Prolog

57 10 5
                                    


W dzieciństwie Madville było dla mnie idealnym miastem. Nie dostrzegałam w nim żadnych uchybień – wydawało  się beztroskie i pełne rozrywek. Dzieci bawiły się na placach zabaw, zawsze przychodząc tam ze swoimi matkami. Miałam tam wielu przyjaciół. Nikt nie zwracał uwagi na to, że byłam dziewczynką. Wszystkie dzieci traktowały się sprawiedliwie. Nie było równych i równiejszych. Do pewnego momentu.

Kiedyś kochałam nasze życie. Tata zajmował się swoją firmą, dzięki której naszej rodzinie nigdy nie brakowało pieniędzy. Miałam wszystko, czego tylko zapragnęłam – jeśli mowa o rzeczach materialnych. Tata był dla mnie kimś nieuchwytnym. Do domu zaglądał rzadko, a kiedy już w nim bywał, większość czasu spędzał w swoim gabinecie, poświęcając się pracy. Mama wychowywała mnie i brata. W przeciwieństwie do ojca, miała dla nas mnóstwo czasu. Nie pracowała, nie miała żadnych zainteresowań. Spędzała z nami każdą chwilę, mimo tego, że mieliśmy też gosposię. Mama często nam gotowała, wymyślała zabawy i uczyła życia. Z tym, że nie było to zwykłe życie.

Było to życie w Madville.

– Mamo, a czy któregoś dnia będę taka jak tata?

Kobieta spojrzała na mnie z litością wymalowaną na twarzy. Krzywo się uśmiechnęła, próbując zataić swoje prawdziwe intencje. Niepewnie spoglądnęła na mojego brata, który był już w wieku, w którym zaczynał krytykować jej wypowiedzi. Dodatkowo o wszystkim donosił naszemu tacie.

– Nie, kochanie – odpowiedziała w końcu, przygryzając przy tym wargę. – Kiedyś będziesz taka jak ja.

– A czy James będzie kiedyś taki jak tata?

– Z pewnością. – Pokiwała głową. – Nasz rodzinny biznes musi iść do przodu, więc James przejmie działalność waszego ojca.

Od czasu pamiętnej rozmowy w mojej głowie zrodził się plan. Wtedy był jeszcze podszyty dziecięcymi argumentami, ale z dnia na dzień przyjmował coraz dojrzalszą formę. Śniłam o nim niemal każdej nocy.

Chciałam sprawić, że któregoś dnia nasz ojciec zmieni zdanie. Byłam bardziej zorganizowana niż mój brat. Byłam pewna, że rodzice też to widzieli. Nie mogli powiedzieć tego głośno, bo niepisana zasada panująca w Madville od wieków była jasna – kobieta nie mogła być lepsza od mężczyzny.

Moje największe pragnienie było zaprzeczeniem tej zasady. Chciałam coś znaczyć. Od zawsze i na zawsze. Chciałam wnieść w nasz rodzinny biznes swoje własne pomysły, których mi nie brakowało. Byłam pewna, że jedyne czego potrzebowałam, to szansa.

Po kilku latach to nie były już moje marzenia. Nie byłam już małą Ve.

Dorosła Veronica nie miała prawa marzyć. 

Lo-Ve StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz