– Panienko, musisz się pospieszyć. Pan Preston powinien się zjawić za dziesięć minut.
– Naprawdę nie mam ochoty. – Przeciągnęłam się w wielkim łożu, szczelnie przykrywając twarz kołdrą.
Nie nacieszyłam się tym zbyt długo. Już po kilku sekundach moje oczy musiały zmierzyć się z jasnym światłem. Gosposia zrzuciła ze mnie przykrycie, które mnie przed nim chroniło.
– Ve, jeśli tu zostaniesz, obie będziemy miały kłopoty.
– Ale Hazel! – jęknęłam, próbując zakopać się w poduszkach.
– Nie ma żadnego „ale". Przypomnij sobie, co stało się ostatnim razem, kiedy ci uległam i pozwoliłam zostać w pokoju. Nie zamierzam tego powtarzać.
Miała rację. Kolacje z ojcem nie były częste, ale kiedy już się na nie zdecydował, dbał o to, by wszystko przebiegało jak w zegarku. Musieliśmy być w komplecie. Nieważne było, że James miał akurat ważny mecz, czy że matka źle się czuła. To ojciec decydował o tym, kiedy się spotykamy. Bardziej przypominało to spotkania biznesowe niż rodzinne, ale nie narzekałam na to. Nie po tylu latach.
Sytuacja, o której wspomniała Hazel, miała miejsce kilka dni po ukończeniu przeze mnie szkoły. Byłam załamana. Czułam, jakbym pożegnała ostatnią część swojego życia, która wiązała się ze względną wolnością. Bo w końcu czym miało być moje życie, kiedy nie mogłam wyjść nawet do szkoły? Przerażała mnie wizja spędzania całych dni w domu, nie mając żadnego celu. Podświadomie obwiniałam o to swojego ojca, bo w końcu był mężczyzną. To ich zasady doprowadziły do tego, że kobiety w Madville miały ograniczane prawa.
– Przecież wiesz, że tak naprawdę by cię nie zwolnił – szepnęłam do gosposi, która nadal na mnie czekała. – Nie znalazłby drugiej takiej jak ty.
Kobieta zaśmiała się, a w moim gardle urosła nieprzyjemna gula. Nie chciałam przypominać sobie tamtego dnia. Przez moje grymasy Hazel prawie straciła pracę.
– Kochanie, oczywiście, że twój ojciec by to zrobił – westchnęła i podała mi beżową sukienkę. – Ma pieniądze i to wystarcza, by zatrudnił tutaj, kogo tylko by zapragnął.
– A jednak nadal tu jesteś, mimo wszystkich przykrych rzeczy, które wtedy powiedział.
– Tylko dlatego, że ty go o to poprosiłaś.
Zmarszczyłam brwi. Obróciłam się do ściany, kiedy pomagała mi w założeniu stroju na dzisiejszą kolację. Gorset z sukienki zdecydowanie zbyt mocno wpijał się w moje żebra, ale nie protestowałam.
– Naprawdę myślisz, że moje słowa mogły zaważyć na jego decyzji?
– Oczywiście – odparła gosposia. – Twój ojciec może i ma żelazne zasady. Trzyma się tradycji jak koła ratunkowego na statku, który właśnie tonie, ale cokolwiek by się nie działo, ma do ciebie słabość. Jesteś jego małą Ve, mimo tego, że wyrosłaś już na piękną i mądrą kobietę.
Prychnęłam i spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Kąciki moich ust lekko drgnęły, bo to, co mówiła, było dla mnie śmieszne. Czułam jednak, że to nie był czas na żarty. Nie w momencie, kiedy wspominała dzień, w którym prawie straciła swoje źródło utrzymania. Wiedziałam, że ojciec dobrze jej płacił. Lepiej niż inni pracodawcy podobnych stanowisk.
Zeszłyśmy do salonu, gdzie przywitał mnie zapach rozmaitych potraw. Jak zawsze w czasie naszych rodzinnych kolacji, stół uginał się pod naciskiem przygotowanych przez Hazel dań. Wyglądał jak bufet hotelowy, który został przygotowany dla wszystkich gości, a nie dla czteroosobowej rodziny.
CZYTASZ
Lo-Ve Story
RomanceVeronica Preston nigdy nie wyróżniała się niczym szczególnym - była grzeczna, uprzejma i nieszkodliwa, jak każda dziewczynka w Madville. Mogła mieć swoje zdanie, ale nie mogła się nim dzielić. Mogła mieć plany, ale nie mogła ich realizować. Mogła mi...