Prolog

54 11 4
                                    

W Japonii zaczęło zachodzić słońce, gdy Izuku szedł przez pokryte śniegiem ulice. Jego letnie trampki zapadały się w zaspach, przez co ledwie poruszał nogami. Ledwie oddychał, gdy lodowate powietrze wdzierało się do jego gardła. Bolały go mięśnie, kości i wszystko co możliwe. Jednak w tej chwili, gdy był oddalony od schronienia, ciepła czy innych ludzi, najbardziej bolało go serce, przepełnione żalem, złością i nienawiścią.

Jego parodniowa córka czepiała się coraz słabszymi rączkami szarości jego płaszcza. Płaszcza, który już dawno temu przestał chronić ich obu przed lodem pełni zimy. Dziewczynka była coraz bledsza, chora, głodna i umierająca. Izuku wiedział o tym. Wiedział, że powinien przygotować się na najgorsze, ale nie mógł. Szukał pomocy od ponad doby, ale nikt nie chciał go przyjąć. Nie rozumiał czemu tak się działo. Jego córka umierała na jego oczach. On odbierze sobie życie jeśli tak się sanie. Więc dlaczego wszystkie drzwi były przed nim ryglowane i zamykane?

Czy tego chciał świat? Jego odejścia? Po tym jak to on porzucił Japonię w walce z Shigarakim... Po tym jak kraj został prawie zrównany z ziemią, a on jako niby tchórz, uciekł na inny kontynent. Za takiego mieli go wszyscy. All Might, pan Aizawa... Jego przyjaciele.

Ale to nie była prawda!

On nie uciekł. Został porwany i siłą zmuszony do odejścia. Przez ojca. Własnego rodzica, który w pierwszej kolejności zabił jego matkę, a potem zbił syna do nieprzytomności. Propaganda tego człowieka rozniosła się po Japonii szybko jak światło, a Shigaraki zaatakował. Zabił wiele osób, ale – z tego co Izuku wie – jego przyjaciele odparli natarcie Ligi Złoczyńców. I w komplecie kontynuują właśnie naukę w U.A. W szkole, do której on już nie ma dostępu.

I z tą świadomością kroczył właśnie między zaspami śniegu. Zmarznięty i pewien, że szczęście nigdy już się do niego nie uśmiechnie. Nigdy... Aż do śmierci.

Przepraszam, Gwiazdko... Esti.

Po tych słowach zamknął oczy i padł na kolana, przy ścianie jednego z ośnieżonych budynków. Wiedział, że tutaj skona wraz ze swoją ukochaną Estrellą. Gwiazdeczką... Taką niewinną i dużo słabszą niż on.

Dziewczyna jeszcze na początku płakała mu w ramionach z zimna i głodu, ale teraz nie robiła nawet tego. Jej oddech był płytki i urywany. Izuku cierpiał jej ból, ale mimo to i tak starał się ze wszystkich sił ją chronić. Bo nikogo nie kochał tak bardzo jak jej. Nikt nie uśmiechał się do niego do czasu jej pierwszych chwil na świecie. Wszyscy co do jednego byli zimni i bezduszni jak śnieg otulający właśnie świat.

Izuku zamknął oczy, wykończony. Wypuścił z ust biały obłoczek pary i ułożył brodę na nagiej główce córki.

***

Policja przyszła do niego chwilę później, bo sąsiedztwo skarżyło się na niego jako na menela, zakłócającego ich spokój. Kiedy tylko zorientowali się, że wcale nie jest menelem oraz, że w jego ramionach umiera niemowlę, zareagowali. Zabrali chłopaka na komendę, gdzie otulili go oraz dziecko kocami, a potem czym prędzej zawołali pediatrę. Izuku nie wierzył, że jego córka przeżyje najbliższą dobę. Bardzo chciał wierzyć w tę nieoczekiwaną pomoc, ale znał swoje szczęście o wiele lepiej. A raczej brak tego szczęścia.

W pewnej chwili na komendzie pojawił się dobrze znany chłopakowi kot policyjny, Sansa. Gdy tylko rozpoznał Izuku, chłopak już wiedział, że poinformuje kogo trzeba o jego obecnym położeniu. Ciekawy był też kiedy komendant policji usadzi go za kratkami za zdradę stanu, której tak naprawdę nie dopuścił się.

Różni ludzie, którzy go otaczali, zadawali mu pytania, na które nie potrafił lub nie chciał udzielać odpowiedzi. Jego córka wróciła w jego ramiona dopiero, w chwili gdy lekarka stwierdziła u niej ciężkie zapalenie płuc, odwodnienie oraz wychudzenie. Izuku coraz bardziej nie wierzył, że jeszcze była w stanie samodzielnie oddychać. Lekko podleczona, nakarmiona i napojona wróciła do niego owinięta w ciepły koc. W końcu też zaczęła płakać.

Izuku po policzkach ciekły łzy, gdy słyszał ten dźwięk i skupiał się w tamtej chwili tylko na tym, by uspokoić Estrellę. Pediatra przepisał dziecku kroplówkę i pobyt w szpitalu, jak tylko wygrzeje się na tyle, by móc na nowo wyjść na dwór. Izuku nie chciał jednak oddawać Esti pod opiekę lekarzy. Bał się, że prędzej czy później mu ją odbiorą. Mimo to, jeszcze bardziej chciał, aby dziewczynka żyła i była zdrowa. Wiec nie miał innego wyjścia.

W szpitalu znalazł się następnego dnia o świcie. Lekarze przebadali wtedy nie tylko dziecko, ale też Izuku. Założyli mu opatrunek na obrzydliwie wyglądające rany po biciu. Rany zadane przez jego ojca. Podali mu także kroplówkę i wezwali wsparcie psychologiczne, gdy chłopak nie chciał udzielić lekarzom odpowiedzi na żadne pytanie. Gdy jego oczy bez błysku życia patrzyły tylko w stronę białej kołyski Estrelli. Dziewczynka w końcu zasnęła spokojna.

Kiedy kobieta dowiedziała się jak okropna jest historia Izuku, sama rozpłakała się i prawie natychmiast zadzwoniła do odpowiednich osób. Jedynych, które jeszcze mogły przywołać uśmiech na twarz tego młodego bohatera po przejściach.

Cholera, ludzie! Wróciłam do pisania dla was fanfiction z BNHA! Jestem w domu!

~ DulceLuna0660

Estrella || Omega version BNHAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz