Pov. Osamu Dazai.Chuuya przystał na moją propozycję, więc teraz zmierzaliśmy w stronę drogiej restauracji. Na coś mafijne pieniądze przecież muszę wykorzystać. Wybrałem wolny stolik przy oknie, z widokiem na port.
Siedzieliśmy naprzeciwko siebie w niezręcznej ciszy. A przynajmniej rudzielcowi było niezręcznie. Nie wiem dlaczego, przecież i tak dużo czas spędzamy razem. Ludzie są naprawdę dziwni.
Zamówiliśmy jakieś dania z menu i czekaliśmy. Ruch dzisiaj był dość spory więc może minąć dłuższa chwila zanim dostaniemy nasze zamówienie.Dostaliśmy po kieliszku wina.
-Wznieśmy toast.- powiedziałem.
Brązowo-niebieskie tęczówki spojrzały na mnie pytająco.
-Toast? Z jakiej okazji?- na jego pytanie tylko lekko się zaśmiałem.
-Naprawdę potrzebujemy okazji? W takim razie, wypijmy za to, by było więcej takich spotkań.- dodałem z uśmiechem.
Mężczyzna westchnął.
-Niech będzie więc. Za nasze zdrowie.- odpowiedział z lekkim uśmiechem. Stuknęliśmy się kieliszkami i wypiliśmy wino.
Po chwili przyszedł kelner z naszymi daniami, wzieliśmy się za jedzenie, od czasu do czasu rozmawiając o jakiś nieistotnych rzeczach.Oczywiście, Chuuya musiał się upić. Zapłaciłem za nasz rachunek i wyszedłem, podtrzymując go jedną ręką, żeby się nie wywrócił. Do mieszkania Nakahary trochę daleko, do mojego tak samo. Niestety przez stan rudowłosego i przez fakt, że ja nie potrafię prowadzić, podróż autem odpadała.
Autobus też nie byłby najlepszą opcją, no bo w końcu jestem szefem portowej mafii.
Skończyło się na tym, że musieliśmy iść pieszo. A raczej ja szedłem, ponieważ niebieskooki po prostu zasnął i niosłem go teraz na rękach jak jakąś pannę młodą.
W sumie to mam szczęście, że jest taki lekki, inaczej bym nie dał rady tak się przemieszczać.Po parunastu minutach, byłem pod budynkiem mafii. Nakahara dalej spał spokojnie. Powoli wszedłem do windy. O tej porze nie ma tu zbyt wielu osób, poza ochroniarzami, więc nie musiałem martwić się o jakieś nowe plotki.
Udałem się do mieszkania Chuuyi, wyciągając z jego kieszeni klucz. Muszę sobię dorobić kluczyk do tego mieszkania. Kto wie, może się przydać.
W środku położyłem go na łóżku. Zdjąłem jego buty, płaszcz i kapelusz oraz przykryłem rudzielca kołdrą, delikatnie całując go w czoło. Przecież się nie obrazi, bo teraz to raczej nawet pożar by go nie obudził. Poza tym, to jego wina, że wygląda jak uroczy szczeniak. Mimo, że osobiście psów nienawidzę.
Później sam wróciłem do swojego apartamentu.
CZYTASZ
Where's our happy ending? ~Soukoku beast au~✓
FanfictionW dzień nad Yokohamą panowała Zbrojna Agencja Detektywistyczna a w nocy zaś Portowa Mafia. Ta druga była uważana za okropną placówkę jednak wcale nie była taka zła. Jednak teraz skupimy się na historii jej aktualnego szefa oraz jego prawej ręki...Co...