Część 14

3 0 0
                                    

Leżymy na środku parkietu. Gładzi grzbiet mojej dłoni, palcem wskazującym. Uśmiechamy się, patrząc w sufit. Czuję się szczęśliwa.

-Jest już późno. Będę się zbierał.

-O tej porze, nigdzie Cię nie puszczę- obraca się w moją stronę i opiera głowę na ręce.

-Nic mi nie będzie. Jestem już duży.

-I tak Cię nie puszczę.

-Powiem to co zawsze ty powtarzasz, a zasady?

-Tym razem pieprzyć zasady- wskakuję na niego i oplatam się rękami i nogami wokół niego.- Nie puszczę Cię. Już nigdy. Wiesz?

-Czyżby moja wojowniczka, stała się romantyczką?

-A żebyś wiedział- zakleszczam się w jego ramionach.

Ktoś kaszle nam nad głową. Podnosimy wzrok ku dobiegającemu dźwiękowi.

-Pani, przepraszam, że przeszkadzam, ale wasza matka prosiła, żeby sala na rano była posprzątana.

-Nie masz za co przepraszać. Już idziemy- z ociąganiem podnosimy się do pionu. Biorę Aidena za rękę i ciągnę za sobą- przepraszamy bardzo.

-Nic się nie stało, księżniczko. Życzymy spokojnej nocy.

-Dziękujemy. Dobranoc.

-Czy oni mieli coś na myśli?

-Nie wydaje mi się, ale mnie chodzi coś po głowie- stukam się palcem po skroni.

-Nie poznaję Cię, księżniczko.

-Trzeba Ci przypomnieć co nie co.

-Tak?- przeciąga słowo.

Rano budzę się zrelaksowana i wypoczęta. Już dawno nie spałam tak dobrze. Nagle ktoś odsuwa zasłony w mojej komnacie i wydaje przeraźliwy krzyk. Aiden siada na łóżku jak oparzony. Nie mam nic na sobie, dlatego chowam się za jego umięśnioną klatką piersiową.

-Lila, oszalałaś?

-Co on tu?- dziwnie wymachuje rękami.

-Wiesz, że Cię kocham, ale możesz zostawić nas samych.

-Oj tam, księżniczko.

-Lila!

-Królu- puszcza do niego oczko, kłania się z gracją i wychodzi.

-Jest niemożliwa.

-Jedyna w swoim rodzaju.

-Czy ona kręciła z Maxem?

-Wydaje mi się, że tak, ale żadna ze stron nie chce tego potwierdzić.

-Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić.

-Ja nawet nie chcę sobie tego wyobrażać?- wybuchamy śmiechem.

Obejmuję go rękami w ramionach.

-Wiesz, tak myślę.

-O czym?- zastanawiam się jak on może myśleć, jeśli moje piersi są przyciśnięte do jego nagich pleców. Nie poznaję się, ale to ja mam kosmate myśli. Dostaję małpiego rozumu.

-Dla własnej dumy, chciałem z tego wszystkiego zrezygnować- przesuwam palcem po jego klatce piersiowej. On przechyla głowę i wzdycha. Chyba nie do końca jest opanowany.

-Też ją mam, nie przejmuj się- lekko gryzę go w ucho.

-Nie- odwraca się w moją stronę- ty nie zrezygnowałaś. Zaryzykowałaś swoją reputację i walczyłaś o mnie.

Co, gdybyście wiedzieli?Where stories live. Discover now