4

0 0 0
                                    

W lesie otulonym jesiennymi barwami, wiatr szumiał jak melodia, którą raz szeptał, raz krzyczał. Elwira, młoda czarodziejka, stała pośród drzew, czując na skórze delikatne muśnięcia chłodnego powietrza. Wiedziała, że to nie były zwykłe pory roku. Każda miała swoją magię, moc zaklętą w dźwiękach natury, która przenikała głęboko w ziemię i serca istot zamieszkujących krainę.

— Czujesz to, Elwiro? — odezwał się smutny głos za jej plecami. To był Lorien, elf o oczach jak głębia oceanu, pełnych sekretów i niepokoju.

Elwira skinęła głową. — Zima nadchodzi. I z nią mrok. Ale... jest coś więcej. Coś ukrytego w tych dźwiękach... Jakby przestroga.

— Vivaldi — szepnął Lorien. — On wiedział o tym dawno temu. W nutach swoich melodii ukrył przepowiednię, której nie zdołał rozczytać nikt oprócz nas. Każda pora roku niesie coś innego, każda ostrzega przed nadchodzącą katastrofą.

Elwira zamknęła oczy, pozwalając, by muzyka lasu — wiatr, śpiew ptaków, szelest liści — wypełniła jej umysł. Usłyszała coś, czego nie zrozumiała wcześniej. Zimowe nuty — lodowate i ostre, jak klingi mieczy — zwiastowały coś znacznie gorszego niż zwykły chłód.

— Musimy powstrzymać Królową Mrozu — powiedziała Elwira, otwierając oczy. — Ona chce przejąć władzę nad cyklem pór roku, zatrzymując czas w wiecznej zimie.

Lorien spojrzał na nią z mieszanką strachu i determinacji. — Jest tylko jeden sposób. Musisz dotrzeć do Źródła Czasu, tam, gdzie muzyka Vivaldiego splata się z magią natury. Tylko tam będziesz mogła przywrócić równowagę.

— A jeśli mi się nie uda? — zapytała Elwira cicho, a w jej głosie zabrzmiała nutka zwątpienia.

— Nie masz wyboru. Jeśli zawiedziesz, wszystko zamarznie — odpowiedział Lorien, patrząc w dal, jakby już widział zamrożoną krainę, w której nie ma miejsca na nadzieję.

Podróż była długa i pełna przeszkód, ale muzyka towarzyszyła Elwirze przez całą drogę. Każda zmiana pory roku dawała jej siłę — wiosenny deszcz napełniał ją nadzieją, letnie słońce rozgrzewało serce, jesienne wiatry szeptały rady, ale to zimowe nuty były najpotężniejsze. To one były kluczem.

Gdy dotarła do Źródła Czasu, zobaczyła Królową Mrozu — wysoką, lodową postać o oczach błyszczących zimnym blaskiem.

— Jesteś spóźniona, Elwiro — powiedziała Królowa, jej głos był jak trzask pękającego lodu. — Już zapanowałam nad czasem. Nie ma wiosny, nie ma lata. Jest tylko zima.

Elwira podniosła różdżkę, a w powietrzu zabrzmiały nuty Vivaldiego. Zima i lato, wiosna i jesień, splatały się w jedno, tworząc melodię potężniejszą niż wszystkie czary.

— Nie możesz kontrolować natury! — krzyknęła Elwira, a jej zaklęcie uderzyło w Królową Mrozu.

Świat wokół nich zaczął drżeć, a z lodu, który zdawał się wieczny, wydobył się ciepły powiew wiosennego wiatru. Nuty Vivaldiego tańczyły w powietrzu, przynosząc ze sobą odrodzenie.

Królowa Mrozu zniknęła w wirze muzyki, a las wokół Elwiry rozkwitł na nowo. Czas wrócił do swojego naturalnego biegu, a każda pora roku zaczęła na nowo tkać swoją własną melodię.

Lorien pojawił się przy niej, z lekkim uśmiechem na ustach. — Wiedziałem, że ci się uda.

Elwira spojrzała w niebo, gdzie ptaki krążyły, śpiewając swoje pieśni. — To muzyka natury... Ona zawsze zwycięży — odpowiedziała cicho.

Pory roku znowu tańczyły swoim rytmem, a melodia Vivaldiego niosła ich opowieść przez wieki.

Historyjki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz