ROZDZIAŁ I

36 8 15
                                    




                          KrólestwoNa'Rathiel


– Wasza Miłość, mam wieści z Dravonis i Alegorii. – Królowa Elara usłyszała za sobą głos pułkownika Artosa Pathesrona, który był również jej osobistym strażnikiem, jak i członkiem Wielkiej Rady Na'Rathielu. Bardzo zaufanym i niezmiernie przystojnym, dojrzałym mężczyzną.

– Mów – rozkazała nie odrywając wzroku od widoku rozpościerającego się za wielkim oknem jej prywatnych komnat.

– To nadchodzi... Zza ostatniej planety.

Królowa powoli odwróciła się od okna, jej oczy błyszczały szmaragdem w świetle popołudniowych promieni słońca. Widok poważnej i zaniepokojonej lub chyba nawet przerażonej twarzy pułkownika, wywarł na niej wrażenie bowiem, mężczyzna należał do jednych z odważniejszych w Królewskiej Gwardii.

– Kontynuuj zatem, na co czekasz? – Zmarszczyła brwi robiąc się niespokojną.

Patherson przełknął i uniósł lekko podbródek.

– To, co tam widzieliśmy, trudno opisać słowami, Pani. Zza Dravonis rzeczywiście zaczęło się coś pojawiać. Najpierw była to tylko lekka mgła, jednak po jakimś czasie zgęstniała, stała się nienaturalna... zdawało się, że pochłaniała samo światło gwiazd. Wydawało się, że przestrzeń tam... drży, jakby kosmos falował. Plotki z Alegorii i donosy górników z kopalń Dravonis okazały się prawdą.

– Mgła? – Przypominała sobie słowa jednego ze szpiegów.

– To nie jest zwykła mgła, Pani.

Elara słuchając tych słów, miała wrażenie, że i ona cała drży. Kilkadziesiąt wschodów słońca temu, doniesiono jej, jakoby coś dziwnego działo się w przestrzeni kosmicznej za ostatnią – dziesiątą – planetą, gdzie królestwo Na'Rathiel sprawowało pieczę nad wydobywaniem Lunarytu. Z ciemności nieznanych obszarów kosmosu, zaczęło nadciągać coś przerażającego. Najpierw było to zaledwie drżenie przestrzeni, niemal niezauważalne, jak delikatne falowanie powietrza nad rozgrzaną ziemią. Potem jednak nastały mgły. Nienaturalne, gęste chmury, które zdawały się pochłaniać światło gwiazd. Pojawiły się na horyzoncie, gdzie ciemność przestrzeni stykała się z ostatnimi promieniami światła jedynego w ich Układzie słońca Serenis i rosły, rozciągając swoje macki w stronę Alegorii.

– Zaczęła się rozciągać swoje macki w stronę Układu – kontynuował mężczyzna, nerwowo przeczesując dłonią swoją lekko szpakowatą skroń.

Spojrzenie Elary stało się bardziej uważne i ponagliła go machnięciem dłoni.

– Górnicy na Dravonis mówili, że w tej mgle widać cienie. Myślałem, że to bujdy, ale kiedy tylko wyszedłem na orbitę, zobaczyłem to... – przerwał na moment, by pozbierać własne myśli i skupić się nad oddaniem prawdziwego obrazu tego, co zobaczył. – Wielkie, poruszające się sylwetki, które nie mają nic wspólnego z tym, co znamy.

Królowa zbliżyła się do niego, zatrzymując się zaledwie o odległość dłoni od jego piersi.

– Mój informator mówił to samo... Przysięgał, że okrążając Alegorię widział coś, co wyglądało na postaci, ale... zbyt ogromne, zbyt zniekształcone. Jakby to nie były istoty z naszego świata. – Spojrzała w dół i zamyśliła się.

– To właśnie to, co wdziałem. – Pułkownik potwierdził i skinął lekko głowa.

A więc to prawda – pomyślała. Cienie jakby skrywały w sobie coś, czego ludzki wzrok nie był w stanie pojąć. Je człowiek w kopalniach lunarytu opowiadał z przerażeniem, że w gęstym oparze tej mgły pojawiały się zarysy gigantycznych, skręconych kształtów, poruszających się z niewyobrażalną szybkością. Ich sylwetki były ledwie widoczne, ale to wystarczyło, by wywołać przenikliwy strach. Te stworzenia – jak mówił z przejęciem i jeśli można było je tak nazwać – nie były z tego świata, jakby wyłoniły się z wymiaru snu lub koszmaru, w którym żadne prawa czy rzeczywistość nie miały znaczenia. Mgły przynosiły ze sobą burze, ale inne... Musiała wiedzieć wszystko, więc zapytała Artosa:

SZEPT MROKU tom I z cyklu: KRONIKI CIENIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz