1. Jego krew, moja dusza

42 5 0
                                    


Ból, cierpienie, przewlekłe zmęczenie towarzyszyły mi odkąd tylko sięgałam pamięcią. Życie nigdy nie wydawało mi się łatwe. Czasem słyszałam, że ciężko jest się zabić. Jednak po 22 latach mojej egzystencji jestem w stanie stwierdzić, że dużo ciężej jest żyć. Na szczęście dla wszystkich ludzi, którzy mnie jeszcze kochają to tylko przemyślenia. Nie mam zachowań typowo destrukcyjnych. Boję się ciąć, boję się przypalać i w sumie to wszystkiego innego z tym związanego też się boję. Tylko, że to nie jest tak, że boję się bólu, bo nie. Straszne dla mnie jest to, że gdybym zrobiła jedną z tych rzeczy poczułabym się naznaczona chorobą. Teraz ona tylko po cichu czai się zawsze w kącie mojego pokoju i czeka aż tylko się potknę. Gdybym uszkadzała własne ciało pożarłaby mnie żywcem. Dlatego robiłam to nieświadomie. Każdej nieprzespanej nocy, gdy uczyłam się, żeby mieć najlepsze wyniki zamiast spać. Gdy zgłaszałam się do dodatkowych projektów, których nie będę mogła unieść, bo mam zbyt dużo na głowie. Za każdym razem kiedy brałam relanium, żeby stłumić atak paniki i jak gdyby nigdy nic wracałam do funkcjonowania w społeczeństwie. A gdy już na prawdę było źle łykałam xanax żeby choć trochę zregenerować organizm. Dzisiejszego dnia towarzyszyły mi ogromne ilości stresu i kofeiny. Nie spałam całą noc, ponieważ nie mogłam przestać myśleć o tym, co mnie jutro spotka. Co jeśli powiem coś głupiego? A jeśli zrobię coś tak irracjonalnego, że wyrzucą mnie z praktyk? Czy tak się w ogóle da? Dopiłam kawę i włożyłam na nogi czerwone conversy, które niezbyt pasowały z moim na wpół oficjalnym strojem - marynarką i dzwonami. Zaczynam dzisiaj praktyki w ośrodku leczenia uzależnień i wsparcia dla osób w kryzysie psychicznym. Mam być biernym słuchaczem, ale jakoś tego nie widzę.

Gdy weszłam do sali zobaczyłam kilkoro nastolatków i młodych dorosłych kręcących się obok stołu z poczęstunkiem. Niektórzy zaciekle ze sobą rozmawiali, inni milczeli i tylko się przysłuchiwali, zaś jeszcze inni siedzieli sami na krzesełkach ułożonych w okrąg i byli bez reszty pochłonięci tym, co znaleźli w swoich telefonach. Kobieta o pięknych czarnych prostych włosach koło pięćdziesiątego roku życia podeszła do mnie z pokrzepiającym uśmiechem na twarzy.

- Dzień dobry, nazywam się Linda Reeves. Jesteś Mallory prawda? - powiedziała, a ciepło wręcz płynęło z jej ciała.

- Tak Proszę Pani - przytaknęłam.

- Mów mi Linda, trochę razem spędzimy, więc uprzejmości wydają mi się zbędne. Usiądź tam - wskazała krzesło obok którego prawdopodobnie wisiała jej kurtka - i rozgość się. Dzisiaj tylko obserwuj, za chwilę cię przedstawię.

- Dobrze, dziękuję. Zdążę jeszcze iść do toalety?

- Jasne, zostało jeszcze z 15 minut. W prawo do końca korytarza i w lewo, potem schodami na dół i już będziesz - zaczęła wymachiwać rękami w kierunku drzwi, chcąc mi uprościć drogę.

- Dziękuję - szybko, lecz bez większego przekonania udałam się we wskazanym przez kobietę kierunku.

Gdy dotarłam do łazienki barczysty mężczyzna w roboczym uniformie z wiertarką w ręce skrzywił się na mój widok i powiedział:

- Czy nikt już nie potrafi czytać kartek? - westchnął pytając raczej siebie niż mnie - trwają prace remontowe jak widać, więc skorzystaj dziecko z łazienki obok. Pokręcił głową z bezsilności.

- Emm przepraszam, spieszę się i nie zauważyłam - powiedziałam wychodząc.

- Nie ty jedna - burknął na odchodnym.

Gbur - pomyślałam, przecież można o takich rzeczach poinformować zupełnie innym tonem. Nie wymagam uśmiechu na twarzy, ale chociaż braku negatywnego wydźwięku. Łazienka obok - kiedyś męska, teraz już koedukacyjna śmierdziała moczem, a z jej ścian odchodziła ciemnoniebieska farba. Weszłam do pierwszej kabiny od strony wejścia. Jednak gdy robiłam siku na podłodze kabiny obok zobaczyłam plamy krwi i papier nią zmoczony, a obok czarne vansy. W lekkiej panice spłukałam wodę i umyłam ręce, a następnie podeszłam do drzwi tajemniczej kabiny i zapukałam:

Autodestrukcyjne duszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz