~ 4 ~

26 4 37
                                    

9 września'26  Filadelfia

Mój krótki urlop na Hawajach dał mi trochę oddechu od zgiełku dnia codziennego, mimo, że nie bardzo miałam ochotę na niego jechać sama. Ale Chris  z Amy przekonali mnie, że powinnam sobie zrobić chwilę przerwy od nich. Leniuchowałam więc, piłam drinki z palemką jak księżniczka Fiona i starałam się nie myśleć o tym, co ostatnio podziało się w firmie. Kompletnie nie obchodziło mnie co w tej chwili robią moi współpracownicy, chociaż Cynthia bombardowała mnie  setkami wiadomości, używając do tego chyba wszystkich dostępnych mi komunikatorów. Ich treści krążyły głównie wokół osoby naszego nowego stażysty. Moja afro- psiapsiółka chyba całkiem postradała zmysły na jego punkcie. 

Potrafiła napisać mi nawet co jadł na lunch, bo oczywiście nie omieszkała zaprosić go do "firmowej" restauracji, co mnie w ogóle nie interesowało. Owszem, nie mogłam zaprzeczyć, że pan Lee był ładnym chłopcem, ale moje serce należało już do innego mężczyzny. I chociaż chłopaczek był zaiste śliczny jak aniołek, we mnie wzbudzał jakiś nieokreślony niepokój. Co innego Chris, przy którym czułam się jak w domu, ciepłym i przytulnym.

Dzwoniliśmy do siebie codziennie, czasem rozmawiając kilka minut, a czasem dłużej. Raz dał mi nawet do telefonu Amy. Dziewczynka była tak podekscytowana, że prawie całą rozmowę krzyczała do słuchawki, opowiadając, co robiła aktualnie w przedszkolu. Tęskniłam za nimi obojgiem. Słodka pięciolatka i jej tata całkowicie zawładnęli moim serduszkiem.

Gadaliśmy z Chrisem o Felixie.  Bang stwierdził, że, jak na razie młody Lee bardzo poprawnie się zachowuje. Nie zrozumiałam, co miał na myśli, więc oświecił mnie, że zła sława psa na baby  dotarła też do pracowników Lee Industry Inc.  Nie miał jednak pojęcia od kogo wypłynęły takie informacje. Za to  był pewien, że Felix wybrał chyba już pierwszą ofiarę. 

Nie musiałam go pytać kogo miał na myśli. Cynthia.  Ta dziewczyna naprawdę poszłaby za nim w ogień, nie bacząc, że smażą jej się pięty.

 W dniu powrotu Chris przyjechał po mnie razem z Amy na lotnisko. Rozsądnie myślący, zabrał ze sobą mój płaszczyk, zostawiony u niego, bo w Filadelfii lało i było zimno, a ja zabrałam na Hawaje typowo letnie rzeczy. Nie zawieźli mnie jednak do mojego domu, tylko do nich, bo, jak oznajmiła Amy "tatuś zrobił najlepszego kurczaka na świecie". Czułam się jakbym wracała  do swojej rodziny. 

* * *

11 września '26   Filadelfia

Jeszcze dobrze nie zdążyłam wejść do budynku  L.I. Inc., gdy dorwała mnie Cynthia.

- Maya! Maya, poczekaj! - w ostatniej chwili wpadła do zamykającej się już windy. Stała, dysząc jak parowóz i wyraźnie chciała mi coś powiedzieć, ale tak się zapowietrzyła, że nie mogła. Popatrzałam tylko na wariatkę z politowaniem. 

- Ja też się cieszę, że cię widzę, skarbie.

Odkaszlnęła połknięte powietrze  i wypaliła jak z armaty:

- Nie uwierzysz! Zaprosił mnie na kolację!

- Kto? - doskonale wiedziałam o kogo chodzi, ale chciałam jej trochę zagrać na nerwach.

- Jak to kto?! Felix! - oburzyła się, jakby zapraszanie przez najmłodszego Lee było oczywista oczywistością.

- Widzę, że nie tracisz czasu - wysiadłam na naszym piętrze. - Obyś tego nie żałowała.

- Jesteś zazdrosna! - było to raczej stwierdzenie niż pytanie. Roześmiałam się w głos. 

- O niego? Czyś ty się dzisiaj zderzyła czołowo z tramwajem? Czy ja wyglądam na zazdrosną? Bierz go sobie razem z dobrodziejstwem inwentarza, masz moje błogosławieństwo. Zastanawiam się tylko czy słyszałaś o jego opinii.

Deceive DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz