Rozdział 4

8 4 0
                                    


Lowell

Stukałem paznokciem w zimną szklankę po drinku, coraz mocniej się niecierpliwiąc. Gdzie się podziała ta cholerna barmanka? Czekałem na nią już od dziesięciu minut. Może nie byłoby to nic dziwnego, ale w klubie, który kreował się na prestiżowy, takie zachowanie było niedopuszczalne. Nie miałem ochoty czekać ani minuty dłużej. Już chciałem wyjść, ale usłyszałem głośne szmery, dobiegające z zaplecza. Zatrzymałem się.

– Najmocniej przepraszam. – Zasapana barmanka otrzepała dłonią swoją przykrótką sukienkę i wysiliła się na sztuczny uśmiech. – Mieliśmy sytuację awaryjną na zapleczu.

– Czy wyglądam ci na kogoś, kogo obchodzą wasze awarie?

– N... nie, proszę pana – zająknęła się. – Czy mogę panu jakoś zrekompensować tę niedogodność?

W barze panował półmrok, ale mimo to od razu dostrzegłem jej zalotny uśmiech. Był mi dobrze znany. Katia już kilka razy wychodziła z propozycją wskoczenia mi do łóżka, a ja przeważnie jej nie odmawiałem. Była w moim typie: szczupła, niska brunetka o spojrzeniu przeszywającym na wylot. Tego dnia nie miałem jednak ochoty na żadne uniesienia. Przyszedłem tu w jasnym celu i nie zamierzałem go modyfikować. Chciałem po prostu się napić. Napić i zapomnieć. Nie interesowało mnie to, co działo się wokół.

– Podwójne whisky.

Dziewczyna obróciła się w stronę butelek z alkoholem, a ja obserwowałem jej ruchy. Schylając się po zamawiany przeze mnie trunek, znacząco wypięła pośladki. Próbowała mnie kusić.

Tylko do tego się nadawała. Była jak każda inna kobieta. Nudna, przewidywalna i... nic niewnosząca do mojego życia.

– Proszę. – Podając szklankę, musnęła kciukiem moją dłoń. – Czy mogę pomóc w czymś jeszcze, panie Barnes?

– Tak – odpowiedziałem beznamiętnie. Właśnie na to liczyła. Na twarzy dziewczyny pojawił się zalotny uśmiech, jakby spodziewała się, że poproszę ją o jakąś niecodzienną przysługę. – Zostaw na barze butelkę i zejdź mi z oczu.

Powietrze zrobiło się gęste. Uśmiech zniknął z jej twarzy jeszcze szybciej, niż się na niej pojawił. Wydawało mi się, że jej oczy zrobiły się szkliste, ale niemal od razu opuściła wzrok. Nie byłem w stanie dokładniej się jej przyjrzeć. Skinęła głową, bez słowa spełniając moją prośbę i odeszła.

Kobiety odczuwały w mojej obecności niepokój. Podobało mi się to, choć z czasem brak wyzwań zaczął stawać się monotonny. Żyłem jednak w Modville. Jeśli miałem ochotę na wyzwania, sam musiałem je sobie postawić lub liczyć na przewrotność losu. A ta, jak mi się zdawało, właśnie zaczynała pokazywać swój pazur.

Polałem kolejną porcję whisky. Lubiłem samotność. Nikt nie zawracał mi głowy zbędną dyskusją, dzięki czemu mogłem skupić się na własnych myślach. W ostatnich tygodniach nie były one najprzyjemniejsze.

Już od jakiegoś czasu czułem, że na rynku coś zaczęło się zmieniać. Początkowe straty były ledwo zauważalne, ot standardowe wzloty i upadki. Rynek był dynamiczny i to wpajano mi do głowy już na studiach. Nie miałem powodów, by czymś się przejmować.

Od dwóch miesięcy czułem jednak realne zagrożenie. niespodziewanie wkroczyło do Modville, zupełnie jak każda inna mała firma, której wydawało się, że odniesie wielki sukces. Nigdy nie lekceważyliśmy konkurencji, to była nasza żelazna zasada. Obserwowaliśmy wszystkie działania, monitorowaliśmy zyski i straty. Freedamve Group było... inne od reszty firm w naszej mieścinie. Jako jedna z nielicznych działalności szybko wbili się w naszą przestrzeń, coraz mocniej ingerując w naszych klientów. Nie mogliśmy ich dłużej lekceważyć.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 03 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Lo-Ve StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz