Część 12

1 0 0
                                    

Ręka szybko się goi. Rozpoczęłam zajęcia, ponieważ straciłam wprawę. Cały swój wolny czas spędzam na ćwiczeniach, a wieczorami przesiaduję na plaży i patrzę na zachodzące słońce. Siedzę z rodziną przy ogromnym stole przy kolacji. Jest bardzo gwarno. Moje młodsze siostry wygłupiają się przy jedzeniu, co doprowadza ojca do szału. Mam wrażenie, że wszystko to dzieje się poza mną.

-Arian, Arian- ktoś chwyta mnie za ramię. Podskakuję na miejscu i spoglądam w zielone oczy matki- mówię do Ciebie. Odkąd wróciłaś jesteś nieobecna a smutek aż od Ciebie bije. Wszystko w porządku?

-Tak matko. Nic mi nie jest- uśmiecham się do niej delikatnie.

-Martwię się.

-Naprawdę nie masz czym- odsuwam krzesło, chcąc odejść od stołu, gdy do jadalni wpada zdyszany Amadus.

-Panie! Wojna.

-Jaka wojna?- odpowiada ojciec spokojnym głosem, próbując uniknąć bliskiego spotkania z papką ziemniaków od Antoni, która właśnie przymierza się do strzału.

-Granice naszego królestwa właśnie przekraczają żołnierze Królestwa Złotego Piasku.

-Jadą odbić Księcia Mameda?

-Właśnie córko. Nie chciałem Cię martwić. Książę Mamed uciekł podczas transportu do nas.

-Teraz mi to mówisz?

-Wrócimy kiedy indziej do tej rozmowy. Amadusie za mną- wychodzą.

-Dlaczego wyszli beze mnie?

-Kobiety nie biorą udziału w wojnach.

-Ja tak- wybiegam za nimi. Biegnę do wieży południowej. Dwaj strażnicy rozstępują się przede mną. Wiedzą, że muszą. Wpadam do środka. Na środku ogromnego drewnianego stołu leży mapa naszego królestwa. Pochylają się nad nią mój ojciec, Amadus i Trybeliusz.

-Panowie, jaka sytuacja?

-Idź do matki.

-Nigdzie nie idę.

-Królu nie czas teraz na kłótnie. Najeżdżają na nas z trzech stron. Północy, wschodu oraz statkami od strony oceanu. Resztę na szczęście osłaniają góry.

-Nie damy rady być na wszystkich frontach.

-Damy.

-Jak?

-Amadus pojedzie walczyć na wodzie. Ty ojcze razem z Trybeliuszem pojedziecie na wschód a ja pojadę na północ.

-Oszalałaś, gdzie ty tam pojedziesz?

-Nie masz wyboru. Potrzebujesz kogoś na północy.

-To Trybeliusz pojedzie z tobą.

-Królu poradzę sobie. Ty jako król musisz mieć obstawę.

-Nie podoba mi się ten pomysł.

-Wasza Wysokość, księżniczka ma rację. Potrzebujemy jej a dziewczyna walczy lepiej niż nie jeden z moich żołnierzy.

-W takim razie Amadusie podziel wojsko na trzy grupy. Wyruszamy najszybciej jak się da.

Biegnę do komnaty. Przebieram się. Lila spita mi włosy. Na koniec zakładam cieniutką lekką zbroję.

-Księżniczko, uważaj na siebie.

-Postaram się- spotykamy się wszyscy na placu przed zamkiem. Matka zachowuje kamienną twarz. Wchodzę na konia. Królowa żegna się z mężem. Następnie podchodzi do mnie:

-Uważaj na siebie, dobrze?

-Postaram się- rozjeżdżamy się na trzy różne strony. Czuję ucisk w dole brzucha. Mam okazję sprawdzić się jako przywódca. Nie powiem, wskakuję na głęboką wodę. Jedziemy przez prawie pięć godzin. Ze wzgórza widzimy wlewające się do nas wojsko ubrane w złote zbroje. Oślepia nas odbijające się od nich słońce.

Co, gdybyście wiedzieli?Where stories live. Discover now