Rozdział 3

10 3 2
                                    


Dotarłam do pokoju przed bratem. Od razu rzuciłam się na łóżko, chowając twarz w poduszkę. Chciałam zniknąć z tego świata, choć na chwilę. Nie miałam ochoty na rozmowę, a byłam pewna, że jego spojrzenie przy kolacji oznaczało jedno: nie było opcji, by mi odpuścił.

Pomysł wkroczenia na rynek Madville był najgłupszą rzeczą, na jaką mogłam wpaść. Przynajmniej tak wydawało mi się w tamtym momencie. Przeraziły mnie słowa ojca. Nie miałam pewności, że to moja firma zaczynała mieszać wśród innych korporacji, ale wszystko na to wskazywało. Marco, mój asystent, kilka dni temu przesłał mi raport, który dopiero teraz zaczynałam w pełni rozumieć.

 
Idziemy po wszystko.

Jego słowa mocno utkwiły w mojej głowie. Nie chciałam kłopotów. Najgorsze w tym wszystkim było dla mnie to, że nie miałam nikogo, z kim mogłabym o tym porozmawiać. Początkowo myślałam o Hazel, która od lat była dla mnie wsparciem. Byłam jednak pewna, że nie dałaby rady doradzić mi w tej sprawie. Dotychczasowe rozmowy z nią dotyczyły co najwyżej moich pierwszych miłostek, a nie wkroczenia na duży rynek z fałszywą firmą. Wiedziałam, że w tym przypadku nie mogłam liczyć na jej wsparcie.

– Ve, wchodzę!

Drzwi otworzyły się, zanim James skończył oznajmiać swoje zamiary. Westchnęłam. Najchętniej zrobiłabym mu wykład o poszanowaniu cudzej prywatności, ale wiedziałam, że to nie był odpowiedni moment na walkę z nim. Chciałam się go jak najszybciej pozbyć, dlatego ograniczyłam się do nieszkodliwej docinki.

– Czy nie powinieneś najpierw zapytać, czy możesz? A gdybym była naga?

– To zapisałbym się do okulisty.

– Co?

– Zapisałbym się do okulisty – powtórzył z powagą. – Żeby przywrócił mi wzrok po tym widoku.

Brat śmiejąc się, rzucił we mnie poduszką i usiadł na skraju łóżka. Widząc moją minę, momentalnie zmarkotniał. W normalnej sytuacji pewnie odgryzłabym mu się podobnym tekstem, ale nie miałam najmniejszej ochoty na żarty. Patrząc na niego, w moich oczach zaczęły pojawiać się łzy. Nie mogłam pozwolić sobie na wybuch płaczu. Nie przy nim.
Schowałam się pod kołdrą, szczelnie zasłaniając przy tym twarz. Po chwili poczułam, jak James przysunął się bliżej.

– Ve, co się dzieje? – zapytał zmartwiony.

– Nic – burknęłam. – Nie chcę z tobą rozmawiać.

Tak naprawdę o niczym nie marzyłam bardziej. Był najbliższą mi osobą, ale mimo tego nie czułam, że mogłam mu całkowicie zaufać. Nie wiedziałam, jak zareagowałby na wiadomość, że jego siostra popełniła przestępstwo, używając do tego jego danych. Czy potraktowałby to jak zdradę?

James miał grubą skórę, ale miałam wrażenie, że to by go przerosło.

– Ale ja chcę porozmawiać z tobą – odpowiedział po chwili i pociągnął za kołdrę, odsłaniając przy tym moją twarz. – Czemu płaczesz?

Przymknęłam powieki. Wzięłam kilka głębokich oddechów, upewniając się, że moje gardło nie było już zablokowane niewidzialną ścianą łez, chcących wydostać się na zewnątrz.

– Ja naprawdę nie chcę... Nie mogę...

– To w końcu nie chcesz, czy nie możesz porozmawiać ze mną porozmawiać?

– Nie mogę – mruknęłam.

– Boisz się czegoś?

Kiwnęłam głową w odpowiedzi. Patrzyłam na niego spod półprzymkniętych powiek, uważnie obserwując każdą jego reakcję. Miałam nadzieję dostrzec, czy była jakakolwiek szansa, że był gotowy na tę rozmowę.

Lo-Ve StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz