2. Moja ostateczna bitwa

26 3 0
                                    

Pomimo dość nietypowego poprzedniego dnia z dobrym humorem weszłam w kolejny dzień. Postanowiłam nie roztrząsać tego co się wydarzyło. Zaakceptowałam fakt, że będziemy się pewnie widywać co jakiś czas. Jednak byłam pewna, że relacja naszej czwórki skończy się na okazjonalnym przywitaniu i wymienieniu niezręcznych uśmiechów. Jechałam właśnie na uczelnie z Baylee moim samochodem śpiewając Daylight, gdy dzwonek mojego telefonu na zestawie głośnomówiącym przerwał nam tę pasjonującą czynność. Problem polegał na tym, że był to numer nie znany, a ja nie odbieram takich numerów.

- Może odbierz? To może być ktoś z praktyk, do mnie ostatnio dzwoniła pielęgniarka oddziałowa i mnie poinformowała, że jednak nie będę miała praktyk na chirurgii, tylko na neurologii - powiedziała moja współlokatorka rozbawiona jak zawsze moim zachowaniem.

- Cholera - przeklnęłam, po czym odebrałam telefon - Halo? - zapytałam niepewnie w nadzieji, że ten ktoś się rozłączy.

- Mall? - Usłyszałam w słuchawce, a moje zdziwienie osiągnęło zenitu, gdy zidentyfikowałam, że właścicielem głosu był chłopak, którego wczoraj poznałam.

- Xander? Skąd masz mój numer? - ściągnęłam w skupieniu brwi próbując do tego dojść. Byłam pewna, że mu go nie dałam.

- Od kumpla - Travisa, jest z tobą na roku, a że jesteś dość lubiana, to się okazało, że nawet nie musiałem za dużo kombinować żeby go zdobyć - cudownie... Nie to planowałam, a gdy plany się sypały, to sypał się cały mój bezpieczny świat.

- Okeeej, więc co u ciebie? Wyspałeś się? - zapytałam lekko zbita z tropu. Spojrzałam na Bay, która wypalała mi spojrzeniem dziurę w głowie. Na moje słowa uderzyła się ręką w twarz.

- Tak, dzięki że pytasz, ale nie dzwonię omawiać moich szalonych przygód łóżkowych - westchnął teatralnie - to jak wpadniesz do mnie na kawę? Możemy też iść do kawiarni, albo gdzie tam tylko chcesz, byle kawa była pitna - chłopak wydawał mi się naprawdę miły, jednak jego zachowanie było dla mnie dziwnie nienaturalne. Kto normalny zaprasza dziewczynę, którą napadł na drugi dzień na kawę? I to do własnego domu.

- Emmm posłuchaj Xander, ja nie wiem jak mam ci to powiedzieć, ale nie jestem tobą zainteresowana pod kątem takim no wiesz... randkowym - Uznałam, że lepiej przyjąć scenariusz, że chce mnie zaprosić na randkę, niż zabić. Gdy dam mu teraz kosza będzie na pewno mniej niezręcznie niż gdybym mu powiedziała, że się najzwyczajniej w świecie boję.

- Kurde nie pomyślałem, że możesz to tak odebrać, faktycznie zabrzmiało to dość dwuznacznie, ale możesz być spokojna podoba mi się Matt i właściwie o tym też chciałem z tobą pogadać. Potrzebuje rady z psychologicznego punktu widzenia, a nie wypale o tym na naszej wspólnej grupie wsparcia. Wyszłoby głupio, poza tym postawiłem sobie za punkt honoru, że się zakumplujemy. W sensie ja i ty - wyrzucił z siebie na jednym wdechu.

- W takim razie jakiś Starbucks? - Zrezygnowana postanowiłam dać mu szansę się zrekompensować. W sumie nie wiem, jak udało mu się mnie przekonać. Postanowiłam właśnie popracować nad asertywnością.

- Dzięki jesteś cudowna! Ty nie miejscowa? W tej dziurze nie ma Starbucksa. Widzimy się w Noble Coffee Roasting - krzyknął mi do telefonu tak, że razem z Bay się wykrzywiłyśmy - 16:30 ci pasuje?

- Tak, to do zobaczenia - odrzekłam, po czym się rozłączyłam. Wpatrywałam się w ciszy w drogę przede mną.

- Co to było? - zapytała zmieszana Bay.

- Nie mam za cholerę pojęcia - wyznałam zgodnie z prawdą. Resztę drogi siedziałyśmy w ciszy próbując zakodować to co się przed chwilą wydarzyło. Gdy dojechałyśmy na miejsce Baylee nie wytrzymała i powiedziała:

Autodestrukcyjne duszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz