego... - kopnęłam go z całej siły w brzuch, żeby się odsunął.
- Kurwa! - zgiął się z bólu
- Niczego nie potrzebujesz rozumiesz? Poradzimy sobie bez tego - powiedziałam twardo, po czym odstawiłam pustą butelkę i podeszłam do niego - wiesz, że muszę to zrobić? - spojrzałam w jego spuchnięte, zapłakane oczy.
- Ta, a co z zaufaniem? - burknął, co zignorowałam, po czym włożyłam ręce do kieszeni jego kurtki, a następnie do kieszeni bluzy i spodni - jestem czysty - wierzyłam mu, ale wolałam sprawdzić.
- Faktycznie - uznałam, gdy nic nie znalazłam. Mocno go przytuliłam. Coyle rozsypał się wtedy całkowicie. Cały się trząsł, a jego ciało tańczyło tak, jak szloch mu przykazał. Po kilku minutach usiedliśmy nadal się obejmując. Dał mi wtedy do ręki wymiętą kartkę. Część tuszu na niej była rozmyta od łez.
- Ja... nie wierzę w ani jedno jego słowo. Mieliśmy plany Mall, chcieliśmy razem zamieszkać, w pięknym białym domku na przedmieściach, adoptować dziecko i mieć psa, robić co tydzień grila, na którym będziemy narzekać na prace i dzieci. Byliśmy razem tacy szczęśliwi... - spojrzałam na kartkę i rozpoznałam na niej pismo Xandera.
Matthew, piszę do ciebie ten list, bo wiem, że nie będę w stanie wyznać ci tego co pragnę w nim zawrzeć nawet w rozmowie telefonicznej. Dlatego uznałem, że póki nie mam telefonu i tylko taka forma kontaktu ze światem zewnętrznym jest mi dostępna zrobię to. Boje się, bo wiem, że jakbym usłyszał twój głos w słuchawce moje myśli i plany jak zawsze by się poplątały i legły w gruzach.
Ktoś mądry kiedyś mi powiedział, że dwójka narkomanów nie powinna być ze sobą, bo w trudnych chwilach będą się nawzajem ciągnęli w dół zamiast w górę. Zrozumiałem to niestety zbyt późno, bo dopiero gdy cię pokochałem. Mój najdroższy proszę cię abyś potraktował nasz krótki chodź intensywny związek jako znak ostrzegawczy w swoim życiu. Nigdy nie byłem z nikim tak blisko jak z tobą. Zapamiętam cię na całe swoje życie i nigdy nie pozwolę, aby część ciebie którą trzymam w sercu zastąpił ktoś inny. Robię to dlatego, że sam jestem w totalnej rozsypce i dopóki sam się nie naprawię nie zamierzam zepsuć tym ciebie. Ty już raz przeszedłeś to piekło, nie potrzebujesz przechodzić przez to ponownie. W dodatku z mojej winy. Zbyt bardzo cię kocham, aby samolubnie pozwolić ci zostać w moim życiu.
CZYTASZ
Autodestrukcyjne dusze
RomanceMallory Benson - studentka psychologii, która za wszelką cenę pomoże każdemu komu podwinie się noga. Nie widzi jednak, że sama tej pomocy potrzebuje. Coleman Reyes - chłopak, który pojawia się na jej praktykach jako pacjent po próbie samobójczej. Je...